piątek, 29 stycznia 2016

Zdobienia paznokci hybrydowych - Semilac i Cosmetics Zone

Cześć. Odkąd tylko kupiłam sobie zestaw do manicure hybrydowego, systematycznie maluję różne wzorki na kołowym wzorniku. Jedne się udają, inne nie, ale nie zrażam się i staram się, by każdy kolejny wyglądał jak najlepiej. Nie mam jednego wzornika, który w 100 % mi się podoba, zawsze znajdzie się na nim jakiś niewypał. Mimo to, malowanie tych wszystkich różności sprawia mi dużo radości. Póki co mam zapełnione 3 wzorniki kołowe, ani dużo, ani mało, a dodatkowo wzornik pojedynczych paznokci na śrubie z prezentacją wszystkich kolorów. Na poniższych wzornikach widnieją lakiery marki Semilac oraz Cosmetics Zone. Teraz zapraszam Was do oglądania moich propozycji:




 Mam jeszcze bardzo dużo pomysłów i gdybym tylko miała więcej czasu na ich realizację byłoby bajecznie. Póki co robię kilka wzorków tygodniowo. Rozważam zakup rapidografu. Chciałabym porównać posługiwanie się nim do malowania stylografem i ocenić, którym maluje mi się lepiej. Z tego co się orientuję, rapidograf jest dużo gorszy w utrzymaniu, ma tendencję do zapychania, ale stylografem z kolei nie potrafię zrobić cienkich linii, a takie też nierzadko chciałabym w zdobieniach uzyskać. 

Lubicie malować na paznokciach wzorki? A może wolicie stemple albo naklejki wodne?
Czytaj dalej

poniedziałek, 25 stycznia 2016

KA-HA BOX - kosmetyczne czary mary od Mineralnej Kasi - Kosmetyki DIY

Cześć. Dzisiejszy post miał być zupełnie inny. Miałam opisać Wam kosmetyki Ziaja z linii liście manuka. Kiedy robiłam zdjęcia tym kosmetykom, dotarła do mnie inna paczka. Gdy ją otworzyłam - przepadłam i już wiedziałam, że muszę zmienić plany co do tego posta. Otworzyłam solidnie zapakowany kartonik, a moim oczom ukazały się cudne i pięknie pachnące kosmetyki wykonane przez Kasię z bloga Mineralny Świat Kasi. Zaprojektowałam Kasi kilka etykiet na jej kosmetyki DIY, a w zamian za to, miałam dostać piankę do mycia, a ostatecznie w kartonie znalazło się tyle cudownych rzeczy, że ciężko opisać mi swoją radość po jego otwarciu.

 

 

 

A tak prezentuje się cała zawartość. Czy to nie wygląda po prostu bosko?


 

- Masło do ciała o zapachu mango
zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Ten piękny naturalny zapach mango jest po prostu boski! Posmarowałam się nim od razu i zrobiłam już zdjęcia do recenzji dla Was.

- Peeling do ciała - 
zapach ciężko mi określić, Kasia na pewno mnie naprowadzi. Nie mniej jednak przyjemny. Kolor peelingu boski. Obecnie mam fazę na różne niebieskości i turkusy.

- Pianka do ciała o zapachu bzu
ostatnio zachwycałam się pięknym zapachem swojego hiacynta, który właśnie przypomina mi bez. Teraz mogę cieszyć się nim także podczas kąpieli.

 

- Woski do kominka - 
pierwszy raz będę miała okazję używać wosków, które robione są własnoręcznie. Już nie mogę doczekać się odpalenia. Woski mają piękne kolory i cudne kształty. Nie wiem czy dobrze czuję, ale wydaje mi się, że pachną jak gumy balonowe.

 

- Mydełka różnej maści -
Zobaczcie jakie one są piękne. Nie można oderwać od nich wzroku. Szczególnie do gustu przypadło mi okrągłe, jakby bezowe mydełko z różnymi kolorowymi dodatkami na górze oraz te, który przypomina wierzchem dekorację tortu - coś wspaniałego, arcydzieło. 
 
- Produkty do kąpieli -
W pudełku znalazłam też kulę do kąpieli oraz piasek do kąpieli. Jeżeli chodzi o ten drugi produkt, to nigdy nie miałam jeszcze piasku do kąpieli i domyślam się, że ma on takie same funkcje jak sól do kąpieli. 


