niedziela, 31 lipca 2016

Opróżniamy nasze kosmetyczki - wyzwanie Trusted Cosmetics

Kilka dni temu przeczytałam o akcji organizowanej przez Trusted Cosmetics. Jest to wyzwanie, w którym w każdą niedzielę należy zaprezentować swoich ulubieńców z danej kategorii, np. kosmetyki do twarzy, kolorówka, itp. Tematem dzisiejszego posta jest "Co zawiera Twoja kosmetyczka?". Postanowiłam dołączyć do tego wyzwania i mam nadzieję, że uda mi się dotrwać do jego końca. Chciałam zaprezentować Wam zawartość swojej kosmetyczki wyjazdowej - nie ma tu praktycznie żadnych miniaturek, bo jeszcze nie zaopatrywałam się w nie, ponieważ póki co nigdzie nie wyjeżdżam. Jednak prawda jest też taka, że gdy taki moment nastąpi, nie muszę ograniczać się w ilości zabieranych rzeczy - pakuję wszystko to, co moim zdaniem niezbędne, a nawet troszkę ponad stan. Wszystko ładnie pakuję do auta i nie muszę tego dźwigać. Używam wtedy kosmetyczki walizkowej - jest to wielki kufer. Warto zaznaczyć, że nie ograniczam się jeżeli wyjazd jest na dłuższy czas. Na 2-3 dni biorę praktycznie same miniatury. Dziś na potrzeby zdjęć moja mała, codzienna kosmetyczka.


Zaczynam od rzeczy do kąpieli. Obowiązkowo zabieram ze sobą żel do mycia twarzy - za każdym razem sięgam po coś innego, nie mam w tej kwestii wielkich wymagań, bo większość kosmetyków się tu sprawdza. Obecnie używam żelu myjącego marki Biolaven. Kolejnym produktem jest szampon, którego używam bardzo często. Na zdjęciu mój ukochany Bioxsine. Dalej mamy peeling o pięknym pomarańczowym zapachu. W kosmetyczce nie mogłoby zabraknąć emulsji do higieny intymnej i mojego ulubionego balsamu pod prysznic. Zapomniałam o najważniejszym - żel pod prysznic, więc wybaczcie, że zabrakło go na zdjęciu.


Kolejne dwa produkty służą mi do twarzy. Przed użyciem żelu, najpierw zmywam makijaż płynem do demakijażu. Najczęściej jest to micel z Biedronki. Często przecieram też twarz tonikiem w sprayu z Ziaji.


Odrobinka pielęgnacji, czyli krem do rąk. Nie jest to mój niezbędnik, bo rzadko kremuję ręce, ale wolę go mieć przy sobie. Następnie balsam do ciała (zabieram go o ile nie mam w zanadrzu jakiegoś balsamu pod prysznic). Czas na trochę ochrony - zabieram ze sobą antyperspiranty zapobiegające poceniu zarówno do stóp jak i pod pachy.


Przyszła kolej na makijaż. Poniższe dwa kosmetyki, bazę i podkład, znacie już bardzo dobrze, bo prezentowałam je Wam chociażby wczoraj, więc nie ma się co tu rozwodzić nad nimi. Do tego duetu doszedł jeszcze mój ulubiony ostatnio puder sypki marki Paese - jeżeli szukacie fajnego pudru, to polecam ten. 


Mimo, że malować się cieniami nie potrafię, to ostatnio coś tam próbuję, jednak nie jest to na tyle spektakularne, by się tym z Wami dzielić. Najczęściej korzystam jednak z tej palety (z jej najciemniejszych kolorów) by podkreślić brwi i uzupełnić ubytki w brwiach. Moją ulubioną jest paletka MUR Iconic 3. Obok jest też delikatna paletka do konturowania Rimmel, którą znacie z wczorajszego posta. Produkty obu marek możecie zakupić na Iperfumy.pl.


Jaki byłby mój makijaż, gdybym nie używała moich ulubionych pędzli. Na chwilę obecną używam czterech - do pudru, do różu/rozświetlacza/bronzera, do brwi oraz mój hit - pędzel-szczoteczkę do podkładu. Ten ostatni jest po prostu rewelacyjny i z pewnością poświęcę mu oddzielny post.


Na wyjazdy szminek zabieram sporo, nie ma co ukrywać. Zabieram wachlarz różnych kolorów, ponieważ w zależności od pory dnia, wyjścia i okazji z jaką wychodzimy z miejsca pobytu używam innych kolorów. Za dnia są to odcienie delikatne - jakieś beże i lekkie brązy. Z kolei wieczorem maluję usta zdecydowanie intensywniej i wtedy kuszę się na czerwienie i odcienie fuksji. Najczęściej wybór pada na kolory Rimmel Lasting Finish by Kate Moss czy Golden Rose.


Nie mogę zapominać o oczach. Nie ma tu jednak niczego skomplikowanego. Po prostu tusze do rzęs (w tym wypadku L'Oreal oraz Yves Rocher) oraz eyelinery. Powinnam dorzucić jeszcze do puli bazę pod cienie, po bardzo często używam jej w celu przedłużenia trwałości namalowanej eyelinerem kreski.


Wykończeniem całości jest użycie perfum. Od jakiegoś czasu raczę się zapachem Versace Bright Crystal. Pięknie wygląda i przede wszystkim jest trwały.


Tak prezentuje się zawartość mojej wyjazdowej kosmetyczki. Wydaje mi się, że nie ma tu jakoś przesadnie dużo rzeczy, ale skromnie też nie jest. Brakuje tu więcej pielęgnacji, ale nie oszukujmy się - wyjeżdżając na wakacje po prostu nie ma na to czasu, więc nawet jej ze sobą zbytnio nie biorę. Każdy wyjeżdżając na wczasy chce jak najwięcej zobaczyć i zwiedzić, a nie siedzieć w domu i się pielęgnować.

