wtorek, 30 lipca 2019

Mix mini recenzji kosmetycznych - Solverx, Peel Mission, Weleda oraz Deborah Milano

Jakiś czas temu dotarła do mnie paczka z kosmetycznym mixem. W jej skład wchodziły kosmetyki, których używa się na co dzień. Tym bardziej byłam z niej zadowolona. Mogłam przetestować kosmetyki marki Solverx, Peel Mission, Weleda oraz Deborah Milano (przy czym ta ostatnia była jedyną marką, którą znałam już wcześniej, bo miałam z nią do czynienia). Dziś chciałabym opisać Wam te kosmetyki w mini-recenzjach. Powiem to wszystko, co uważam za najistotniejsze.


DERMOKOSMETYKI SOLVERX - EMULSJE POD PRYSZNIC

Ta marka była mi do tej pory nieznana. Bardzo lubię dermokosmetyki i mam ich w domu sporo. Czasem mam takie momenty, że moja skóra potrzebuje "wyciszenia". Często raczę się pięknie pachnącymi żelami, które (nie oszukujmy się) mają różne składy. Ucieszyłam się z tych emulsji. Są to duże butle, które mają 500 ml każda. Wykonane są z białego plastiku, przez który nie widać, ile produktu pozostało. Każda emulsja pochodzi z innej serii. Mamy tu emulsję do skóry atopowej, do skóry wrażliwej damskiej i do skóry wrażliwej męskiej. Dozuje się je za pomocą pompki. Jedna emulsja dotarła do mnie ułamana, więc po prostu przekładam sobie czasem dozownik. Konsystencje w przypadku każdej z tych emulsji są takie same, tj. mają mleczne zabarwienie i pod wpływem ciepła ciała spływają po nim. Nie jest to coś zwartego, zbitego.Zapach jest bardzo delikatny, przyjemny dla nosa. Powiedziałabym, że delikatnie "apteczny", jeśli wiecie, co mam na myśli. Pianka podczas mycia jest bardzo delikatna, wręcz znikoma, ale to było oczywiste. Emulsja dla kobiet i mężczyzn wzbogacona jest w kompleks olejów lnianego i z wiesiołka, a także kompleksu ekstraktu krwawnika i lukrecji i kwasu laktobionowego. Tak na dobrą sprawę, nie wiem czym mają się te emulsje różnić, bo skład mają identyczny - dziwne. Z kolei emulsja do skóry atopowej składa się kompleksu olejów jojoba, z czarnuszki i oleju lnianego oraz komplesu kwasu laktobionowego i glicyryzynowego. Każda z tych emulsji łagodzi naszą skórę. Nawilża ją, natłuszcza, a także delikatnie łagodzi stany zapalne. Po kąpieli nasza skóra nie jest sucha. Może te emulsje nie sprawiają takiej przyjemności, bo nie pachną słodkimi owocami czy kwiatami, ale za to bardziej delikatnie i troskliwie zajmą się naszym ciałem.


PEEL MISSION - TONIK DO SKÓRY ZE ZMARSZCZKAMI MIMICZNYMI

Toników mam naprawdę sporo, ale nigdy nie miałam takiego z przeznaczeniem do zmarszczek mimicznych.  Ma on pojemność 200 ml. Mieści się w białej, plastikowej butelce z zamknięciem na "klik". Oprawa tego, jak i poniższego produktu, podobnie, jak w przypadku marki Solverx bardzo apteczna. Zapach dość mocny - nie spodziewałam się. Jest też specyficzny. Ciężko mi go określić. Przypomina mi coś czego nie potrafię odszukać w zakamarkach pamięci. Nie każdemu może się spodobać, ale dla mnie jest ok. W tle wyczuwam jakąś cytrynową nutę, która ma odbicie w składzie (Citrus Grandis). Konsystencja typowa dla toniku, czyli woda, nie ma też żadnej barwy. Szczególnie polecany jako pielęgnacja podtrzymująca efekty zabiegu B-Like Peel. Preparat zawiera kwas gamma-aminomasłowy wpływający na redukcję stymulacji mięśniowej, dzięki czemu wygładza zmarszczki mimiczne (jak twierdzi producent). Preparat reguluje pH skóry, pozostawia ją odświeżoną i wygładzoną, co odbija się na jej lepszym, wizualnym wyglądzie. Używałam go jakiś czas temu. Na twarzy widoczne zmarszczki mimiczne mam na czole oraz w zewnętrznych kącikach oczu. Nie zauważyłam, by zostały one znacznie spłycone, w każdym razie na pewno nie na czole. W okolicach oczu możliwe, że widzę delikatną poprawę. Skład jest bardzo krótki, a to lubię. Widnieje w nim tylko 9 składników.
 