Jestem zachwycona tym naturalnym boxem i jednocześnie wdzięczna Kasi, że obdarowała mnie tyloma wspaniałościami. Wszystkim jestem zachwycona i z pewnością podzielę się z Wami swoją opinią na temat tych kosmetyków. Pierwsze wrażenie zrobiły na mnie rewelacyjne i wierzę, że po przetestowaniu ich będzie podobnie.

Lubicie kosmetyki naturalne? Zdarza się Wam przygotować je samodzielnie?
Czytaj dalej

sobota, 23 stycznia 2016

Nowości, zakupy, prezenty świąteczne i wygrane

Cześć. To pierwszy post z nowościami w 2016 roku, jednak pochodzą one jeszcze z końcówki roku 2015. Nazbierało się tych rzeczy do pokazania, więc postanowiłam jak zwykle stworzyć post z nowościami. Znajdą się w nim moje ubraniowe zakupy, prezenty świąteczne, wygrana z rozdania i wygranego konkursu. Zdjęć było sporo, dlatego postanowiłam porobić kolaże.

1. Ubrania - za zgodą właścicielek zdjęć postanowiłam skorzystać z ich fotografii, ponieważ zawsze ubrania wyglądają lepiej ładnie rozwieszone, niż złożone w kostkę, jak to mam w zwyczaju Wam pokazywać. Niestety nie mam do robienia takich zdjęć warunków. Skusiłam się na świetny sweterek/kardigan zawiązywany, który jest w kolorze biało szarym - jakby ombre. Do tego piękny, bordowy sweter z ażurkowymi rękawami i tunikę ze skórkowymi dodatkami. Coś czuję, że to nie moje ostatnie zakupy ubraniowe, bo już upatrzyłam sobie kilka na stronie https://www.chiclook.pl/. Swetrów już mam w sam raz, ale chętnie dokupię kilka bluzek.

  
2. Ubrania cz. 2 - przepraszam za przekręcone zdjęcia, ale tylko tak widać wszystko w całości. Od lewej zaczynając, kupiłam kobaltową koszulę w panterkę, zwiewną tunikę w paski oraz bluzkę imitującą skórę, a w rzeczywistości to bardzo lekki i świecący materiał. Bluzka pochodzi z Reserved, a ja nie lubię stamtąd ciuchów, ponieważ kurczą się po praniu. Jednak z tą bluzką nic się na szczęście nie dzieje. W środku kwiatowa bluza, która okazała się słabym zakupem, ponieważ ma dla mnie zdecydowanie za krótkie rękawy. Na ostatnim zdjęciu kardigan ażurowy oraz dzianinowa sukienka/tunika.

3. Prezent od kuzynki Karoliny - na co dzień pracuje ona za granicą, więc takie też prezenty dostałam. Największą radość sprawiło mi 9 żeli pod prysznic Balea. Dodatkowo dostałam Primarkowe, ciepłe i leciutkie kapciuszki antypoślizgowe, selfie stick oraz uroczy pendrive.


4. Prezent od koleżanki Kamili - to jeden z nielicznych prezentów, który był dla mnie niespodzianką. Pozostałe prezenty (poza tym od kuzynki) były dla mnie oczywiste, bo to właśnie chciałam. Kamila kupiła mi cudowne, kocie skarpetki, biżuterię w której skład wchodził złoty naszyjnik oraz srebrna bransoletka ze znakiem nieskończoności oraz piękne Sinsay'owe rękawiczki w serduszka.
5. Prezent od Ukochanego - dostałam piękny komplet srebrnej biżuterii, bardzo w moim stylu. Do tego było jeszcze coś słodkiego i moje ulubione wino.

6. Prezent od mojego brata - lampa bezcieniowa, która ułatwia mi malowanie paznokci oraz przygotowywanie różnych materiałów i prac do szkoły. Nie wiem jak wcześniej mogłam się bez niej obejść.
7. Prezent od taty - pomyślałam, że przydałyby mi się nowe komplety pościeli, dlatego wybrałam sobie dwa oraz dodatkowo 4 poszewki na małe poduszki. 

 8. Prezent od mamy - zawsze mam problem z kapciami. Lubię w nich chodzić, ale non stop je gdzieś zostawiam, a kiedy robi mi się zimno w stópki, biorę pierwsze lepsze jakie mam pod... nogami. Mama pomyślała, że dobrą motywacją do niezostawiania ich po kątach jest zakup wygodnych kapci, za którymi po zdjęciu ich zatęsknię. Takim oto sposobem w paczce znalazłam klapki Adidasa, które w sezonie zimowym będą służyły mi za kapcie, a w sezonie letnim za normalne klapki.
9. Prezent od przyjaciela - zestaw do keratynowego prostowania włosów. Prostownicę odstawiłam już bardzo dawno temu, ale w końcu przyszła zima, a co za tym idzie, włosy się puszą i nie wyglądają zbyt estetycznie, dlatego taki zestawik będzie dla mnie wybawieniem.

