piątek, 31 lipca 2015

Denko - lipiec 2015

Cześć. Bardzo długi czas nie dodawałam denka. Był miesiąc, w którym robiłam porządki i w pozbyłam się wszystkich pustaków danego miesiąca i postanowiłam, że przestanę je robić. Na prośbę jednej z czytelniczek, wracam do denek - nie wiem czy uda mi się dodawać je systematycznie, bo różnie to bywa, ale postaram się. Dzisiejsze denko składa się z 21 pozycji. Dużo produktów jednej kategorii jest w większej ilości, ponieważ zabrałam z Olsztyna swoją kosmetyczkę, a tam miałam dużo produktów napoczętych i niewykończonych, dlatego lipiec ogłaszam miesiącem zużywania.


1. Balea - Paradise Beach - żele Balea cieszą się niesłabnąca popularnością. Wszystko za sprawą niskiej ceny, pięknych zapachów i cudnych szat graficznych. Ja również należę do grona ich wielbicieli i bardzo ubolewam, że mam do nich tak słaby dostęp. Czasem udaje mi się zamówić jakieś produkty dzięki innym blogerkom lub wygrywam je w rozdaniach, co bardzo mnie cieszy. Mam jeszcze w zapasie kilka sztuk żeli, zużywają się u mnie błyskawicznie. 
2. Szampon Le Petit Marseiliais - szampon o zapachu jabłuszka, fajnie mył włosy, a zapach długo na nich zostawał. Niestety wzmagał on mój łupieżowy problem, dlatego więcej się nie spotkamy.
3. Szampon Planeta Organica - szampon o zapachu mango, nawilżający. Bardzo fajnie się u mnie sprawował. Dobrze oczyszczał włosy, troszkę je plątał, więc konieczne było użycie odżywki, ale mimo to lubiłam go. Czy kupię ponownie, tego nie wiem - zobaczymy.
4. Bielenda - cukrowy peeling do ciała antycellulitowy - Bardzo chętnie zakupię go ponownie. Ma piękny zapach, fajnie zdziera martwy naskórek i ogólnie świetnie sprawował się w kąpieli. Działania antycellulitowego nie zauważyłam, ale i na nie nie liczyłam.
5. Nizoral - szampon przeciwłupieżowy - moje lekarstwo, kiedy jakiś szampon zawiedzie. Mam nadzieję, że moja skóra głowy nie przyzwyczai się do niego i będę mogła go używać co jakiś z powodzeniem.

 
6. Garnier - dezodorant - lubiłam go, kupiłam na promocji i sięgnę po niego jeszcze raz, jeżeli w korzystnej cenie go dorwę. Duża pojemność, starcza naprawdę na długo.
7. i 8. - płyn micelarny BeBeauty w starej i nowej odsłonie. Jeden ode mnie z domu, drugi z Olsztyna. Lubię je, kupuję bardzo często - to moje naste opakowania.

9. Podkład Synergen  - kiedyśbardzo go lubiłam, bo był podkładem antybakteryjny. Teraz takiego nie potrzebuję, więc nie przewiduję ponownego zakupu. Lubiłam go, dobrze się u mnie sprawował, ale teraz używam czegoś innego.
10. Lirene nature matte - podkład okazał się dla mnie za ciemny (kupiłam go wczesną wiosną), jednak rozrabiałam go ze znacznie jaśniejszym i jakoś dawał radę. Latem znacznie lepiej prezentuje się na twarzy, więc go dokończyłam. Mimo to, nie kupię go. Wolę podkład, który pasuje mi o każdej porze roku, bez zbędnej zabawy w mieszanie.
11. Ingrid - podkład, którego opakowanie okazało się wielkim niewypałem, ponieważ podczas brania go w ręce, brokat z napisów pozostawał na nich, a potem został przenoszony na twarz. Chciałam napisać reklamację, ale firma Ingrid napisała mi, że nie mają takiego działu, bo nigdy jeszcze nikt nie chciał czegoś reklamować. Byłam pierwsza, a i tak nie mogłam niczego zareklamować - wielki minus dla firmy.
12. Lovely - maskara pump up - jeden z moich ulubinych tuszy. Każdy go zna, nie ma co się nad nim rozwodzić. 
13. Avon - tusz do rzęs Aero - za to ten okazał się totalnym niewypałem. Więcej go nie kupię, ponieważ na rzęsach jest bardzo mizerny.
14. Avon Super Full - maskara, którą bardzo fajnie malowało mi się rzęsy, lubiłam ją za to, że świetnie je rozdzielała.


 15. Neutrogena - peeling do stóp - ogólnie rzadko używam tego typu kosmetyków do stóp, bo średnio się u mnie spisują. Wolę użyć tarki/pumeksu i solidnie je wykremować.
16. Organic Shop - krem do rąk - lekki, fajny kremik na co dzień, dla osób niewymagających. Bardzo miło go wspominam i na pewno kupię, jeżeli się z nim spotkam.
17. BioSilk - jedwab - nie lubię jedwabiów do włosów, ponieważ nie przynoszą one na moich włosach pożądanych efektów. Ten dostałam, szkoda było go wyrzucić, więc zużyłam razem z mamą.
18. Bania Agafii - peeling do ciała - bardzo go lubiłam. Miał fajny, nietypowy zapach, cena przystępna, opakowanie bardzo praktyczne, zdzierał całkiem przyzwoicie.