Czy ktoś z Was bierze udział w tym wyzwaniu? Chętnie zobaczę Wasze kosmetyczki!
Czytaj dalej

sobota, 30 lipca 2016

Ulubieńcy kosmetyczny - lipiec 2016

Rzadko robię posta z ulubieńcami, ponieważ jeżeli jakiś kosmetyk zrobi na mnie wrażenie, staram się poświęcić mu oddzielny post. Dziś jest nieco inaczej, ponieważ kosmetyków tych nagromadziło się trochę, a mi po prostu ostatnio brakuje czasu by móc codziennie dla Was pisać. Dlatego dziś postanowiłam napisać post zbiorczy, w którym zaprezentuję Wam kosmetyki, które w tym miesiącu zrobiły mnie dobre wrażenie. Czasem miesiące są ubogie w dobre kosmetyki, ale teraz mam do testowania naprawdę sporo, więc mam nadzieję, że w przyszłym miesiącu też uda mi się taki post stworzyć. No to do dzieła! 


1. Catrice - All matt plus - 010 Light Beige - jest to jeden z dwóch produktów tu zaprezentowanych, któremu poświęciłam oddzielny post, ale w pełni na niego zasłużył. Jest to podkład, który w ostatnich miesiącach dbał o to, by moja twarz wyglądała lepiej. Kupiłam go na Iperfumy.pl. Myślę, że jeżeli ktoś szuka dobrego krycia i przyzwoitej trwałości, to będzie strzał w 10. Z tego co się orientuję wzięłam najjaśniejszy odcień i pasuje do mojej cery. 

2.  L'Oreal Volume Million Lashes - extra black - jest to moja pierwsza maskara L'Oreala, ale z pewnością nie ostatnia. Mam na obecną chwilę w użyciu chyba 5 czy 6 tuszów, a ostatecznie to zawsze do tego wracam z podkulonym ogonem. Przywykład do jego fajnego działania wydłużającego i mocno czarnego koloru. Ma super dużą szczoteczkę, której używanie nie sprawia problemów. Nie jest to tusz, który należy do najtańszych, ale warto wydać na niego nieco więcej. 

3. Kate Sculpting & Highlighting Kit - paletka do konturowania - jest to moja druga paletka tego typu. Pierwsza była marki Wibo i była to paletka dość mocna. Wystarczyło jedno pociągnięcie po różu czy rozświetlacza i można było uzyskać dość imponujące krycie. Tu z kolei mamy do czynienia z czymś delikatniejszym, subtelniejszym - idealnym do codziennego makijażu. Efekt jaki możemy uzyskać będzie zadowalający dla fanek naturalnego mejkapu. 



4. Smart Girls Gets More - pomadka - od miesiąca się z nią nie rozstaje i naprzemiennie używam z pomadką tej samej marki lecz w innym kolorze. Krycie jest fajne, kolorystyka również, a cena sprawia, że chce się sięgnąć po jeszcze więcej kolorów.

5. Rimmel Lasting Finish - baza pod podkład - jest to produkt, którego używam od niedawna, ale już zjednał sobie moją sympatię. W lato makijaż zmywa się z twarzy w błyskawicznym tempie, a ta baza znacznie przedłuża jego trwałość.

6. Farmona - Let's Celebrate - kremowy peeling myjący - dawno nie miałam pod prysznicem peelingu w takiej płynniejszej formie, a tak pięknie pachnącego to już w ogóle. Po nietrafionym zakupie peelingującej pianki o zapachu pinacolady z Organique na jakiś czas zaprzestałam kupowania kosmetyków o tym wariancie zapachowym. Ostatnio się przemogłam i skusiłam się właśnie na ten peeling. Nie jestem fanką mocnych zdzieraków i ten peeling sprawdza się u mnie dobrze, ładnie pachnie i przede wszystkim kosztuje niewiele.

 Macie swoich ulubieńców kosmetycznych w tym miesiącu? A może trafiły Wam się same buble?
Czytaj dalej

środa, 27 lipca 2016

Nowości: Perełki z secondhandu, Vinted, CCC i PEPCO - ubrania i dodatki

Jakiś czas temu pokazywałam Wam swoje nowości kosmetyczne jednak w ostatnim czasie pojawiło się też u mnie sporo nowych ubrań. Większość z nich pochodzi z lumpeksów - ostatnio w najbliższym mieście otworzono nowy secondhand, w którym znajduje się odzież angielska. Za każdym razem kiedy tam pójdę, trafiam na coś fajnego. Co lepsze, ubrać się może tam osoba, która jest zarówno chudzinką jak i ma trochę więcej ciałka, co bardzo mi odpowiada. Vinted, to również moje uzależnienie - ostatnio kupuję tam mniej, ale jeszcze co jakiś czas się zdarza. Coraz częściej wymieniam niepotrzebne rzeczy na inne, które bardziej mi się przydadzą. Na kolażach brakuje jeszcze kilku rzeczy, ale są w praniu. Może pokażę je innym razem.


Zaczynam od ubrać z sh. Jako pierwszą widzicie sukienkę marki Marks&Spencer. Jest to czarna sukienka z fajną, diamencikową aplikacją. Sukienka sięga mi lekko przed kolano, a dzięki naklejonym dodatkom nie wymaga zakładania dodatkowej biżuterii. Kosztowała 24 zł i wygląda jak nowa.  Dalsza część kolażu to czarny ażurkowy sweterek Atmosphere za 9,50 zł oraz lekka, półprzezroczysta narzutka Ocean Club wiązana w pasie. Kupiłam ją nawet z metką, więc kosztowała nieco więcej. Dałam za nią 20 zł. Sporo jak na sh, ale bardzo mi się spodobała.


Sweterek-włochacz - mój gwóźdź programu! Kupiłam go za bodajże 14 zł. Jest szary i co jakiś czas ma puszczoną srebrną nitkę. Jest bardzo przyjemny w dotyku. Będzie idealny na zimę. Dalej t-shirt w paski z diamencikową aplikacją, firma George. Swoją drogą bardzo często spotykam się właśnie z tą marką w sh. Bluzeczka z tyłu zapinana na złote guziki. Kosztowała 8 zł. Jest też zwykły aczkolwiek efektowny t-shirt firmy TU. Koszulka jest w odstające, groszkowe falbanki. Bardzo urocza i kosztowała tylko 5 zł.


