Święta minęły nawet nie wiadomo kiedy! Jak zwykle czas poświęcony na przygotowania do Świąt jest nieproporcjonalny do czasu ich trwania. Ale... Mikołaj o mnie pamiętał, znalazłam pod choinką fajne prezenty i mam nadzieję, że wy możecie powiedzieć to samo. Tymczasem dziś przychodzę do Was z minirecenzjami produktów z pudełka InspiredBy Naturalnie piękna. Pudełko wzbudziło wśród Was ciekawość, więc mam nadzieję, że i minirecenzje przekonają Was do niego jeszcze bardziej.
#1 BLEUET NATUREL - KREM DO TWARZY - ten krem jest dla mnie najlepszym produktem w całym pudełku. Ładnie wygląda zarówno w kartoniku, jak i po wyjęciu. Jego konsystencja jest lekka, raczej bezzapachowa. Ja lubię kiedy krem ma jakiś zapach, ale gdyby miała być to woń, która by mi przeszkadzała, to chyba produkowanie kremów bezwonnych ma lepszą przyszłość, bo... Pod względem zapachu nie każdemu można dogodzić. Krem bardzo szybko się wchłania, nie koliduje z makijażem, więc spokojnie można go pod niego nakładać. Krem mnie nie uczulił, nie podrażnił, nie wywołał pieczenia czy innego dyskomfortu. Twarz dzięki niemu jest gładka i przyjemna w dotyku.
#2 ELFA PHARM - KREMOWE MASŁO DO CIAŁA VIS PLANTIS - obecność ten marki w pudełkach zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy, bo mimo, iż są to produkty dość tanie, to świetnie się u mnie sprawdzają. Masełko dobrze się rozsmarowuje, przyzwoicie wchłania. Nawet delikatnie opalizuje. Zapewnia dobre nawilżenie. Pachnie całkiem przyjemnie.
#3 KNEIPP - KRYSZTAŁKI DO KĄPIELI ŹRÓDŁO MŁODOŚCI - nie mam wanny, ale mimo to zawsze cieszę się z takich produktów, bo albo wypróbuję je u chłopaka, albo do kąpieli stóp. W przypadku tych kryształków postawiłam zrobić sobie SPA dla stóp i jednym z etapów była właśnie kąpiel dla stópek. Sól pięknie pachnie i barwi wodę na ładny kolor, adekwatny do danego wariantu zapachowego. Kryształki fajnie zmiękczyły stopy i przygotowały je do dalszych "procesów".
#4 CLIMB2CHANGE - GLINKA CZERWONA - zawsze miałam opory przed testowaniem glinek. Wydawało mi się, że to "brudne" maseczki, które potrafią narobić bałaganu wszędzie dookoła. Kiedy znalazłam czerwoną glinkę w pudełku miałam mieszane uczucia. W końcu się przełamałam i zafundowałam ją sobie na twarz, szyję i dekolt. Według producenta można ją stosować do twarzy, włosów i ogólnie całego ciała. Glinka delikatnie odtłuszcza i ściąga pory, a także usuwa nadmiar sebum, co dla mnie jest ważne. Świetnie łagodzi podrażnienia.
#5 LABORATORIUM KOSMETYCZNE AVA - SERUM PRZECIWZMARSZCZKOWE DO TWARZY - to serum wyglądu mnie jakoś nie przekonało. Skojarzyło mi się z zastrzykami. Podarowałam je mojej mamie. Sposób użycia jednak jest zdecydowanie bardziej przyjemniejszy. Ampułkę należy przełamać w miejscu białej kropki i wklepać w skórę (oczywiście wcześniej trzeba ją oczyścić). Ampułki zawierają składniki aktywne takie jak kolagen, elastyna, wyciąg z alg, Centella Asiatica, czerwone winogrona i ich liście. Mama stwierdziła, że dzięki nim poprawiła się elastyczność i sprężystość skóry, a zmarszczki zostały spłycone, ale bardzo delikatnie. Nie zostały wyeliminowane całkowicie, ale też nikt na to nie liczył.