10. Wygrana w konkursie organizowanym przez stronę Vinnst - zadaniem konkursowym było napisanie wierszyka o wybranej poduszce. Ja napisałam wierszyk o poduszce z jeleniem, którą możecie zobaczyć pod spodem. To już moja chyba 5 czy 6 poduszka od Vinnst - uwielbiam je!
11. Zamówienie ze strony Indigo Nails - skusiłam się na prezentowane wczoraj pyłki do manicure hybrydowego: efekt syrenki, szmaragdu, holo i holo silver. W gratisie dostałam świetny odświeżacz do auta. 


12. Prezent świąteczny od Semilac - dostałam swój wymarzony lakier hybrydowy 000 Lazure Dream, dodatkowo smycz, podkładkę pod paznokcie do robienia zdjęć oraz Mikołaja, w którym był zwykły lakier oraz słodkości. W paczuszce znalazła się także gazetka Semilac World - dziękuję serdecznie!
13. Wygrana z rozdania na blogu inspirujemniezycie.pl - udało mi się wygrać cudowny zestaw do manicure hybrydowego dwóch marek: Semilac oraz Neonail, w których skład wchodziły baza, top i lakier 026 My Love od Semilac oraz baza, top, lakier Glitter Galaxy oraz oliwka od Naonail. Dodatkowo piękne mydełko glicerynowo-piernikowe w kształcie ciasteczka od Organique.


Zarówno Mikołaj jak i los byli dla mnie łaskawi w grudniu. Wpadło mi też kilka kosmetycznych nowości, ale mam je porozrzucane po całym domu, więc teraz z nimi dam się na spokój - może innym razem je pokażę. Teraz przymierzam się do zakupu lakierów hybrydowych Cosmetics Zone. Semilac także wypuścił kilka nowych kolorów - muszą być moje, szczególnie Blueberry Kiss - jest wspaniały!

A Wam co przybyło w ostatnim czasie?

Czytaj dalej

piątek, 22 stycznia 2016

Revlon Color Stay - 150 Buff - podkład do skóry mieszanej i tłustej

Cześć. Jakiś czas temu, pokazując Wam swoich ulubieńców z kategorii kolorówki, pokazałam Wam podkład Revlon Color Stay. Kupiłam go w jakiejś internetowej drogerii korzystając z okazji, że cena była bardzo zachęcająca, a wysyłka kosztowała 1 grosz. Od bardzo dawna chciałam go wypróbować, więc nie mogłam nie skorzystać z takiej cenowej okazji.


 Podkładu używam od ok. 1,5 miesiąca, więc wyrobiłam sobie już na jego temat konkretną opinię. Cena tego podkładu waha się w granicach 30-70 zł w zależności od tego, gdzie go kupimy. Ja za swój zapłaciłam tylko 28 zł z wysyłką, więc jest to cena bardzo korzystna. Z tego co kojarzę, zakupu tego dokonałam na stronie kosmetyki z Ameryki. Jest to mój pierwszy podkład tego typu, który jest w szklanej butelce, a nie ma pompki. Początkowo dziwnie mi się go używało, ale jest to kwestia przyzwyczajenia.


Zamyka się go za pomocą zakrętki. Nie wiem jak będzie mi się go używało pod sam koniec, jednak nie jest on na tyle gęsty, by były z tym jakieś trudności. Prawdopodobnie postawię go na "głowie", by zawartość mogła spokojnie spłynąć do końca. Brak pompki jest dla mnie jedynym minusem tego podkładu. Długo zastanawiałam się jaki wybrać odcień. Nigdy nie widziałam tych podkładów na żywo, więc poradziłam się zaprzyjaźnionej blogerki, która pomogła dokonać mi dobrego wyboru. Skusiłam się na 150 Buff. Jest to podkład idealny dla mnie na tę porę roku. Dobra wiadomość na bladolicych - jest jeszcze jaśniejszy odcień, więc wiele osób znajdzie w nim swojego ulubieńca.