W ty roku miałam deficyt spodenek - ku mojemu zdziwieniu upolowałam ich sporo właśnie w lumpeksie z odzieżą angielską. Pierwsze spodenki w palemki i kwiatki - lekkie i wiązane fajnym, grubym sznurem. Dalej spodenki w róże, jakby jeansowe. Wyglądają bosko! Kosztowały mnie 8 zł/szt. Czarno-białe spodenki  są  marki H&M i kosztowały 5 zł. Fajne, lekkie z gumką w pasie. Obok, łososiowe spodenki z pomponikami - są z Pepco, wkradły mi się do zdjęcia. Następnie zwykłe, czarne bawełniane spodenki w jakieś kwiatki oraz niebieskie w białe kropki - a'la jeansowe - kosztowały po 5 zł/szt.



Każda kolejna wizyta w sh kończyła się zakupem nowych spodenek. Pewnego dnia udało mi się kupić dwie pary zielonych spodenek. Te "czyste" są nieznanej mi marki Chino, z kolei drugie a'la moro są firmy Marks&Spencer. Kosztowały chyba 6 i 8 zł. Na środkowym zdjęciu dość kuse aczkolwiek ciekawe spodenki. Czarne ze strzępioną nogawką i grafitowe z koronkowymi wstawkami - obie marki Denim Co. Kosztowały po ok. 5-8 zł/szt. Na ostatniej pozycji są sandałki - kupiłam je w CCC z 10% rabatem za ok. 35 zł.


Teraz pora na zakupy Vintedowe. Kiedy w katalogu zobaczyłam tę czarno-białą, wzorzystą narzutkę z frędzlami - od razu wiedziałam, że będzie moja. Jest to dość ciepła narzuta, była w idealnym stanie. Kosztowała ok. 50 zł. Kolejne dwa zakupy, to neonowa sukienka Atmosphere oraz pastelowo-neonowy ażurkowy sweterek marki George. Kupiłam ten zestaw od tej samej wintedzianki i zapłaciłam 50 zł. 


Swojego czasu w mojej szafie brakowało mi również t-shirtów. Vinted przyszło mi z pomocą i upolowałam 3 koszulki za 30 zł. Są ładne, w nienagannym stanie. Zielona jest marki Atosphere, kolejna to zakup z C&A, ostatnia miała wyciętą metkę.


Miesiąc bez zakupu torebki, to miesiąc stracony! A jeszcze fajniej, kiedy zamiadt kupić, możesz się po prostu wymienić. Za chennelkę z pierwszego zdjęcia wymieniłam się z pewną Vintedzianką. Torebka jest piękna, ma również regulowany łańcuszek. W samym środeczku torebka kupiona w SinSay na wyprzedaży. Jej pierwotna cena wynosiła 70 zł, a ja kupiłam ją za 40 zł. Ma bardzo długie frędzle, które z pewnością nieco obetnę. Na ostatnim zdjęciu vintedowy zakup, torebka, za którą zapłaciłam 25 zł już z wysyłką. Piękna, twarda, trójkolorowa.


Ostatni kolaż przedstawia zakupy z Pepco. Pokazywałam je już jakiś czas temu na IG, ale nie każdy z Was jest tam zarejestrowany, więc pokażę je jeszcze raz. Kupiłam urocze ananasy za 4,99 zł, spodenki z pomponami za... Chyba 14,99 zł oraz spódniczkę we wzorki, która kosztowała 15-20 zł.

To byłoby na tyle. Najbardziej cieszą mnie zakupy w sh, ponieważ są niedrogie, a dobre jakościowo. Wiele osób mówi, że woli iść na wyprzedaże i kupić sobie t-shirty po 10 zł, niż zapłacić tyle samo za rzecz używaną - coś w tym jest, jednak... Ja kilka razy nacięłam się na rzeczach kupionych na wyprzedażach. Za jednym razem kupiłam dwa t-shirty w Reserved oraz spodenki i niby dresy w Sinsay - wszystkie te rzeczy po praniu wyglądały koszmarnie. T-shirty się zmniejszyły i sięgały mi do pępka, z kolei spodenki i dresy (były z tego samego materiału i w tym samym wzorze) straciły na jakości, a kwiaty znajdujące się na nich po prostu się wytarły. Kupując w sh wiemy, że ktoś te ubrania nosił, ale pewne jest też to, że ciuchy są najprawdopodobniej po kilku praniach i skoro nadal wyglądają jak nowe, na pewno na długo nam posłużą, dlatego szczerze wolę kupić używany ciuch z lumpeksu, niż tanią koszulkę z jakiejś sieciówki. Mimo to, każdy ma swój rozum i wie co dla niego najlepsze.  Teraz czekam na kolejne wypady do mojego ulubionego lumpeksu - szafę trzeba konkretnie zapełnić kiedy nadarza się okazja.

A Wy kupujecie w lupeksach? Lubicie oglądać rzeczy z tych miejsc na blogach? A może wolicie szaleć na wyprzedażach w centrach handlowych?

Czytaj dalej

wtorek, 26 lipca 2016

Manicure hybrydowy - Cosmetics Zone N12 Neon Intense Yellow, N1 Neon Dark Pink oraz różowy efekt syrenki

Przyszła pora na zmianę manicure. Poprzedni był już zniszczony, a top stracił blask. Wczoraj miałam wolny wieczór, oczekiwałam na koleżankę, więc w tej wolnej chwili postanowiłam stworzyć coś nowego. Ostatnio trafiło do mnie kilka nowości marki Cosmetics Zone i chciałam je wypróbować na paznokciach. Stworzyłam zatem soczysty, iście letni manicure, który rzuca się w oczy już z daleka. Jestem nim zachwycona. Lubię kiedy na paznokciach coś się dzieje. Udało mi się zapuścić trochę paznokcie, ale oczywiście znów dorwałam się do pilnika i skończyło się tak jak przeważnie od jakiegoś już czasu. Mimo, że moje paznokcie są krótkie, to poniższe zdjęcia najlepiej odzwierciedlają to, że nawet takie króciaki mogą wyglądać ładnie, zadbanie i schludnie.