PEEL MISSION - KREM WYGŁADZAJĄCY ZMARSZCZKI MIMICZNE

Kremik mieści się w małej, aczkolwiek poręcznej tubce, wykonanej z miękkiego plastiku. Jego pojemność, to 50 ml. Można go postawić na "głowie", dzięki czemu konsystencja spływa i jest zawsze u wyjścia. Pozostając w jej temacie, jest ona biała, kremowa, lekka. Szybko się wchłania i pozostawia na skórze przyjemny film. Zapach przeciętny, nie do końca mi odpowiada, co niestety przełożyło się na moje niesystematyczne używanie go. Producent radzi stosować ten krem 2 razy dziennie, wmasowując go okrężnymi ruchami. W składzie kompleks peptydowy i kwas gamma-aminomasłowy, które mają odbicie w redukcji zmarszczek mimicznych.


DEBORAH MILANO - KREM BB - 01 BEIGE

 O tym produkcie niestety powiem najmniej, ponieważ nie pasuje on do mojej cery. Wydawać by się mogło, że odcień 01 będzie bardzo jasny, aczkolwiek tu niestety tak nie jest. Kolor jest tak ciemny, że wydaje mi się, że mógłby pasować osobie o baardzo ciemnej karnacji. Pochwalić mogę opakowanie - jest małe i zgrabne. Zapach jest bardzo ładny - delikatny, ale słodki. Po prostu piękny. Bardzo żałuję, że nie mogę się nim raczyć na co dzień. Zamknięcie na zakrętkę zastąpiłabym "klikiem". Jego pojemność, to 30 ml.

DEBORAH MILANO - RÓŻ DO POLICZKÓW - 01 MAHOGANY

Od bardzo dawna nie używałam różu do policzków. Zazwyczaj ograniczam się do bronzera oraz rozświetlacza. Ciężko jest znaleźć mi odpowiedni odcień różu, który fajnie zgrywałby się z moją cerą. Róż Deborah Milano w odcieniu 01 Mahogany bardzo mi jednak odpowiada. Wszystko za sprawą delikatnego efektu, który dzięki nim uzyskuję. Po nałożeniu na twarz efekt końcowy jest taki nienachalny, subtelny. Dodaje twarzy fajnego rumieńca bez przesadzonego, mocnego odcienia. Ten róż, to taki kompakt. W środku mamy dodatkowo mini pędzelek, ale ja go nie używałam. Jest po prostu za mały. Maluję się w domu, a tam mam pod ręką całą gamę pędzli. Taki mały fajnie sprawdzi się poza domem, gdy chcemy troszkę poprawić makijaż, więc ogólnie fajnie, że się tam znalazł, mimo, że nie używam go za często. Kosmetyki kolorowe tej maki fajnie się u mnie sprawdzają. Jestem do dziś dnia zakochana w błyszczyku, który rozkochał mnie w sobie swoim kolorem i mam nadzieję, że to nie moje ostatnie spotkanie z tą marką.


WELEDA - SKIN FOOD LIGHT - KREM NATYCHMIASTOWO NAWILŻAJĄCY SKÓRĘ SUCHĄ

Na sam koniec wisienka na torcie, czyli lekki krem Weleda. Czytałam o tej firmie bardzo wiele pochlebnych opinii, a sama niczego nie miałam. Kiedy nadarzyła się okazja do testów - po prostu się ucieszyłam. Kremma bardzo fajne, energetyczne opakowanie w kolorze ostrej zieleni. Takie kolory, szczególnie teraz wiosną, dodają dodatkowego powera. Zamknięcie na "klik", tak jak lubię. Opakowanie jest solidne, jak na tego typu tubkę. Ma taką matową powłoczkę. Pomimo ciągłego używania, nadal wygląda estetycznie bez żadnych zgięć czy wgnieceń. Po otwarciu mamy dość spory otwór, przez który wydobywa się krem. Konsystencja jest treściwa, nie spływa z dłoni. Ma delikatnie żółte zabarwienie. Zapach cytrynowy. Kosmetyk przeznaczony jest do skóry suchej - ja na pewno taką mam, ale tylko w niektórych partiach. Głównie broda i nos wraz z okolicami, więc tak go aplikowałam. Poziom nawilżenia był naprawdę zadowalający. Producent zaleca go do stosowania na ciało i przy tym dobrym nawilżeniu właśnie tak najczęściej go używałam. Skóra na moich łokciach i kolanach odżyła z czego niezmiernie się cieszę. Kupić możecie go na Notino.pl.