19. Rimmel Match Perfection - kolejny podkład, tym razem mój podkładowy ulubieniec. Zużyłam już 3 butelkę i nie planuję póki co zmieniać go na inny podkład.  
20. MaxFactor - Lasting Performance - zużywałam go bardzo długo, ale... Ten był za to dla mnie za jasny latem. Używałam go zimą i wiosną, bo odcień miał dla mnie idealny. Teraz zostało go niewiele, więc postanowiłam zużyć do końca, by nie stracił daty ważności, ale chętnie wrócę do niego zimą.


21. Cameleo - brązowy szampon koloryzujący - bardzo szybko zmywał się z włosów. Po 2 myciach prawie nie było po nim śladu. Więcej nie kupię.
22. Próbki: Sylveco - krem pod oczy i podkład Pharmaceris - tu nie mam za wiele do powiedzenia, poza tym, że podkład był oczywiście za ciemny.

Tak przedstawia się moje licowe denko. Sierpniowe zużycia będą zapewne bardzo ubogie, ponieważ rozpoczęłam zużywanie wszystkich nowych kosmetyków, także z większości na pewno nie zdołam zużyć.

A jak tam Wasze zużycia?
Czytaj dalej

czwartek, 30 lipca 2015

Soyeux D'OR - woda perfumowana dla kobiet

Cześć. Nie pamiętam kiedy pisałam Wam o jakimś zapachu, a ostatnio nadarzyła się okazja bym mogła wypróbować coś zupełnie nowego. W moje posiadanie wpadła woda perfumowana Soyeux D'or o dość niebanalnym wyglądzie. Swoją drogą jest to zupełnie nieznana mi firma. Czy zapach mi się spodobał, dowiecie się tego niżej. Niestety nie znalazłam żadnego opisu producenta, więc przejdę od razu do rzeczy.

Moja opinia:
 Woda perfumowana znajduje się w pokaźnym, szklanym flakoniku o pojemności 100 ml. Całość utrzymana jest w złoto-ecru kolorystyce. Sama woda ma żółtą barwę. Flakon ozdobiony jest jakby skórką o wężowym wzorze i fakturze. Zatyczka jest złota i można się w niej przejrzeć. Sam zapach nie przypadł mi do gustu, ale wiedziałam, że będzie to zapach, który spodoba się mojej mamie, dlatego to ona zajęła się testowaniem.


Jest to dość ciężka woń, idealna dla dojrzałej kobiety. Nie sądzę by spodobał się on nastolatkom i nieco młodszym kobietom. Zapach utrzymuje się dość długo na ubraniach, na skórze nieco krócej. Atomizer bardzo dobrze rozpyla wodę, nie zacina się i sprawuje póki co bardzo dobrze. Cena tej wody perfumowanej to ok. 45 zł za 100 ml, czyli tak naprawdę niewiele. Pojemność jest duża i starczy na bardzo wiele użyć, dlatego cenę uważam za bardzo kuszącą.

Jakie są Wasze ulubione perfumy?
Czytaj dalej

środa, 29 lipca 2015

Pierre Rene Professional - lakier do paznokci w odcieniu 315

Cześć. Przygotowałam dla Was kolejny pościk paznokciowy i zarazem kolejną recenzję lakieru. Ten od Pierre Rene gości u mnie po raz pierwszy, dlatego cieszę się, że miałam szansę go wypróbować. Od razu zdradzę, że jestem nim zachwycona zarówno jeżeli chodzi o kolor, trwałość i krycie.


Informacje od producenta:
Nowa formuła, innowacyjny pędzelek ,  zaskakujące możliwości! Profesjonalna formuła – Expert Gel Technology zawierająca akryl i poliester. Efekt 3 D – głęboki i nasycony kolor oraz wysoki połysk! Żelowa formuła zapobiega odpryskiwaniu i ścieraniu gwarantując perfekcyjny wygląd paznokci przez wiele dni. Łatwy w użyciu, nowy pędzelek „double touch” gwarantuje szybki i estetyczny manicure! Wyjątkowa długotrwałość  manicure– 7 dni, a nawet więcej! Click System zapobiega wysychaniu lakieru w butelce Nie zawiera toluenu, formaldehydu, ftalanów. Cena: 11,99 zł / 11 ml.


Moja opinia: 
Buteleczka w podstawie ma kształt rombu - dość ciekawy wzór. Lakier posiada długi i szeroki pędzelek, który wolałabym, aby był nieco mniejszy, bo mam problemy z malowaniem małego palca. Kiedy dojeżdżam do samej góry, zawsze ubrudzę skórki. Poza tym, wolę pędzelki zaokrąglone. Podczas zakrcania lakieru słychać "pyknięcie", co informuje nas o dodatkowym zabezpieczeniu przed niepożądanym otwarciem. Kolor jaki przypadł mi w udziale to odcień nr 315 i jest to nic innego jak nieco ciemny róż.