Kolory użyte do powyższej stylizacji pochodzą z palety kolorów Cosmetics Zone. Są to kolory neonowe takie jak: N12 Neon Intense Yellow oraz N1 Neon Dark Pink. Całość stylizacji dopełnił różowy efekt syrenki tej samej marki. Jestem nim zachwycona i oczarowana. Nałożony na różowy lakier opalizuje na wiele różnych kolorów w zależności od kąta padania światła i są to: pomarańcz, żółty, a czasem nawet zieleń. Wygląda to po prostu pięknie.  Z pewnością chciałabym przetestować wszystkie kolory tych syrenek!

Co sądzicie o tym manicure? Co macie na swoich pazurkach?
Czytaj dalej

niedziela, 24 lipca 2016

Eveline Cosmetics - Spa! Professional - luksusowy ultra-wygładzający balsam pod prysznic mango i papaja

Nie wiem jak u Was, ale u mnie zapowiada się piękna i przede wszystkim słoneczna niedziela. W końcu! Mam nadzieję, ze Wy możecie się pochwalić tym samym, bo ja miałam już dość tej brzydkiej pogody i wszechobecnego zimna. Chciałabym dziś podzielić się z Wami recenzją luksusowego ultra-wygładzającego balsamu pod prysznic z linii Spa! Professional marki Eveline Cosmetics, ponieważ od miesiąca uprzyjemnia moje kąpiele i sprawia, że o nim, jako o jednym z nielicznych balsamów ciągle pamiętam.


Balsam mieści się w plastikowej tubie z zamknięciem na klik. Opakowanie jest elastyczne, dzięki czemu łatwo wydobywa się z niego balsam. Podejrzewam, że będzie tak do samego końca. Jedyne co nie odpowiada mi w tym opakowaniu, to strasznie mały otwór przez który wychodzi kosmetyk. Mógłby być większy, wtedy cały proces wydobywania byłby z pewnością szybszy. Konsystencja jest kremowa, dobrze się rozprowadza po wilgotnym ciele. Aplikuje go okrężnymi ruchami, a pozostały nadmiar kosmetyku spłukuję wodą.


Najbardziej podoba mi się w tym kosmetyku zapach - jest po prostu obłędny. Mieszanka owoców mango i papai, to strzał w dziesiątkę. Balsam ten to owocowa bomba zapachowa. Czuć ją przez jakiś czas w powietrzu. Woń ta utrzymuje się całkiem długo także na ciele.


W składzie znajdziemy takie cenne produkty jak olejek kokosowy, sojowy, arganowy, bioHyaluron Complex (składnik odpowiedzialny za nawilżenie głębokich warstw skóry) czy PhytoCellTec (roślinne komórki macierzyste, które pobudzają nasze komórki macierzyste do samoodnowy). Przy stosowaniu tego balsamu pod prysznic, całkowicie odstawiłam innego rodzaju smarowidła. Nie muszę używać balsamów. Moja skóra nigdy nie należała do zbyt suchych, więc nawilżenie jakie daje mi ten kosmetyk jest dla mnie zadowalające. Piękny zapach przekonuje mnie do systematycznego stosowania.

Używacie balsamów pod prysznic? Macie swój ulubiony?




Czytaj dalej

piątek, 22 lipca 2016

Aromatyczne dni z Passio24 - woski cytrynowy, różany, kawowy oraz tarty waniliowe

Wszelkiego rodzaju zapachy, to w moim pokoju po prostu "must have". Lubię otaczać się ładnymi woniami i chyba nie ma w tym nic nadzwyczajnego, w końcu jestem kobietą. Nie wszystkie zapachy lubię, są takie, których unikam jak ognia, a są też takie, do których ciągnie mnie niczym osę do słodkości. Zawsze cieszę się, gdy mogę przetestować nowe pachnidła, szczególnie jeżeli testowanie to pozwoli mi poznać nową markę. Tak też było tym razem. Miałam okazję wypróbować woski marki Passio24, z czego bardzo się cieszę.


Uwielbiam woski zapachowe! Są stosunkowo nieduże, a wydzielają z siebie potężną woń. Tych tart jeszcze nigdy nie widziałam, ale zachęciły mnie swoim wyglądem. Są dużo większe od wosków chociażby Yankee Candle, ale są też cieńsze. Nazwałabym je takimi plasterkami. Postanowiłam zatem wsadzać je w całości do kominka. Cytrynka jest to zapach orzeźwiający z wyraźną kwaśną nutką. Jest to zapach idealny na dni, w których jesteśmy pełni werwy, ponieważ ten wosk dodatkowo to podkreśli. Długo unosi się w powietrzu, jest intensywny, więc czuć go było w połowie domu.


Wosk kawowy przypadł mi najmniej do gustu, dlatego postanowiłam nie palić go w swoim pokoju, a przenieść się z nim na dół do strefy kawoszy. Raz w życiu spróbowałam kawy i nie wspominam tego za dobrze. Nie jest to zdecydowanie smak dla mnie, dlatego jakoś po prostu tej woni nie lubię. Moim rodzicom z kolei bardzo przypadła do gustu. Jest to typowy kawowy zapach z domieszką innych zapachów - jest tu na pewno dodatek czegoś słodkiego, odrobinka cynamonu, więc powiedziałabym, że jest to zapach kuchenny.


Jest też i róża. Zapach, który raz lubię, a raz nie. Wszystko zależy od dnia i intensywności zapachu. Powyższy był całkiem fajny. Bardzo kwiatowy - jak to róża, słodki, ale nie mdły. ładnie wypełniał cały pokój i sprawiał, że aż chciało się do niego wejść. 


Na sam koniec moje ulubione woski Creations. Jest to 8 mini tart o zapachu mojej ukochanej wanilii. Do kominka wsadzałam po dwie sztuki. Wanilia jest tu taka jaką lubię - słodka, kusząca i przebywając w jej otoczeniu od razu robi się cieplej na sercu. Z tylnego opakowania wiem, ze jest dużo wariantów zapachowych, które można ze sobą łączyć. Jest nawet jakaś propozycja - może w przyszłości z niej skorzystam jak tylko w moim posiadaniu znajdzie się więcej wosków Creations - kto wie! 