Cieszę się, że mogłam przetestować te produkty, bo dzięki temu poznałam wiele ciekawych i przede wszystkim nieznanych mi wcześniej marek, a właśnie o to w tym moim całym kosmetycznym hobby chodzi.

Znacie którąś z tych marek? Czy któryś z powyższych kosmetyków Was zainteresował?
Czytaj dalej

piątek, 26 lipca 2019

Oriflame - zapachy Sunkiss Garden, Posses i Volare

Perfumy Oriflame recenzuję Wam dość często. Cieszę się, że mogę znów do Was "przyjść" i zaprezentować kolejne zapachowe opcje. Mamy tu wonie owocowe, kwiatowe, pudrowe - dla każdego coś fajnego. Zapraszam do zapoznania się z opinią na temat zapachów: Sunkiss Garden, Posses oraz Volare. 


ORIFLAME - SUNKISS GARDEN - WODA TOALETOWA

"Inspirowany lekkim, soczystym aromatem pitaji, lśniący i słoneczny zapach, który pozwala zanurzyć się w zmysłowych przyjemnościach letniego popołudnia. Poczuj moc płynącą z piękna natury i zapomnij o codziennych stresach". - tak pięknie opisuje swój zapach producent. Czyż nie jest to zachęcająca opinia? Jest to zapach z kategorii kwiatowo-owocowo-drzewnych. Zapach ten otwiera tropikalna nuta pitai, marakui i cytryny. W swoim sercu wyczuwalną nutę stanowią konwalia, malina i frangipani, a nutę głębi piżmo, praliny i drzewo cedrowe. Zapach oceniam jako słodki, nawet bardzo, choć trochę przełamuje go woń cytrusa. Nuty owocowe wiodą tu prym. Jest to idealny zapach na lato, choć mógłby być bardziej trwały. Bije od niego energia i radość. Przyjemne dla oka jest również opakowanie. Geometryczna buteleczka ujawnia fioletowo-różowy kolor perfum, który idealnie współgra z opakowaniem.


ORIFLAME - POSSESS - WODA PERFUMOWANA

"Tajemnica nieprzemijającej legendy Kleopatry, zaklęta w formę uwodzicielskiego zapachu. Połączenie orzeźwiającej słodyczy z kobiecą zmysłowością tworzy kompozycję, która działa na mężczyzn zniewalająco. Kuszące nuty ylang ylang rzucają na każdego zaklęcie, spowijając go hipnotycznym czarem." - ten zapach ma w sobie magię i nie mam co do tego wątpliwości. Sam flakon już robi wrażenie. Jest prosty, smukły. Nie ma korka, a górę butelki oplatają łańcuchy lub węże - ciężko mi to rozgryźć. Na pochwałę zasługuje tu atomizer - fajnie rozprasza zapach i wydobywa się z flakony delikatną mgiełką, a nie strumieniem robiąc plamy na ubraniach. Jest to według mnie mieszanka typowo jesienna lub zimowa. Jest bowiem ciepła i otulająca. Nutami głowy są tu: ananas, frezja i grejpfrut, nutami serca ylang ylang, kwiat pomarańczy i malina, a nutą bazy paczula, drzewo sandałowe i madagaskarska wanilia. Wanilia bardzo ociepla ten zapach. Początkowo ta woń wydała mi się bardzo... babcina. Po czasie, gdy trochę wywietrzeje jest zdecydowanie ładniejsza. Zostawię sobie jednak ten zapach na jesień, bo do tych upałów zdecydowanie mi nie odpowiada.