Podkład bardzo dobrze rozprowadza się po twarzy zarówno palcami jak i przy użyciu pędzli. Świetnie wyrównuje koloryt skóry. Konsystencja jest treściwa, więc zapewnia idealne krycie. Podkład jest nieco ciężki, ale coś za coś. Nie można mieć tak dobrego krycia i przy tym mieć lekki podkład. Idealnie pokrywa wszelkie niedoskonałości występujące na twarzy. Największym zaskoczeniem jest dla mnie trwałość, bo utrzymuje się na twarzy zaskakująco długo. Mam tendencję do podpierania się, co niestety nie sprzyja wytrzymałości produktu ponieważ najzwyczajniej w świecie się ściera. Tak prezentuje się odcień 150:


Warto też dodać, że podkład fajnie matuje. Ogólnie nie mam problemów ze świeceniem się, ale lubię mieć zmatowioną twarz. Podkład nie sprawia, że wygląda ona jakby była w masce, jeżeli nakładamy go w rozsądnej ilości. Do niedawna moim ulubieńcem był Rimmel Match Perfection, ale teraz bardzo chętnie zamienię go na Revlon Color Stay. Planuję już kolejny zakup i z czystym sumieniem mogę go polecić.

Znacie podkład Revlon Color Stay? Lubicie? Jeżeli tak, to jaki odcień wybrałyście dla siebie?

Czytaj dalej

czwartek, 21 stycznia 2016

Yankee Candle - My serenity - mój spokój - mała świeca

Cześć. W swojej kolekcji Yankee Candle mam bardzo dużo wosków. Wielu z nich jeszcze nawet nie paliłam. Tym razem, robiąc zakupy na Goodies.pl skusiłam się na małą świeczkę z nowej kolekcji o nazwie My Serenity. Kupiłam ją absolutnie w ciemno, kompletnie nie wiedząc jak może pachnieć. Skupiłam się na opisie producenta. Spodobały mi się nuty zapachowe, więc ostatecznie skusiłam się na zakup.

   


Jest to moja 4 świeca Yankee Candle. Ulubioną jest Blach Cherry i to się nie zmieni nigdy - tak sądzę. My Serenity wizualnie niczym nie różni się od moich poprzednich świec, poza oczywiście kolorem, który jest pastelowo żółty. Naklejka idealnie odzwierciedla nazwę wosku. Przedstawia medytującą osobę, która jest idealnym nawiązaniem do wewnętrznego spokoju.

 
My Serenity, to zdaniem producenta woń słodkich gruszek i orzeźwiających pomarańczy z dodatkiem tropikalnych kwiatów oraz subtelnego piżma. Ja czuję go trochę inaczej. Nie czuję w nim gruszki, może troszkę pomarańczy, ale głównie, nie wiem czemu czuję tu zapach banana. Mimo, że to co czuję jakoś kompletnie nie pasuje mi do opisu producenta, to bardzo mi się podoba, bo banany to jedne z moich ulubionych owoców. Na samym początku w ogóle nie wyczuwałam zapachu, dopiero kiedy rozpuściło się dużo wosku, zapach ładnie rozszedł się po pokoju, choć zdecydowanie jest słabszy niż ogólnie mówiąc woski. Utrzymuje się w powietrzu dość krótko, ale pięknie prezentuje się po zmroku.



Pod względem zapachowy wolę oczywiście woski. Są bardziej intensywne, dłużej utrzymują się w powietrzu i są przede wszystkim mniej kosztowne. Mimo to, świece prezentują się tak pięknie, że planuję zakup kolejnej. Tym razem skuszę się na Peony, bo uwielbiam piwonie. 

Znacie świece Yankee Candle? Może wolicie woski lub samplery?
Czytaj dalej

środa, 20 stycznia 2016

W obiektywie - zima

Cześć. Dawno nie było żadnego posta fotograficznego, zatem trzeba to nadrobić. Nie wiem jak u Was, ale u mnie zima pełną parą, więc postanowiłam zatrzymać ją trochę na zdjęciach na wypadek, gdyby się rozmyśliła i chciała odejść. Zdecydowanie bardziej wolę fotografować wiosną i latem, kiedy natura budzi się do życia i jest pełna kolorów, ale zima też daje nam piękne widoki. Wszechobecna biel, wiszące sople i piękne, choć ubogie w kolory pejzaże mają swój urok.









Bardzo lubię robić zdjęcia i mimo, że nie mam odpowiedniego sprzętu i dodatków, sprawia mi to bardzo wiele radości. Może w niedalekiej przyszłości odłożę kilka złotówek i kupię sobie coś lepszego - kto wie. W każdym razie bardzo bym tego chciała. Nie jestem osobą, która marzy o niemożliwym. Moje marzenia są przyziemne, dlatego wierzę w to, że mogą się spełnić. Trzymajcie kciuki żeby tak było.