Znacie powyższe woski? Jakie zapachy są ogólnie Waszymi ulubionymi?
Czytaj dalej

środa, 20 lipca 2016

Nowości kosmetyczne i wygrane rozdanie

Dawno nie pokazywałam Wam swoich nowości, a nagromadziło się ich trochę, dlatego w związku z tym, postanowiłam rozdzielić je na dwa posty. Dzisiejszy w całości będzie dotyczył mojego zamówienia ze sklepu internetowego Iperfumy.pl. Udało mi się kupić dość sporo kosmetyków w przystępnych cenach, więc nie pozostaje nic innego jak tylko się cieszyć.


Pierwsze dwa kosmetyki to opalizujący olejek do kąpieli i pod prysznic oraz kremowy peeling myjący z linii Let's Celebrate marki Farmona.  Oba produkty są o zapachu pinacolady i muszę przyznać, że pachną obłędnie. Taki duet można kupić za 21 zł, jednak... Na stronie Iperfumy widnieje zakładka dotycząca aktualnych promocji. Warto ją odwiedzać, ponieważ często do zamówienia mogą zostać dołączane gratisy. Przy zakupie jednego z produktów marki Farmona dostałam drugi w prezencie, zatem cały zestaw kosztował mnie jedynie 15 zł.


Odżywka Kallosa w tubce zrobiła na mnie dobre wrażenie, więc tym razem skusiłam się na inne produkty tej marki. Dodałam do koszyka dwie odżywki Kallos do włosów suchych i zniszczonych bez spłukiwania. Kupiłam ją dla siebie i dla mamy. Dawno nie miałam odżywki bez spłukiwania, więc dla odmiany sięgnęłam właśnie po taki wariant. Mam nadzieję, że się sprawdzi. 

Na powyższym zdjęciu nie ma produktów przydatnych do samochodu - uwierzcie na słowo. To świetne, ociekające męskością litrowe żele pod prysznic marki Bohemia Gifts&Cosmetics. Kupiłam dwie sztuki, które mają już swojego właściciela i mam nadzieję, że zrobią na nim tak samo dobre wrażenie jak na mnie.


Kolejne nowości to żel po prysznic Tesori d'Oriente oraz żel oczyszczający Garnier ze szczotką. Żel kupiłam ze względu na fajne opakowanie, które wyposażone jest dodatkowo w plastikowy łańcuszek, dzięki czemu żel możemy powiesić pod prysznicem. Skusiłam się na wersję o zapachu kwiatu lotosu i mleka akacjowego. Niestety zapach nie przypadł mi do gustu - pachnie dość męsko. Z kolei żel oczyszczający jest super fajną sprawą i bardzo się cieszę, że skusiłam się na niego.


Powyższe podkłady są Wam chyba bardzo dobrze znane, ponieważ Catrice All Matt był na blogu recenzowany. Moje dobre zdanie na jego temat się nie zmieniło, więc zrobiłam mały zapas. Na pewno nie są to moje ostatnie buteleczki tego podkładu.

Tu mamy męski zestaw. Kupiłam go dla swojego taty i w jego skład wchodzą żel do golenia Gilette oraz 3 maszynki Gilette Blue 3. Tata bardzo lubi żele do golenia, wiec zakup tego był strzałem w dziesiątkę. Maszynki zawsze się przydadzą, więc prezent jak najbardziej zadowalający.


Latem nasze stopy odpoczywają w sandałkach i mają dostęp do świeżego powietrze. Są też sytuacje, że musimy założyć adidasy - staram się wtedy zawsze psikać swoje stopy, ponieważ wysoka temperatura nie sprzyja zachowaniu higieniczności. Skusiłam się na dezodorant do stóp 4w1 marki Farmona. Skończyły mi się też lekkie psikadełka. Dodałam do koszyka dezodorant z atomizerem Adidas Friuty Rhythm.


Ostatnim zakupem z Iperfumy jest szczotka do włosów Tigi Tigi Pro. Jest ona bardzo duża i idealna do moich w miarę gęstych włosów. Do tego fajnie wygląda.


Na sam koniec chciałabym pochwalić się Wam wygraną w rozdaniu u Magdy z bloga Immenseness Bloguje. Dostałam w paczuszce same wspaniałości. Najbardziej ucieszyła mnie paletka Wibo, ponieważ moja poprzednia nieco się uszkodziła. Cieszę się, że wzięłam udział w tym rozdaniu i serdecznie dziękuję Magdzie za jego organizację.

A do Was jakie kosmetyki wpadły w ostatnim czasie?
Czytaj dalej

wtorek, 19 lipca 2016

Jak nakładać podkład?

Nieskazitelna i promienna cera, to marzenie nie jednej z nas. To absolutne minimum, które ma pływ na nasz makijaż. Żaden prawidłowo wykonany makijaż nie może zostać wykonany z pominięciem zadbania o ten aspekt. Największy wpływ ma na to odpowiednio nałożony podkład - im dokładniej go nałożymy, tym lepszy efekt końcowy uzyskamy - bez dwóch zdań! Teraz rodzi się pytanie, jak nakładać podkład, aby ostateczny wygląd dawał uczucie naturalności, a przy tym maskował wszelkie niedoskonałości? Pomocny okazuje się dobór odpowiedniej techniki, a także kosmetyków. Poniżej chciałabym wymienić sposoby nakładania podkładu oraz wszelkiego rodzaju wskazówki, dzięki którym nakładanie podkładu palcami, gąbeczką czy pędzlem, może okazać się jedną z przyjemniejszych czynności podczas wykonywania każdego makijażu.  