Pierwsza warstwa zapewnia w miarę dobre krycie, ale do idealnego zakrycia płytki potrzeba dwóch warstw. Wtedy jest idealnie. Lakier bardzo szybko wysycha, co było dla mnie miłym zaskoczeniem. Kolor jest piękny i jeszcze piękniej prezentuje się na paznokciach. Zostaje na nich zaskakująco długo. Dziś mija 3 dzień od pomalowania i widać jedynie delikatne przetarcia na końcówkach paznokci. Warto nadmienić, że nie zabezpieczałam go żadnym topem. Wcześniej pomalowałam nim jedną rękę na próbę i mogę śmiało powiedzieć, że zmywa się go bardzo szybko i sprawnie, a dodatkowo nie odbarwia płytki. Cena adekwatna do jakości i wielkości. A tak lakier wygląda na paznokciach:


 Połączyłam go z Rimmelowym nudziakiem, gdyby ktoś chciał wiedzieć. Tym razem nie pokusiłam się o żadne zdobienie, ponieważ lakiery same w sobie bardzo mi się podobały i zdecydowanie trafiają w mój gust.

Jak Wam się podoba? Znacie lakiery Pierre Rene?
Czytaj dalej

poniedziałek, 27 lipca 2015

Eveline - BB Magic Gloss 368 oraz maseczka żelowa do twarzy, szyi i dekoltu

Cześć. Dzisiejszy pościk pisany w bardzo dużym pośpiechu, więc może być nieco chaotyczny, za co z góry przepraszam. Chciałabym wyrazić swoją opinię na temat maseczki żelowej oraz błyszczyka do ust marki Eveline Cosmetics.

Informacje od producenta:
BŁYSZCZYK: Pielęgnuje usta nadając im uwodzicielski wygląd i olśniewający blask! Innowacyjne połączenie produktu do pielęgnacji i makijażu ust. Odżywcza formuła bogata w unikalne składniki aktywne chroni usta przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi. Cena: 10,14 zł / szt.
MASECZKA: Doskonale pielęgnuje bardzo suchą skórę. Silnie skoncentrowana formuła pobudza komórki do intensywnej odnowy, głęboko nawilża i wygładza. Redukuje zmarszczki, linie mimiczne i bruzdy. Doskonale liftinguje i napina. Nowatorska żelowa formuła tworzy na skórze napinającą mikrosiateczkę, przywraca cerze elastyczność i blask. Skóra jest doskonale nawilżona, wygładzona i świeża. Cena: 3,59 zł /szt.

Moja opinia:
Odkąd zakochałam się w różnego rodzaju szminkach, błyszczyki zeszły na dalszy tor. Czasem zdarzało mi się do nich wracać, jednak bardzo rzadko, dlatego możliwość przetestowania tego błyszczyka była dla mnie idealną okazją do powrotu. Błyszczyk zamknięty jest w standardowym dla tego produktu opakowaniu, nakładanie za pomocą aplikatora, który w kontakcie z ustami jest bardzo przyjemny. Opakowanie przezroczyste, więc możemy kontrolować zużycie.

  

Na ustach prezentuje się bardzo naturalnie i delikatnie. Konsystencja łatwo się rozprowadza, ale jest dość klejąca, co jest trochę niekomfortowe. Ogólnie pogoda nie rozpieszcza, jest bardzo wietrznie, dlatego mając rozpuszczone włosy, kleją się one do ust - dlatego chętniej sięgam po szminki. Tak wygląda na skórze i na ustach:

  

Kolejnym produktem, którym opiszę w tej edycji testowania z Eveline jest żelowa maseczka do twarzy, szyi i dekoltu, która mieści się w pojedynczej saszetce, która niczym nie wyróżnia się na tle innych maseczek - a szkoda, bo warto na nią zwrócić uwagę. Konsystencja jest żelowa, nie spływa z twarzy i bardzo ładnie panie. Ciężko mi powiedzieć co to za zapach, w każdym razie większości z pewnością przypadnie do gustu.
  

Saszetka starczyła mi jedynie na jedno użycie, więc na pewno nie mogę stwierdzić, czy maseczka odmładza skórę i w jakiś sposób działa przeciwzmarszczkowo, jednak po jednej aplikacji mogę powiedzieć, że jest to solidna dawka nawilżenia. Skóra po niej jest gładka i delikatna w dotyku - aż ma się ochotę smyrać po budzi cały dzień. Jednym z jej zadań jest także łagodzenie podrażnień, a ja jako takich na twarzy nie mam, więc ciężko mi powiedzieć jak sobie z nimi radzi. Nawilżenie jest dla mnie bardzo ważne, a ta maseczka jest w stanie zapewnić je mojej skórze, dlatego zapewne jeszcze nie raz po nią sięgnę.

Używacie błyszczyków? Jaka jest Wasza ulubiona maseczka?
Czytaj dalej

niedziela, 26 lipca 2015

Yankee Candle - Sweet Strawberry - słodkie truskawki

Hej. Przyszła pora na recenzję kolejnego wosku. Tym razem jest to czas na coś owocowego, co skusiło mnie swoim wyglądem. Ale czy zachęciło do ponownego zakupu? O tym przekonacie się przechodząc do poniższej części posta, w której opisuję wosk Sweet Strawberry.