 
Mam też coś dla osób, które nie przepadają za zimą i czekają na to, kiedy w końcu nadejdzie jej koniec. Nie ukrywam, że już powoli mogłaby się z nami żegnać. Kiedy za oknem tak zimno, człowiek marzy, by jak za pomocą czarodziejskiej różdżki, przenieść się w inne, cieplejsze strony. Wszechobecne słońce, które smaga nas swoimi promieniami, błękitna woda, która tylko czeka, aż się do niej zanurzysz, moc atrakcji i ciekawych miejsc - czy to nie brzmi cudownie. Nic tylko spakować walizki i udać się do ciepłych krajów. Ale co, jeżeli od najbliższego lotniska dzieli Cię wiele kilometrów, a Ty masz tak dużo bagażów, że nie możesz po prostu wsiąść do pociągu, wtedy z otwartymi ramionami czeka na Ciebie http://modlinparking.pl/lotnisko/. Parking znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie lotniska Warszawa Modlin. W cenie parkowania, możliwość skorzystania za darmo z taksówki wiozącej bezpośrednio pod terminal oraz całodobowa ochrona pozostawionych samochodów. Można jechać na wczasy bez obaw i trosk o swój samochód.

Jaka pogoda u Was?

Czytaj dalej

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Lakiery hybrydowe Semilac - Swatche

Cześć. Wczoraj pokazywałam Wam swatche lakierów hybrydowych marki Cosmetics Zone, dziś przyszedł czas pokazać, co mam w swoich zbiorach jeżeli chodzi o firmę Semilac. Semilaców mam nieco więcej niż lakierów Cosmetics Zone. Zdjęcia do dzisiejszego posta zostały zrobione przez moją koleżankę Kamilę z bloga my-cosmetic-life.blogspot.com za co bardzo jej dziękuję!
  

Ta piątka Semilaków to kolory, które można zakwalifikować do barw pastelowych. Znaduje się tu Semilike 000 Lazure Dream, Semilac 001 Strong White, 003 Sweet Pink, 022 Mint oraz 023 Banana. Idealnie sprawdzą się latem, już mam na nie fajny pomysł.



Kolejna piąteczka składa się w 60 % z czerwieni i są to lakiery: 036 My love, 065 Wild Strawberry oraz 067 Juicy Strawberry. Z racji, że układałam lakiery wg numerów w kolejności rosnącej, w grupie tej znalazł się także 037 Gold Disco oraz 072 Carribean Sky.



Trzecia piąteczka kolorów składa się praktycznie z moich ulubieńców. Jest to lakier 080 Amazon Forest, ukochany 087 Glitter Indigo, 092 Shimmering White, który nałożony na jakikolwiek lakier jasny nadaje mu fajnego blasku dzięki zatopionym drobinkom, a także 102 Pastel Peach oraz uniwersalny 105 Stylish Gray.. 



Ostatnie pięć lakierów to kolory, które w głównej mierze kupiłam na samym początku swojej przygody z hybrydami. Były to jedne z moich pierwszych nabytków. Są to: 121 Ruby Charm - cudo, 130 Sleeping Beauty, 131 Lovely Mickey, 135 Frappe oraz 140 Little Stone.

 
A tak prezentują się moje wszystkie lakiery hybrydowe. Brakuje tu jednego koloru Semilac, o którym po prostu zapomniałam, a który kupiłam w ten weekend i jest to 083 Burgundy Wine. Jak na początkującą osobę, która przygodę z hybrydami rozpoczęła późną jesienią, jestem zadowolona ze swojej kolekcji. Malując paznokcie mam spory wybór. Ostatnio rozmyślam o tym, czy nie wybrać się na jakieś szkolenie ze zdobienia czy ogólnie jakiegoś szkolenia dotyczącego paznokci, jednak moje plany ciężko będzie zrealizować, ponieważ w mojej okolicy nie ma żadnego takiego kursu. Poza tym są dość kosztowne. Pozostaje dokształcanie się na innych płaszczyznach. Szkolenia w różnym zakresie oferuje nam firma http://www.e-opex.pl/szkolenia/pelna-oferta-szkolen/126-black-belt. Firma zajmuje się dostarczaniem wiedzy i rozwiązań z zakresu ciągłego doskonalenia. W ofercie współpraca na trzech obszarach. Obszarem, który najbardziej mnie zainteresował jest program podnoszenia kwalifikacji na wszystkich szczeblach organizacji. Na pewno przydałoby mi się to, a i w CV miło coś takiego dopisać. Na pewno pracodawca spojrzy wtedy przychylniejszym okiem na nas.