Jak nakładać podkład

OGÓLNE ZASADY NAKŁADANIA PODKŁADU:

Zasada nr 1: oczyszczanie - przed aplikacją podkładu, nasza cera powinna zostać odpowiednio przygotowana. Pierwszym krokiem jest zatem dokładnie oczyszczanie. Aby zapewnić uczucie gładkości przez dłuższy czas, postaraj się minimum raz w tygodniu wykonać peeling całej twarzy. 
Zasada nr 2: nawilżanie - jest kolejnym ważnym aspektem. Nakładanie podkładu na suchą skórę może jedynie wyrządzić szkodę, ponieważ podkład uwydatnia wtedy wszystkie suche partie.
Zasada nr 3: baza pod podkład - często pomijana i niedoceniona, ale niesłusznie. Jest to kosmetyk wielofunkcyjny i stanowi tajemną broń wielu profesjonalnych wizażystów dbających o nieskazitelny wygląd gwiazd. Baza pod podkład Rimmel Primer Lasting Finish sprawia, że pory są mniej widoczne, koloryt cery jest poprawiony, a sam makijaż utrzymuje się na twarzy zaskakująco długo.  
Zasada nr 4: światło dzienne - nakładaj podkład zawsze wtedy kiedy Ci towarzyszy. Dzięki temu uda Ci się uniknąć smug, wszelkiego rodzaju nierówności czy tak bardzo niechcianego efektu maski.
Zasada nr 5: niezbędne minimum - staram się aplikować tyle podkładu, ile pozwoli Ci na uzyskanie naturalnego wykończenia. Nie warto przesadzać, bo można zrobić sobie po prostu krzywdę.
Zasada nr 6: kolejność nakładania - podkład najlepiej nakładać od czoła, zmierzając kolejno w stronę brody. Ważne jest też, by zaczynać od środka twarzy kończąc w kierunku zewnętrznych partii. 
Zasada nr 7: dokładność - zwróć uwagę na miejsca takie jak: okolice uszu, usta, kącik oczu czy linia włosów - te miejsca bardzo łatwo przegapić.

Nakładanie podkładu palcami

NAKŁADANIE PODKŁADU PALCAMI:

Aplikacja podkładu tą metodą jest niewątpliwie najszybszym sposobem nakładania podkładu. Nie zawaham się użyć stwierdzenia, że jest to chyba najpopularniejszy sposób, ponieważ nie potrzebujemy tu dodatkowych akcesoriów jak pędzel czy gąbeczki. Ta metoda z mojego punktu widzenia nie jest dość precyzyjna, poza tym istnieje większe prawdopodobieństwo nałożenia zbyt dużej ilości podkładu. Jeżeli jednak zdecydowałaś się na ten sposób, pamiętaj, że warto używać do tego podkładu o rzadszej konsystencji jak np. Rimmel podkład MATCH PERFECTION z efektem Pore Blurring. Jak powinno wyglądać nakładanie podkładu palcami? Pierwszą ważną czynnością jest przede wszystkim higiena - powinnyśmy zacząć od dokładnego umycia rąk. Następnie wyciśnij odpowiednia ilość podkładu na grzbiet jednej z rąk - zapewni to odpowiednią temperaturę podkładu, co w konsekwencji sprawi, że będzie się lepiej rozprowadzał i wchłaniał. Opuszkami palców drugiej dłoni nakładaj na twarz podkład w sposób punktowy. Ostatnim krokiem jest wklepanie lub delikatne wcieranie podkładu. Ruchy muszą być krótkie i precyzyjne oraz trwać do momentu równomiernego stopienia się z cerą. Umycie rąk po tej czynności, to konieczność.

Nakładanie podkładu gąbeczką

NAKŁADANIE PODKŁADU GĄBECZKĄ:

Mamy tu do czynienia z kolejną popularną metodą aplikacji podkładu, niezależnie od ich konsystencji. Uzyskane krycie jest tu zdecydowanie słabsze, jednak zapewnia naturalny efekt. Nakładanie podkładu gąbeczką wymaga precyzji, którą można wypracować przy odrobinie praktyki. Sposób ten, w porównaniu z aplikacją palcami, jest bardziej higieniczny, jeżeli tylko pamiętamy o częstych wymianach czy myciach gąbeczek. Jak powinno wyglądać nakładanie podkładu gąbeczką? Jeżeli masz gąbeczkę silikonową, to warto wiedzieć jak z nią postępować. Gąbeczki te pochłaniają sporą ilość podkładu i aby tego uniknąć, przed każdym użyciem namocz j a wodą i wyciśnij. Dzięki tej czynności podkład wchłonie zdecydowanie mniej kosmetyku. Następnie wyciśnij odpowiednią ilość podkładu na grzbiet jednej z rąk i nabierz za pomocą gąbki niewielką ilość. Podobnie jak w przypadku nakładania podkładu palcami zaczynaj od czoła w kierunku brody, rozpoczynaj także od środka twarzy kierując się na boki. Pozostały na gąbeczce podkład wykorzystaj do doprecyzowania makijaży miejsc problematycznych. Pamiętaj o dokładnym umyciu gąbki.

Nakładanie podkładu pędzlem

NAKŁADANIE PODKŁADU PĘDZLEM:

Jeżeli sposób z palcami czy gąbeczką nie jest dla Ciebie satysfakcjonujący, pozostały jeszcze pędzle.Wizażyści uznają tę metodę za najbardziej profesjonalną i przy tym ekonomiczną, ponieważ odpowiednio dobrany do tego celu pędzel, nie pochłania podkładu, a co za tym idzie, starcza on nam na długo. Na rynku dostępnych jest wiele modeli pędzli z różnego rodzaju włosiami, od naturalnych po syntetyczne. Zatem jak nakładać podkład pędzlem? Bardzo ważny jest tu dobór odpowiedniego pędzla - najlepiej sprawdzi się taki, który będzie wąski i zaokrąglony o średniej gęstości włosia. Pędzle mają tendencję do nabierania większych ilości podkładu niż potrzebujemy, więc by tego uniknąć zaaplikuj odpowiednią ilość na dłoń i stamtąd pobieraj go dopiero na pędzel. Nakładanie podkładu zaczynaj od policzków oraz nosa i kieruj się ku zewnętrznym partiom twarzy. Stosuj delikatne i koliste ruchy. Stożkowatą krawędzią pędzla staraj się rozetrzeć podkład w takich miejscach jak: skrzydełka nosa, okolice oczu i ust. Na koniec pamiętaj o dokładnym umyciu pędzla, najlepiej w delikatnych środkach myjących jak zwykłe mydło czy w specjalnych środkach jak w szamponie do pędzli.

Jak widzicie, nakładanie podkładu to nic trudnego. Każda z tych technik jest pewnie każdej z Was bardzo dobrze znana, jednak mam nadzieję, że dzięki temu wpisowi, choć kilka osób dowiedziało się o kilku istotnych sprawach. Bez względu na to, jaką metodę wybierzecie, najważniejsze jest stosowanie się do kilku podstawowych zasad, które zagwarantują nam naturalny efekt zdrowej i promiennej cery.