Informacje od producenta:
Truskawki z domieszką truskawek bogato przyprawionych truskawkową esencją... Ot, przepis na letni deser idealny – delicję, która zadowoli najbardziej nawet wybrednego łakomczucha, która nierozerwalnie kojarzy się z początkiem lata i która skrywa w sobie ogromną, aromaterapeutyczną moc. Wosk Sweet Strawberry to hołd dla prostoty i zapach pod każdym względem pozytywny. Esencja pozytywnie pobudza, optymistycznie nastraja i pomaga przetrwać – w oczekiwaniu na przyjście kolejnego, truskawkowego sezonu – najbardziej szare i przykryte jesienną i zimową pluchą dni. Cena: 7 zł / sztuka


Moja opinia:
 Po wosku oczekiwałam dużej słodyczy, jak sama jego nazwa na to wskazywała, jednak troszkę się rozczarowałam. Zapach jest bardzo delikatny. By cokolwiek poczuć należy ukruszyć go bardzo dużo (swoją drogą dziwię się, że wiele osób określa go mianem intensywnego). Kiedy w końcu roztopimy odpowiednią ilość, w powietrzu unosi się ładny, aczkolwiek nieprzesłodzony zapach truskawek, który nie do końca odzwierciedla te naturalne, jednak mimo to jest to bardzo przyjemny zapach.


Dość długo unosi się w powietrzu. Według mnie jest idealny na lato, szczególnie na tę truskawkową porę. Nie mdli, nie wywołuje bólu głowy i całkiem przyjemnie przebywa się w jego towarzystwie, mimo, że miałam inne oczekiwania co do niego. Ten, jak i wiele innych wosków możecie kupić na goodies.pl.

Znacie wosk Sweet Strawberry? Co o nim sądzicie?

Czytaj dalej

sobota, 25 lipca 2015

Eveline Cosmetics - Arganowa mgiełka samoopalająca do twarzy i ciała oraz rajstopy w sprayu

Cześć. Przez trzy tygodnie byłam opiekunką 24 godziny na dobę. Teraz dzieciaki wróciły do rodziców na jakiś czas, ale jeszcze wracają, więc muszę się dobrze zregenerować. Recenzje pisałam po nocach, by mieć cokolwiek na zapas i nie stracić systematyczności, bo potem ciężko do tego wrócić. Mam dziś dla Was recenzję dwóch kosmetyków marki Eveline Cosmetics, a są nimi agranowa samoopalająca mgiełka do twarzy i ciała, a także rajstopy w sprayu. Będzie to kolejna recenzja zbiorcza, ponieważ dostałam do testów tyle produktów od Eveline, że po prostu nie starcza mi czasu, by poświęcić oddzielną recenzję na każdy produkt.
Informacje od producenta:
ARGANOWA MGIEŁKA SAMOOPALAJĄCA DO TWARZY I CIAŁA 3 w 1 dzięki błyskawicznie wchłaniającej się formule szybko pogłębia koloryt skóry, nie powodując smug i przebarwień. Zaawansowana receptura oparta na inteligentnym kompleksie Deep BronzeTM, łączącym intensywnie brązujące składniki mgiełki z wygładzająco-nawilżającym ekstraktem z aloesu, zapewnia efekt głębokiej, równomiernej, złocistej opalenizny. Cena: 20,99 zł / 150 ml.



INNOWACYJNY SPRAY DO NÓG 10w1, to nowoczesna alternatywa dla tradycyjnych rajstop. Inteligentna formuła z efektem BB nadaje skórze nieskazitelny wygląd i idealnie równomierny opalony koloryt. Po aplikacji nogi wyglądają jak po nałożeniu lekkiego fluidu, bez śladu przebarwień i pajączków. Składniki aktywne odporne na działanie wody sprawiają, że efekt utrzymuje się przez 2-3 dni. Cena: 20,99 zł / 150 ml.

Moja opinia:
Najpierw chciałabym powiedzieć słów kilka ogólnie o opakowaniach, dozownikach, ponieważ produkty wyglądają niemalże identycznie. Oba produkty mieszczą się w plastikowej butelce z atomizerem, dzięki czemu aplikacja jest łatwa i przyjemna. Konsystencja w obu przypadkach jest również taka sama. Jest to olejek o lekko pomarańczowym zabarwieniu. Szata graficzna jest bardzo ładna na obu butelkach, są one przezroczyste, więc można kontrolować zużycie.



Jeżeli chodzi o mgiełkę samoopalającą do jasnej karnacji, to podeszłam z wielkim dystansem do niej. Czytałam wcześniej wiele opinii blogerek, że jej działanie jest nijakie i ja mam bardzo podobne zdanie. Mgiełka przyciemniła moją skórę w bardzo delikatny sposób - "oko" aparatu tego nawet nie uchwyciło, więc szkoda wstawiać nawet zdjęć. Przyznaję się, że na twarzy w ogóle jej nie używałam, ograniczyłam się do reszty ciała. Produkt ma swój specyficzny zapach, jednak nie był on dla mnie jakoś mocno uciążliwy. Całość dzięki atomizerowi bardzo fajnie i szybko się rozprowadzała. Skóra po nim była fajnie nawilżona i delikatna w dotyku. Preparat nie barwi ubrań.



Z kolei do testowania rajstop podeszłam z wielką radością, bo nigdy jeszcze nie miałam do czynienia z tego typu produktem. Większość takich rajstop widziałam w formie dozodorantowej i były to bardzo drogie produkty, dlatego ucieszyłam się, że mam szansę przetestować coś podobnego ze znacznie niższej półki cenowej. Rajstopy spisały się u mnie bardzo fajnie. Aplikacja jest szybka, łatwa i przyjemna. Produkt ma do spełnienia 10 funkcji, a ja chciałabym się do nich ustosunkować.