ORIFLAME - VOLARE - WODA PERFUMOWANA

"Nic nie odzwierciedla kobiecej elegancji lepiej niż delikatna i zmysłowa róża. Łącząc ekskluzywne nuty liści fiołka, peonii, płatków róży i pralinek, woda perfumowana Volare otuli Cię aurą luksusu i romantyczności" - Róża, to królowa kwiatów nie bez powodu. Dlatego nie mogłam przejść koło tego zapachu obojętnie. Butelka swoim wyglądem przypomina różę. Spód ma tłoczenia, które odzwierciedlają jej wygląd, korek stanowi "zieloną" jej część. Butelka jest zgrabna i ładnie prezentuje się na półce. Nutami jakie dodatkowo się tam znajdują są: bez, irys, brzoskwinia, morela, drewno sandałowe, ambra, piżmo. Zapach ten jest otulający, nieco pudrowy, a zawarte w nim składniki tworzą udaną kompozycję. Lubię takie słodkie wonie i chętnie po niego sięgam.


Znam bardzo wiele zapachów Oriflame i do mojej gromadki dołączają kolejne zapachy - mam nadzieję, że nie ostatnie. Bardzo lubię poznawać nowości tej firmy i dzielić się z Wami opinią na ich temat.

Niektóre perfumy mają tak piękne opakowania, że ciężko od nich oderwać wzrok. Niektóre są wręcz biżuteryjne. Lubię takie dodatki, bo ładnie wyglądają na półce w łazience czy na toaletce. Tak samo, jak piękna biżuteria. Choć zaręczyny już za mną, to czasem zdarza mi się jeszcze przeglądać pierścionki. Lubię patrzeć co jest teraz w modzie. Największe wrażenie robi na mnie pierścionek zaręczynowy z brylantem. Są naprawdę piękne! A jak wiadomo, kobiety kochają brylanty *.* Nie wiem, jak Wam, ale mi brylant kojarzy się z czymś większym, jednak nic bardziej mylnego. Pierścionki zaręczynowe z brylantem mogą być zarówno pokaźne, jak i skromne Niejeden mężczyzna znajdzie wśród nich idealny pierścionek dla swojej wybranki.

Który z tych zapachów najbardziej przypadł Wam do gustu?

Czytaj dalej

poniedziałek, 15 lipca 2019

Lato z Oriflame - od dodatków po pielęgnację

Oriflame w tym roku bardzo poważnie podeszło do tematu wakacji i przygotowało bardzo dużo fajnych dodatków, które uprzyjemnią niejeden urlop. Kosmetyków u mnie dostatek, dlatego z tego katalogu postanowiłam wybrać również coś poza nimi. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona jakością tych produktów. Jeżeli jesteście ciekawi mojej opinii na ich temat, to zapraszam do czytania o dodatkach i pielęgnacji od Oriflame.



ORIFLAME - SZAL CALM

Po co mi szal latem? Niekoniecznie na szyję! Można zrobić z niego fajne pareo, a zwisające po obwodzie pomponiki, dodają mu uroku. Szal jest w kształcie prostokąta i jest spory (190x80 cm). Ma piękne kolory, wpisujące się w klimat morski. Można się nim okryć na plaży, kiedy na dworze robi się chłodno, a także na nim usiąść jeśli pod ręką nie mamy koca. Jak widzicie, ma wiele zastosowań. Ciekawostką jest to, że 30% poliestru, z którego jest wykonany, jest z recyklingu.



ORIFLAME - KAPELUSZ ENERGY

W kapeluszu można spotkać mnie tylko podczas opalania, czyli niezwykle rzadko. Podobno mi pasuje, ale ja nie koniecznie dobrze czuję się w nakryciach głowy. Dlaczego więc skusiłam się na kapelusz Energy? Prawda jest taka, że nie mogłam przejść obojętnie obok jego kuszącego wyglądu. Uznałam, że fajnie będzie prezentował się jako dodatek do wakacyjnych flat lay. Nie myliłam się, jest bardzo fotogeniczny. Kapelusz jest solidny, jego splot mocny. Jest spory! Opaska na nim jest ruchoma, więc można także związać nią włosy. POLECAM!


ORIFLAME - RĘCZNIK PLAŻOWY CALM

Stylowy i funkcjonalny ręcznik plażowy, który dzięki najnowocześniejszej technologii tekstylnej jest wyjątkowo lekki, superchłonny, wytrzymały i bardzo szybko schnie. Może służyć nie tylko jako ręcznik plażowy - doskonale sprawdzi się także w podróży, na jodze, basenie etc. Z wygodnym uchwytem. Drukowany z jednej strony - jedna jest granatowa, jak na poniższym zdjęciu, a druga wzorzysta. Składając go odpowiednio mamy małą i poręczną kostkę, która zmieści się w każdej torebce. 