Jakim sposobem aplikujecie podkład  na twarz? Używacie dłoni, gąbeczek czy pędzli?

Czytaj dalej

poniedziałek, 18 lipca 2016

Żylaki nóg - skąd się biorą, co im sprzyja i jak je leczyć?

Żylaki to bardzo powszechny problem, który dotyczy wielu kobiet. Jest to widoczne, odcinkowe i trwałe rozszerzenie się żyły czy też żył układu powierzchniowego.  Na różnego rodzaju dyskomfort związany z niewydolnością żył kończyn dolnych skarży się, aż 72%. Uwarunkowania genetyczne w dużej mierze sprzyjają powstawaniu żylaków i dziedziczyć je można nie tylko po rodzicach, ale i dalszych pokoleniach, tj. naszych dziadkach czy pradziadkach. Poza tym, brak sportu oraz zła dieta również wzmaga ich powstawanie. Warto podkreślić, że problem te nasilają się z wiekiem. 


PRZYCZYNY POWSTAWANIA:
Żylaki dzielą się na pierwotne lub wtórne i każdy rodzaj ma inne przyczyny powstawania. Żylaki pierwotne rozwijają się same i odpowiadają za nie głównie uwarunkowania genetyczne, które doskonale współpracują z takimi aspektami jak nasza praca, która wiąże się z długą pozycją siedzącą lub stojącą, styl życia, wielokrotna ciąża czy po prostu nadmierny wysiłek fizyczny. Z kolei żylaki wtórne są następstwem istniejących bądź przebytych stanów chorobowych, które powodują permanentny zastój krwi w naszym układzie żylnym. Najczęstszą przyczyną wywołującą żylaki wtórne są zapalenia żył głębokich. Jeżeli nasze mięśnie są słabe, dodatkowo mało się ruszamy, a nasze zastawki są uszkodzone, krew zaczyna się cofać, co prowadzi do wzrostu ciśnienia krwi. Krew coraz bardziej napiera na ściany żył w nogach, które rozciągają się i niestety nie wracają już do swojego pierwotnego stanu. Skóra nad nimi staje się cienka, błyszcząca i napięta. Sam żylak jest nabrzmiały, a także niedotleniony i widoczny jest jako niebieska, wypełniona zgrubieniami kręta linia.

JAK JE LECZYĆ?
Metod leczenia żylaków jest kilka i zależne są od stopnia ich zaawansowania czy opinii lekarza (tu możecie poczytać o leczeniu żylaków nóg: https://www.tourmedica.pl/artykuly-medyczne/leczenie-zylakow/). Jednak tylko operacja gwarantuje pozbycie się problemu.  W początkowym etapie choroby można zastosować metody zachowawcze, którymi są: zmiana trybu życia (wzbogacenie do o ćwiczenia fizyczne i zmianę nawyków żywieniowych), terapia uciskowa (polega na noszeniu opasek, pończoch i rajstop uciskowych - mają one różne stopnie ucisku), masaż pneumatyczny (wykonuje się go przy użyciu specjalistycznych nadmuchiwanych mankietów), a także leczenie farmakologiczne ( polega na używaniu preparatów bogatych w diosminę, hesperydynę czy rutynę). Innymi metodami walki z żylakami są: skleroterapia, która jest bardzo powszechną metodą leczenia, a uzyskane efekty są porównywalne do operacji. Dużą zaletą jest możliwość ambulatoryjnego leczenia, które skraca czas całego leczenia do godziny lub dwóch, a pacjent może funkcjonować bezpośrednio po zabiegu. Polega ona na wprowadzeniu za pomocą strzykawki środka obiterującego, tj. polidocanol. Wyróżniamy również metody endowaskularne, które są nowoczesne i mało inwazyjne. Zaliczamy do nich ablację laserową i termoablację falami o częstości radiowej. Eliminację żylaków wykonuje się pod znieczuleniem miejscowym. Kolejnym sposobem na pozbycie się żylaków jest leczenie operacyjne, które zaleca się pacjentom, u których występują powikłania w postaci krwawień owrzodzeń czy zapaleń.

DOMOWE SPOSOBY NA ŻYLAKI 
Domowe sposoby raczej nie sprawią, ze problem zniknie jak ręką odjął, jednak na pewno nie zaszkodzą. Wymienione przeze mnie sposoby są w zasadzie sposobami postępowania. Pomocne przy pozbywaniu się żylaków, a przynajmniej przy pojawianiu się nowych jest zwiększenie aktywności fizycznej. Można także relaksować się po pracy w odpowiedni sposób, którym jest odpoczywanie z kończynami dolnymi, które są uniesione powyżej poziomu serca. Powinniśmy ograniczyć długotrwałe stanie czy siedzenie z nogami zgiętymi pod kątem prostym  stawach biodrowym i kolanowym. Ograniczenie alkoholu byłoby również mile widziane.  Wysokie temperatury także nie wpływają pozytywnie na niwelację żylaków. Jeżeli mamy nadwagę, to redukcja masy ciała może okazać się bardzo pomocna. Należy także unikać butów na wysokim obcasie.

Problem żylaków nie powinien być bagatelizowany, a leczony już od samego początku, najlepiej w chwili, kiedy je zauważymy, co sprawi, że proces leczenia nie będzie, aż tak długotrwały i ciężki jak w przypadku zaawansowanych żylaków. Przykre jest to, że problem ten dotyka także ludzi w bardzo młodym wieku, dlatego ważne jest odpowiednie dbanie o siebie i wprowadzenie w codzienne życie domowych sposobów na walkę z żylakami. 

Czy Wy lub ktoś z Waszych bliskich ma żylaki? Jak radzicie sobie Wy lub Wasi bliscy z ich eliminowaniem?
Czytaj dalej

piątek, 15 lipca 2016

Opalanie - kosmetyki, których używam na co dzień

Lato nas rozpieszczało. Nie wiem jak u Was, ale u mnie powoli zaczynało brakować skali na termometrze. Nie lubię, aż takich upałów, głównie spędzam wtedy czas w domu, ale kiedy już muszę wyjść, staram się używać różnego rodzaju produktów przeznaczonych do opalania. W grupie produktów, których obecnie używam znalazły się przyśpieszacze opalania Eveline Cosmetics oraz Dax Sun, samoopalacz Eveline Cosmetics, balsam brązujący Perfecta i emulsja do opalania Dax Sun oraz emulsja marki Cera plus.