INTELIGENTNA FORMUŁA 10-IN-1
1). Zawiera kompleks inteligentnych mikropigmentów - czy te pigmenty są inteligentne czy nie, ciężko mi powiedzieć, dlatego powiedzmy, że są.
2). Optycznie wyszczupla i udoskonala wygląd nóg - udoskonalać wygląd nóg na pewno udoskonala, ale czy nogi wyglądają na szczuplejsze - raczej nie.
3). Maskuje niedoskonałości, blizny i pajączki - nie mam nogach dwie blizny i nie zostały zamaskowane. Pajączków nie mam.
4). Perfekcyjnie tonuje i wyrównuje koloryt skóry - to prawda, preparat rozkłada się równomiernie na całej długości nóg i wygląda bardzo estetycznie.
5). Nadaje skórze świetlisty wygląd - po takiej konsystencji nie może być inaczej.
6). Kwas hialuronowy intensywnie nawilża przez 24h - nogi są zdecydowanie dobrze nawilżone.
7). Olejek arganowy odżywia, wygładza i ujędrnia - odżywienie i wygładzenie występuje na pewno, ujędrnienia większego nie zauważyłam.
8). Wyciąg z aloesu niweluje zaczerwienienia - po depilacji, skóra jest zaczerwieniona, po spryskaniu jej produktem, zaczerwienienia są mniej widoczne.
9). Kompleks witamin A, E i F zwiększa odporność skóry - ciężko powiedzieć.
10). Dostosowuje się do każdej karnacji - nie wiem czy do każdej, bo używałam ich jedynie ja, ale jestem z dopasowania bardzo zadowolona. 

Z Rajstop jestem bardzo zadowolona, nogi wyglądają w nich bardzo dobrze, a sam produkt jest bardzo fajny w użytkowaniu. Często po niego sięgam.

Znacie te produkty?
Czytaj dalej

piątek, 24 lipca 2015

Yankee Candle - Orange Splash - pomarańczowy plusk

Cześć. Dziś przychodzę do Was z recenzją kolejnego wosku Yankee Candle. Tym razem jest to propozycja jednoskładnikowa, a taka zdarza się bardzo rzadko w ofercie Yankee Candle - przynajmniej w tych tartach, które posiadam. Wosk, o którym mowa to Orange Splash.


Piękna kolorystycznie tarta idealnie opisująca kolorem swój zapach, do tego owocowa nalepka skusiły mnie do zakupu tego wosku. Kolejnym powodem dla którego go kupiłam jest to, że jestem fanką cytrusowych zapachów (a na cytrusy mam alergię - taki paradoks). Od wosku oczekiwałam orzeźwiającego, świeżego i dość intensywnego, ale nie chemicznego zapachu. Czy po odpaleniu nie rozczarowałam się?


Na szczęście nie! Zapach jest ładny, pomarańczowy i bardzo realistyczny. Przypomina soczystą i dojrzałą pomarańczę! Z miłą chęcią odpalam go, szczególnie w rannych porach, kiedy potrzebują powera na cały dzień. Pokój szybko wypełnia się tym świetnym zapachem, który wcale mi się nie nudzi. Tarta jest na wykończeniu, myślę o zakupie kolejnej. Ten jak i inne woski możecie kupić na Goodies.pl.

Lubicie owocowe zapachy? Jaki najbardziej?

Czytaj dalej

czwartek, 23 lipca 2015

Nail Polish - trio lakierów od My Secret - deep red, coral, lemon

Cześć. Na spotkaniu blogerek dostałyśmy kilka fajnych lakierów, więc wypadałoby je Wam w końcu zaprezentować, a że mój siateczkowy mani to już przeszłość, postanowiłam w wolnej chwili użyć lakierów ze spotkania. Drogeria Natura przygotowała dla nas 5 lakierów, a dziś chciałabym pokazać Was 3 z nich.

Informacje od producenta:
 Lakier o nowoczesnej, lekkiej formule, która zapewnia jego równomierne rozprowadzenie oraz zapobiega powstawaniu smug. Cena: 5,49zł / 10ml
 

Moja opinia:
Lakiery zamknięte są w małych, niepozornych, kwadratowych buteleczkach, z plastikowymi, białymi, również kwadratowymi zakrętami. Pędzelek jest dość szeroki, prosto ścięty, więc ciężko malować nim w kącikach, ale dałam radę bez większych zabrudzeń. 

 Lakiery mają bardzo dobre krycie. Na zaprezentowanych niżej paznokciach mam jedynie jedną warstwę lakieru, więc jestem bardzo zadowolona. Lakier dość dobrze trzyma się na moich paznokciach, został zabezpieczony dodatkowo top coatem, więc trwałość jest jak najbardziej zadowalająca. Po kilku dniach widocznie jedynie delikatne przetarcia - co uważam za coś całkiem normalnego. Ogólnie jestem zadowolona, szczególnie z kolorów lemon i coral. Teraz mała prezentacja. Postanowiłam zrobić zwykłe malowanie, a na palcu serdecznym i kciuku robić ombre. Nie jestem do końca przekonana do tego połączenia, czerwień jest za ostra, ale chciałam spróbować i to zrobiłam.