ORIFLAME - FEET UP MANGO INFUSION - DUET DO STÓP SPRAY I KREM

Pielęgnacja stóp latem, to podstawa. Szczególnie, gdy lato jest upalne i mamy stopy na "widoku", np. w klapkach. Warto wtedy odpowiednio o nie zadbać - dobrze je nawilżyć, by były miękkie i odżywione, a co za tym idzie, dobrze się prezentowały w sandałach. Zaciekawił mnie duet Feet Up o zapachu jednego z najbardziej letnich owoców, jakim jest mango. Sama szata graficzna już zwraca na siebie uwagę i zachęca do wypróbowania. Zapach tych produktów, to bomba owocowa! Jest soczysty, jak na mango przystało, ale ma też w sobie pewną kwaskowatą nutę, która dodaje mu odświeżenia! Jest to edycja limitowana. Spray przynosi ulgę zmęczonym stopom i niewątpliwie je odświeża. Fajne jest też to, że można stosować go nie tylko na stopy, ale także do wnętrz butów. Cieszę się, że skusiłam się na tę nowinkę. Wybrałam również krem - on miał zadbać o moje stopy i tak się stało! Konsystencja jest dość lekka, aczkolwiek bogata w składniki, które sprawiają, że skóra stóp jest zdecydowanie gładsza i miększa. To wpływa pozytywnie na ich wizualny wygląd. Zapach mango i żeń-szenia dośc długo utrzymuje się na skórze. Po posmarowaniu nim stóp, jego zapach długo pozostaje na dłoniach, więc śmiem twierdzić, że na stopach jest podobnie. W zestawie mamy również scrub do stóp o tym samym zapachu (ale zielonym kolorze), na który się jednak nie skusiłam. Może kiedyś.




ORIFLAME - LOVE NATURE - BALSAM DO UST O ZAPACHU MELONA

Na zdjęciu widzicie dwa balsamy, ale jeden z nich recenzowałam Wam już innym razem (mango). Najlepszym dowodem na to, jak fajnie się u mnie sprawdzał jest fakt, że skusiłam się na kolejny wariant, tj. balsam o zapachu melona. Pachnie bardzo ładnie, intensywnie i soczyście. Pierwsze skojarzenie, to jednak arbuz - przynajmniej dla mnie. Nie mniej jednak bardzo w moim guście. Konsystencja jest zbita, ale pod wpływem ciepła palców fajnie się pod nimi roztapia. Balsam systematycznie używany fajnie odżywia nasze usta, a dodatkowym atutem jest fakt, że pięknie pachnie pod nosem. Dostępny jest również balsam o zapachu kokosa, ale na ten skusiłabym się chyba zimą.


Jestem bardzo zadowolona z tego zamówienia! Wszystko ma u mnie zastosowanie i świetnie się spisuje. Nie potrafię wybrać najlepszego produktu z tej gromadki, bo każdy na swój sposób jest świetny. Dodatki, nie dość, że mogą przydać się w użyciu (np na kapelusz na głowie, szal jako pareo, a ręcznik, jako koc), to jeszcze fajnie wyglądają na zdjęciach - dwa zastosowania w jednym! Kosmetyki zadbały o mnie odpowiednio, więc też cieszy mnie ten fakt. Polecam Wam każdą rzecz z tego zamówienia. Jeżeli mam być szczera, to chyba moje najbardziej udane zamówienie z Oriflame.

Lato jest fajną pora roku, bo kupić możemy masę świetnych dodatków, które dopełnią naszą stylizację. Poza typowo plażowymi dodatkami, latem lubię nosić też bransoletki, które super wyglądają w towarzystwie zegarków. Ostatnio na nowo pokochałam srebro, więc coraz częściej noszę bransoletki srebrne. Ładnie wyglądają na nadgarstku, szczególnie tym opalonym. Najbardziej lubię te z zawieszkami lub dodatkowymi elementami. Ostatnio w oko wpadła mi bransoletka z jaskółką. Była świetna i muszę ją mieć!


Lubicie tego typu dodatki, jak tu zaprezentowałam? Dbacie bardziej o swoje stopy latem czy tak samo, jak w inne pory roku?

Czytaj dalej