Który kolor z zaprezentowanych podoba się Wam najbardziej? Czy któraś z Was była na szkoleniu dotyczącym manicure hybrydowego? Jak wrażenia?
Czytaj dalej

Woski Kiss in the rain, Cup of cheer i Carnival Ride oraz mała świeca Vanilla Cream - Bridgewater Candle

Cześć. Jakiś czas temu w moje ręce wpadły nowe pachnidła. Bardzo lubię testować w tym zakresie i szukać zapachów, które spodobają się mojemu zmysłowi powonienia. Czy tak było w przypadku nowej dla mnie marki Bridgewater Candle? Dowiecie się czytając niżej.


Na pierwszy raz wybrałam sobie woski o nazwach: Kiss in the rain, Cup of Chear i Carnival Ride. Sugerowałam się oczywiście opisami producenta, ponieważ sama nigdy nie miałam z tymi woskami do czynienia. Kiedy do mnie dotarły od razu spodobała mi się ich forma. Woski wyglądają jak mniejsze tabliczki czekolady. Gdy uchylimy wieczko, widzimy 6 kawałków wosków, które możemy połamać już w opakowaniu.


Podgrzewając wosk unosi się mgiełka czarnej porzeczki, malin i truskawek przechodzi w kwiatowe nuty róży i fiołków. Delikatnie wiążąc się nutami wanilii, bursztynu i piżma - tak o Kiss in the rain pisze producent. Rzeczywiście jest to zapach bardzo owocowy, który od razu wpasował się w moje gusta. Czuć tu wyraźnie porzeczkę i różę. Wosk roztapia się szybko, jest średnio intensywny i długo unosi się w powietrzu. Z kolei Cup of chear kompletnie nie spodobał mi się. Producent mówi, że podgrzewając wosk poczujesz mieszankę ubitego mleka, kremu i wanilii, dopełnia ten słodki zapach, którego nuty mieszają się z goździkiem, gałką muszkatołową, cynamonem, imbirem i kardamonem. Wybierając ten wosk chyba przeczytałam tylko opis do słowa "wanilii", bo chyba wszyscy już wiedzą, że ja nie lubię korzennych nut, także nie jest to wielkie zaskoczenie, że wosk ten mi się nie spodobał. Ostatni z  tej trójki to wosk Carnival ride. Jest świeżym, rześkim powiewem kwiatu pomarańczy i bergamotki, płynie łagodnie ku słodkiej wanilii, łącząc się z białym piżmem. I ten wosk jest moim zdecydowanym ulubieńcem. Jest delikatny, bardzo świeży i taki czysty! Pięknie pachnący kwiat pomarańczy połączony z wanilią - cudo! Cena takiego wosku to 29 zł za sztukę i mimo, że zapachy są ładne, to uważam, że jest trochę za wysoka. Zaokrąglając do 30 zł - jedno palenie kosztuje nas, aż 5 zł! Zdecydowanie za dużo.


W paczuszce od sklepu icandle.pl znalazłam także pięknie i okazale wyglądającą świece Bridgewater Candle o zapachu Vanilla Cream. Zapach od razu przypadł mi do gustu - nie mogło być inaczej, bo jako fanka wanilii kocham wszystko co ma tą woń. Wąchając pierwszy raz świecy wspólnie z mamą od razu pomyślałyśmy, że pachnie jak budyń waniliowy. A producent mówi o niej tak: Bogaty zapach waniliowy maślano-kremowy lukier – taki pyszny i słodki!


Mimo, iż jest to świeca określana przez producenta jako mała, to ma ona, aż 250 g, gdzie mała świeca YC ma tylko 104 g. Jeżeli chodzi o zapach, to pachnie dość mocno. Ładny zapach wydziela się już po otwarciu, nawet gdy się nie pali. YC są słabsze. Cena za taką świece wynosi 69 zł - czyli według mnie również za dużo. Prezentuje się ona w moim pokoju pięknie, jednak mimo to, raczej nigdy nie pozwolę sobie na zakup takiej świecy, bo najzwyczajniej w świecie jest dla mnie za droga. Palić będzie się długo, bo aż 85 godzin.

Znacie zapachy od Bridgewater Candle? Co o nich myślicie?
Czytaj dalej