Podoba Wam się efekt końcowy?
Czytaj dalej

wtorek, 21 lipca 2015

My Secret - tusz do rzęs pogrubiająco-wydłużający oraz Water Proof eyeliner w mazaku

Cześć. Tak myślałam, co by tu dla Was dziś zrecenzować i pomyślałam, że zrecenzuję duet od My Secret, tj. podrubiająco-wydłużający tusz do rzęs oraz eyeliner wodoodporny w pisaku. Ogólnie mam problem z dość tłustą powieką, dzięki której każda kreska odbija mi się wyżej. Nie wygląda to zbyt estetycznie, dlatego ucieszyłam się, że będę mogła przetestować wodoodporny pisak - wydawało mi się, że pozostanie na powiece bez skazy znacznie dłużej niż mój ulubiony dotychczasowy eyeliner. O tym, czy aby się nie przeliczyłam, będziecie mogły poczytać niżej.

Informacje od producenta:
Tusz do rzęs pogrubiająco – wydłużający 3 w 1. Innowacyjna formuła kremowego tuszu oraz nowa silikonowa szczoteczka natychmiast pogrubi i wydłuży Twoje rzęsy. Wystarczy jedna warstwa. Idealny dla wrażliwych oczu - bez trudu zmywa się wodą. Dostępny w kolorze czarnym. Cena: 12zł / 10ml
 

My Secret Waterproof eyeliner to trwały wodoodporny, szybkoschnący eyeliner w mazaku. Precyzyjny aplikator wodoodpornego tuszu do kresek My Secret pozwala na idealne podkreślenie oka. Cena: 10 zł / 1,2 ml.


 
Moja opinia:
Tusz do rzęs polubiłam już od pierwszego użycia, ponieważ ma szczoteczkę silikonową, a takie właśnie lubię najbardziej. Według mniej to one najlepiej radzą sobie z rozczesywaniem rzęs. Tusz ma bardzo fajne, rzucające się w oczy, wakacyjne, żółte opakowanie o ciekawym kształcie. Szczoteczka nabiera odpowiednią ilość tuszu i od razu bardzo dobrze mi się nią operowało. Kolor jest idealnie czarny, a sam produkt nałożony na rzęsy nie osypuje się i nie tworzy "efektu pandy" do końca dnia.

     

Jeżeli chodzi o efekty to wydłużenie jak najbardziej widoczne, pogrubienie też śmiało można nim uzyskać, ale ja do tego nie dążyłam - na zdjęciu jest tylko jedna warstwa, która w pełni mnie zadowala. Z tuszu jestem bardzo zadowolona, dołącza on do grona moich ulubieńców i obecnie to po niego najchętniej sięgam. Rzadko bywam w Drogeriach Natura, ale po ten tusz na pewno będę zachodziła. Jest bardzo dobry i kupić można go w niskiej cenie.

Drugim recenzowanym przeze mnie produktem będzie eyeliner wodoodporny, który miał okazać się hitem, a niestety okazał się wielką klapą. Ogólnie w swojej kreskowej karierze miałam już dwa pisaki do kresek i oba średnio lubiłam. Z tym także się nie polubiłam. Wygląd na plus, pisakiem całkiem fajnie się maluje, ale kreski wychodzą troszkę poszarpane, dlatego zawsze wolę bardziej eyeliner w pędzelku.  

  

Tusz miał być wodoodporny, a tymczasem zmywał się sam, nawet bez wody i mojej ingerencji. Po prostu systematycznie znikał z powieki, a co gorsze po 2 godzinach kreska wyglądała tragicznie. Mój najgorszy płyn micelarny poradził sobie z kreską wykonaną nim w mig. Już moje niewodoodporne eyelinery schodzą gorzej. Nie mam pojęcia co producent miał na myśli nazywając go wodoodpornym, bo wg mnie po prostu taki nie jest. Cena jest przystępna, więc myślę, że możecie zakupić i ocenić na własnej skórze - może po prostu mi trafił się taki egzemplarz. Teraz pora na efekty:

  

A tak kreska wodoodporna wygląda po 2 godzinach:

 
Jestem nią strasznie zawiedziona, spodziewałam się czegoś znacznie lepszego, ale niestety zawód po całej linii. Dodatkowo kreska odbiła się jeszcze na powiece, ale niestety nie załapało się to do zdjęcia, a reszta była zamazana.

Jaki jest Wasz ulubiony tusz i eyeliner?

Czytaj dalej

poniedziałek, 20 lipca 2015

Manicure z Mollon Pro - paznokcie i siateczkowe zdobienie

Cześć. Jakiś czas temu brałam udział w Wakacyjnym Spotkaniu Blogerek w Olsztynie. Jednym ze sponsorów spotkania była firma Mollon Pro. Każda z nas otrzymała mały zestaw upominkowy. Nie były one takie same, nieco się różniły.  Mi przypadły: baza pod lakier, lakier w odcieniu Coral Dream (16) oraz gloss top coat, do tego także siateczka zdobnicza. 


Każdy lakier jest oznaczony odpowiednią cyfrą, co ułatwia użytkowanie.  Zarówno baza jak i top nakładają się łatwo i przyjemnie. Z lakierem jest już nieco gorzej, ponieważ jest dość gęsty i trochę ciężko współpracuje z nałożoną wcześniej bazą. Pierwsza warstwa ma średnie krycie, do tego pojawia się trochę smug. Druga warstwa zapewnia dobre krycie, a smugi znikają. Top spisuje się bardzo dobrze. Po 4 dniach na końcówkach były jedynie delikatne przetarcia, odprysków brak. Poza tym, daje on fajny efekt błysku, co sprawia wrażenie jakby był to lakier hybrydowy. 