#6 HEMPZ - 100% WEGAŃSKI BALSAM DO CIAŁA - z tego co pamiętam, nigdy nie używałam kosmetyku wegańskiego, więc nie kryłam zaciekawienia, gdy wzięłam tę małą buteleczkę do ręki. Balsam pięknie pachnie - niby słodko, tak trochę kwiatowo, w każdym razie jest to piękny zapach. Konsystencja lekka, o delikatnie fioletowym zabarwieniu. Szybko się wchłania, nie pozostawia żadnej nieprzyjemnej czy denerwującej warstwy. Przyjemnie nawilża i pozostawia skórę gładką. Idealnie sprawdzi się w podróży, bo ma mały rozmiar.
#7 MARIZA - SERUM OCHRONNE DO UST W SZTYFCIE - moje usta przeżywają teraz kryzys, dlatego dobre ich zabezpieczenie jest u mnie niezwykle istotne. Nie powiem, że ten sztyft, to najlepszy specyfik do ust jaki miałam, ale spisuje się całkiem przyzwoicie. Ma nieco denerwującą, tępą konsystencję, ale po kilku użyciach można się do tego przyzwyczaić. Szalenie podoba mi się jego zapach - owocowy, delikatny, słodki.
#8 NEAUTY MINERALS - CIENIE MINERALNE - o produktach Neauty swojego czasu było głośno w blogsferze. Ja niestety nie miałam okazji testować tej marki, więc cieszę się, że to pudełko mi to umożliwiło. Cień trafił mi się w nudziakowym kolorze, początkowo myślałam, że to puder. Cienie super się rozprowadzają, tworząc na oku delikatna i naturalną powłokę. Idealnie sprawdzi się w codziennym makijażu oka.
#9 E-FIORE - NATURALNE SERUM REGENERUJĄCE DO TWARZY - bardzo lubię takie sera z pipetą, bo taka forma jest dla mnie bardzo wygodna. Zawsze biorę tyle produktu, ile mam ochotę. Konsystencja jest oczywiście rzadka, nieco klejąca, ale jak się chłonie (a dzieje się to błyskawicznie), to po lepkości nie ma już śladu. Przeznaczony do skóry suchej i mieszanej, czyli trafione idealnie dla mnie. Zadaniem serum jest regeneracja oraz odżywienie. Mleczko ma wysoką zawartość składników odżywczych oraz witamin i to czuć.
#10 YOUR NATURAL SIDE - OLEJ DO PIELĘGNACJI TWARZY I CIAŁA olej wielofunkcyjny, ponieważ nadaje się do pielęgnacji twarzy oraz włosów, a także świetnie sprawdza się w kąpieli. Mam wiele produktów do twarzy, więc wypróbowałam na włosy. Olej należy w nie wsmarować, następnie pozostawić na 30 minut i umyć jak zazwyczaj. Włosy nie były obciążone, a fajnie nawilżone. Myślę, że co jakiś czas mogę im takie olejowanie zafundować na za pewno wyjdzie to moim włosom na dobre.
#11 WELEDA - Bardzo ciężko było mi stwierdzić co dostałam, bo nie ma tam nawet słowa po polsku. Przeprowadziłam zatem śledztwo i w różowym opakowaniu znajduje się kojący krem nawilżający z migdałami. Oryginalna wersja jest niewiele większa, bo tylko o 10 ml i kosztuje słono. Do tego w czerwonym opakowaniu krem regenerujący do rąk z granatem, dostępny w dwóch wariantach pojemnościowych (10 i 50 ml). W moim odczuciu są to produkty ekskluzywne i sądząc po cenach nie każdego na nie stać, ale cena idzie w parze z jakością.
#12 KRÓTKI SKŁAD - NATURALNY BATON ŚWIĄTECZNY - przygotowana
ręcznie naturalna przekąska w formie batonu, która zawiera: migdały,
śliwkę, żurawinę i cynamon. Nie jest to mieszanka idealna dla mnie, ponieważ nie znoszę cynamonu. Za śliwką też nie przepadam, więc dałam go mamie. Mama uznała, że jest całkiem smaczny, choć nie ma to ja baton z nadzieniem (jej słowa).
Który z tych produktów zaciekawił Was najbardziej?