Produktem, którego używałam najczęściej i w pierwszej kolejności był olejkowy balsam brązujący marki Perfecta. Nie będę się nad nim zbyt długo rozwodzić, ponieważ nie tam dawno pojawiła się jego recenzja, a ja nie chciałabym się powtarzać, więc w skrócie powiem, że... Balsam nie jest typowym samoopalaczem. Daje bardzo delikatne wykończenie, na samym początku niemal niezauważalne. Po kilku użyciach ciało wygląda na delikatnie muśnięte słońcem, więc nie ma co obawiać się o ewentualne zacieki czy złe pokrycie. Pachnie bardzo ładnie i ma przyjemną konsystencję.


W swojej kosmetycznej karierze miałam kilka produktów do opalania Eveline Cosmetics, jednak z tym mam do czynienia po raz pierwszy. Jest to Amazing Oils Sun - przyśpieszacz opalania z niskim filtrem 10 SPF. Bardzo fajnie używało mi się tego olejku, ponieważ dość szybko wysycha i nie pozostawia tłustej warstwy, a co za tym idzie, nic się do nas nie lepi i nie przykleja. Nie brudzi ubrań, jednak lepiej jest go aplikować za pomocą rąk lub będąc rozebranym - produkt jest olejkiem i kiedy pryśnie nam na ubranie, to nie wiadomo co się stanie, plamy murowane. Używałam go kilka razy wychodząc na słońce, jednak spektakularnej opalenizny niestety nie ma, ale winę za to biorę na siebie, ponieważ przy prawie 50-cio stopniowych upałach nie wytrzymywałam zbyt długo na dworze. Jednak dzięki niemu moja skóra była fajnie nawilżona. Nie jestem osobą, która lubi leżeć plackiem na dworze i się opalać - wręcz przeciwnie, mogę stwierdzić, że tego nie lubię, jednak nieco bardziej opalona chciałabym być, więc w dalszym ciągu będę smarowała się tym specyfikiem wychodząc na słońce choć na chwilę.


Kolejny olejek Eveline Cosmetics, Selftan - arganowa mgiełka samoopalająca do twarzy i ciała. Produkt ten miałam już w tamtym roku, w tym roku również go zakupiłam, ponieważ byłam z niego wcześniej zadowolona. Jestem blada, nie ma co się oszukiwać, dlatego na co dzień jestem ostrożna przy wyborze takich produktów, ponieważ wiadomo jaką samoopalacze potrafią czasem zrobić krzywdę. Olejku użyłam w tym roku raz i muszę przyznać, że efekt jaki uzyskałam bardzo mnie ucieszył. Użyłam go na nogi, ponieważ ręce mam całkiem fajnie opalone, a po godzinie były one ciemniejsze. Nie było to mocne przyciemnienie, powiedziałabym nawet, że delikatne, ale liczyło się to, że moje nogi już tak bardzo nie odbijają światła i nie rażą ludzi w oczy. Spodziewałam się, że olejek będzie miał brązową czy pomarańczową barwę, tymczasem jest przezroczysty. Nanosiłam go rękami, starałam się zrobić to równomiernie i chyba mi się udało, bo wygląda to ładnie z każdej strony.


Kolejny przyśpieszacz opalania, tym razem marki Dax z serii Sun. Przyśpieszacz ten jest świetną alternatywą dla osób, które nie lubią olejków. Jeszcze go nie używałam, ponieważ postanowiłam wypróbować najpierw olejek, jednak jeżeli pogoda będzie nadal dopisywała, to na pewno w końcu go użyję. Czytałam na jego temat wiele pozytywnych opinii na wizażu, dlatego chciałam go tu również zaprezentować. Jestem ciekawa czy te pochwały się u mnie sprawdzą.


Emulsja do opalania o zapachu brazylijskiej pinacolady z dodatkiem olejku kokosowego - istny raj dla nosa. Emulsja ta pachnie obłędnie. Ma fajną konsystencję, która dobrze rozprowadza się na ciele. Ochrona jaką gwarantuje nam ten specyfik jest wysoka, ponieważ jest to, aż 50 SPF. Jest to produkt idealny kiedy planujemy przesiadywać na słońcu przez dłuższy czas, ponieważ chroni nasze ciało przed szkodliwym promieniowaniem. Podoba mi się opakowanie, jest ono w formie zakręcanej saszetki, dzięki czemu zajmuje mało miejsca, a można ją także schować do kieszeni.


Ostatnim produktem  jest emulsja z wysoką ochroną przeciwsłoneczną  SPF30 wodoodporna marki Cera plus. Produkt pochodzi z linii Ciało Plus Solutions. Nie powiedziałabym, że jest to, aż tak wysoka ochrona, bo filtr SPF30, to wcale nic wielkiego. Emulsja zamknięta jest w fajnym i wygodnym opakowaniu. Zapach produktu jest delikatny i nienachalny, konsystencja gęsta, ale dobrze się rozsmarowuje. Produkt idealny na plażę, kiedy zażywamy kąpieli, ponieważ jest wodoodporny. Stanowi dobrą ochronę naszego ciała. Można stosować ją również na twarz, co niewątpliwie jest kolejnym walorem tego produktu. Używam go chętnie, gdy przebywam długi czas na dworze. Moja mama podbiera mi go i smaruje nim nos, ponieważ jest podatny na szybkie opalanie.


Tak wyglądają moje produkty do opalania, których używam na obecną chwilę. Jak widzicie, są to głównie samoopalacze i przyśpieszacze, ponieważ bardzo wolno się opalam, powiedziałabym, że nawet zaskakująco wolno (4 dni na kajakach, wszyscy spaleni, a Natalia blada jak ściana), a kiedy już się opalę, to jest to jak w tamtym roku - pół nogi, bo oczywiście byłam na turnieju plażówki i siedziałam bokiem do słońca. Także może przygody z opalaniem są wręcz przykre, dlatego ratuję się jak mogę.

A Wy czego używacie do opalania?

Czytaj dalej