Niestety nie mam za dobrego zdania na temat siateczki. Jeżeli chodzi o samo nakładanie, nie jest ono problematyczne - nakłada się ją łatwo i przyjemnie. To co odstaje, przycinam małymi nożyczkami do paznokci. Jednak największą wadą siatki jest jej trwałość. Już pierwszego dnia obrywała się z końcówek paznokci. Po kąpieli na paznokciach zostało jej jeszcze mniej. Następnego dnia całośc wyglądała bardzo nieestetycznie. Siateczkę zabezpieczyłam także topem, by lepiej się trzymał i nie odginał, ale niestety nie pomogło jej to zbyt wiele. Według mnie jest ona za gruba, dlatego tak bardzo odstaje i się odczepia. Dodatkowo siateczki nie wyglądają tak samo. Jedna miała dość prostą krateczkę, inna troszkę falowaną, przez to wyglądało to trochę dziwnie.

A tak całość prezentuje się na paznokciach:





A tak manicure prezentował się kolejno od lewej: po kilku godzinach, za dwa dni, na drugi dzień - przepraszam, że nie po kolei, ale zdjęcia mi robią psikusa. Jak widać lakier trzyma się super, ale siateczka to tragedia.

         

Używacie podobnych dodatków do zdobień?

Czytaj dalej

Yankee Candle - Vanilla Lime - waniliowa limonka

Cześć. Tak jak postanowiłam dodawać częściej posty woskowe, tak to postanowienie staram się systematycznie realizować, dlatego na dziś przygotowałam dla Was kolejną recenzję wosku Yankee Candle. Tym razem będzie to moja opinia o zapachu Vanilla Lime.


Jak pewnie wiecie uwielbiam wanilie i cytrusy, dlatego te połączenie od razu wydało mi się bardzo interesujące i kuszące - wiedziałam, że muszę mieć ten wosk. Tak też się stało. Kupiłam go już dawno temu, dlatego został mi tylko taki kawałeczek, który przechowuję w woreczku strunowym. Wąchając wosk na sucho, dominującą nuta wydała mi się tu zdecydowanie cytrynowa. Po odpaleniu, wanilia wraca do gry. Połączenie jest według mnie bardzo ciekawe, świeże i wypadałoby odpalać go z rana, ale i ma w sobie coś słodkiego i ciepłego, dzieki czemu świetnie wpisze się w klimat romantycznych wieczorów. Z wosku jestem bardzo zadowolona. Ten jak i wiele innych wosków możecie kupić na goodies.pl.

Znacie wosk Vanilla Lime? Lubicie go?
Czytaj dalej

niedziela, 19 lipca 2015

Szminkowy zawrót głowy - Rimmel, Golden Rose, Wibo, Kobo, Oriflame i inne - swatche

Cześć. Na niedzielę przygotowałam post, z którego przygotowaniem nosiłam się już kilka miesięcy. Chciałam pokazać Wam swoją kolekcję szminek, która z każdym dniem się powiększa. Nie mogę uwierzyć w to, że jeszcze rok temu szminki używałam "od wielkiego dzwonu" i to czy ją miałam czy nie obchodziło mnie tyle co nic. Teraz nie wyobrażam sobie wyjścia bez nałożenia szminki na usta - dzięki niej czuję się seksownie i kobieco. Znalazłam kilka kolorów i konsystencji, w których czuję się bardzo dobrze. Najbardziej przemawiają do mnie szminki w wyrazistych kolorach, najlepiej matowe lub z bardzo delikatnym połyskiem. Przygotowałam dla Was swatche wszystkich szminek, które udało mi się znaleźć.

1. Kobo
  Fashion Colour: Kremowa pomadka do ust. Zdecydowane kolory i doskonale podkreślone usta. Kremowa formuła wzbogacona o liczne składniki odżywcze, ochronne i pielęgnacyjne - nadaje ustom miękkość i gładkość oraz przedłuża trwałość pomadki. 
Colour Trends: Intensywny i trwały kolor ust.Pomadka nawilżająca i wygładzająca usta o przedłużonej trwałości. Formuła bogata w składniki odżywcze, takie jak masło morelowe, witamina E, działa jak odżywczy balsam dla ust. Zawiera filtry UV.  

 

Na początku miałam sceptyczne podejście do tej firmy, biorąc pod uwagę nieudaną przygodę z odcieniem English Rose. Skusiłam się na kolejną szminkę, tym razem okazała się strzałem w 10 - mowa o Rose Petal.
 
  

2. Golden Rose 
Velvet Matte: tworzy na ustach aksamitne wykończenie. Wysoka zawartość pigmentów oraz długotrwała formuła sprawia, że pomadka długo utrzymuje się na ustach. Idealnie się rozprowadza, a dzięki zawartości składników nawilżających oraz wit. E dodatkowo odżywia i nawilża usta.  
Vision Lipstick: zapewnia piękny wygląd ust przez wiele godzin. Delikatna, kremowa konsystencja idealnie się rozprowadza, daje uczucie lekkości i zapewnia wysoki połysk na ustach. Wolna od parabenów formuła pomadki zawiera składniki odżywcze oraz nawilżające takie jak masło shea, olejek jojoba oraz wit. E.


Są to szminki, które na równi ze szminkami, które znajdą się pod nr 3, lubię najbardziej. Ich matowe wykończenie pięknie prezentuje się na ustach, zarówno na co dzień jak i na specjalnie okazje. Opakowania mają bardzo poręczne, a zatyczki dobrze trzymają się na swoich miejscach. Wersja Vision Lipstick ma ładniejsze opakowanie z tego względu, że widać przez nie odcień szminki - to świetne rozwiązanie.
 
  

3. Rimmel
Pomadka by Kate Moss: Ich formuła zawiera czarne diamenty, dzięki czemu nadają wargom intensywnego koloru, a technologia Color Protect sprawia, że utrzymują się na nich do 8 godzin!
Moisture Renew: Wypielęgnowane i nawilżone usta oraz maksimum koloru. Innowacyjna potrójna formuła z kolagenem, peptydami i kwasem hialuronowym głęboko nawilża oraz regeneruje usta.



Tak jak wspominałam poprzednio, tu również kryją się moi niepodważalni ulubieńcy. Ogólnie uważam, że Rimmel ma bardzo dobre i cenowo przystępne szminki w pięknych, intensywnych kolorach. Mam nadzieję, że uda mi się niebawem powiększyć kolekcję o jeszcze kilka sztuk. Poprzednie pomadki Kate Moss kupiłam robiąc zakupy na iperfumy.pl

  

4. Wibo
Eliksir: Nabłyszczająca formuła pomadki zapewnia nawilżenie nadając soczysty kolor. W kolekcji znajduje się 8 modnych i klasycznych odcieni – wystarczy wybrać jeden z nich dla siebie i czarować pięknym uśmiechem. 
Glossy Temptation: Pomadka z kolagenem. Doskonałość kremowej konsystencji zapewnia nieskazitelny blask i połysk. Usta są nawilżone, przepełnione kuszącym i zmysłowym wyglądem. 
Matte Intense: Długotrwała pomadka do ust o właściwościach nawilżających i wygładzających. Zawarte w niej woski chronią przed wysuszeniem. Sprawiają, że usta są aksamitnie, gładkie i elastyczne. Subtelny zapach i piękny kobiecy kolor gwarantuje perfekcyjne wykończenie każdego makijażu na wiele godzin.


Eliksir miałam w kosmetyczce w Olsztynie - szminki używałam na uczelnię. Lubiłam ją za ładny naturalny kolor i piękny zapach. GT to również jedna z częściej używanych przeze mnie szminek, jest podobna do Eliksiru. Natomiast z MI nie polubiłam się wcale - tępa konsystencja, która nie chce sunąć po ustach.

  

5. Oriflame
The One Colour Stylist: Wielofunkcyjna pomadka o bogatej i długotrwałej intensywności koloru i lśniącym wykończeniu. Formułą Flexi Wax Blend sprawia, że usta są nawilżone, a odżywcze masło shea i mieszanka olejków roślinnych zwiększają uczucie komfortu
The One Colour Unlimited: Długotrwała pomadka z połyskującym satynowo wykończeniem. Wzbogacona nawilżającym kompleksem LIPSoft Moisture, który nadaje jej lekką konsystencję i właściwości przywracające komfort. Jej kolor pozostaje na ustach bez zmian aż do 10 godzin! 


Fuchsia to jeden z kolorów, który nieskromnie mówiąc bardzo mi pasuje, dlatego dość często używałam tej pomadki. Sweet Tangerine to z kolei odcień, który nie pasuje mi w ogóle, bo ma jakieś pomarańczowe tony. Berry Crush to mój nowy nabytek i na ustach prezentuje się rewelacyjnie! Jest to takie połączenie fuksji z czerwienią. Bardzo chętnie poznałabym więcej kolorów z tej serii.

  

 6. Inne
Tu znajdują się wszystkie szminki, które nie mają swojej pary lub nie liczą więcej niż 2 sztuki. Są to szminki całkiem fajne, aczkolwiek mają pewna mankamenty, przez które nie sięgnęłam po kolejne sztuki. Pozwolę sobie nie dodawać ich opisów, ponieważ jest ich zbyt wiele.


Odkąd zaczęłam używać matowych szminek, te dające połysk poszły w odstawkę, dlatego przestałam używać Lovely, Astora i Eveline. Pomadkę Mariza dostałam na Spotkaniu Blogerek - jest ona w pomarańczowym odcieniu, który po prostu mi nie pasuje. Briche i Makeup Revolution mają bardzo tępe konsystencje, które słabo rozprowadzają się po ustach. Briche nieco lepiej, ale Makeup Rev. to tragedia.

  
 
Tak na dzień dzisiejszy przedstawia się moja kolekcja szminek - liczy ona 27 sztuk (+ 1 zgubę z Rimmela, którą może gdzieś jeszcze kiedyś znajdę). Mam szminkową manię - lubię codziennie mieć wybór i używać nowych kolorów. Mam nadzieję, że moja kolekcja się jeszcze powiększy o kilka ciekawych, całkiem nieznanych mi odcieni. Może uda mi się jeszcze odkryć kilka kolorów, które mi pasują i w których będę się bardzo dobrze czuła.

Używacie szminek? Ile sztuk liczy Wasza kolekcja?

Czytaj dalej