Marka Bourjois od bardzo dawna jest na topie. Wszystko za sprawą słynnych już pomadek Rouge Edition Velvet czy podkładu Healthy Mix. Przyznaję szczerze, że poza pomadkami z aplikatorem nie miałam niczego tej marki, jednak biorąc pod uwagę, że spisały się one u mnie naprawdę super, cieszę się, że mogę poznawać kolejne kolory. Ostatnio przywędrowała do mnie torebka, a w niej masa pięknych odcieni pomadek Bourjois z dwóch serii.
BOURJOIS - ROUGE VELVET THE LIPSTICK - POMADKI W SZTYFCIE "FALL IN LOVE"
Pomadki Bourjois w postaci sztyftów były mi dotąd nieznane. Wyglądają jednak bardzo zachęcająco. Kolory opakowań bardzo dobrze odzwierciedlają faktyczne kolory pomadek. Na zatyczkach mamy nazwę serii pomadek, a także wytłoczoną nazwę firmy. Pod spodem numerki kolorów, bez dodatkowych nazw. Seria "Fall in Love" składa się z 7 odcieni, które w głównej mierze bazują na odcieniach brązu. Są to: brąz z domieszką fioletu, zwany inaczej odcienie "trupim" o numerze 17, brudny odcień różu o numerze 19, brązowy odcień z domieszką rudości o numerze 21, cztery odcienie brązowe (od jasnych, po ciemne brązy) o numerach: 22, 23, 24 i 25.
Powyżej i poniżej macie okazję przyjrzeć się odcieniom z bliska. Sztyft jest fajnie wyprofilowany, dzięki czemu ładnie pokrywa usta i fajnie dopasowuje się do każdego zakamarka. Konsystencja jest bardzo kremowa i przyjemnie sunie po ustach idealnie je pokrywając. Po krótkiej chwili zastyga. Już po jednej warstwie otrzymujemy idealne krycie, co totalnie mnie zauroczyło. Kolejnym plusem jest ich zapach - pachną bardzo przyjemnie, delikatnie, tak pudrowo, co kupuje mnie w całości. Jedyny minus (i poniekąd również plus) tkwi w zatyczce. Po zatknięciu bardzo ciężko jest ją zdjąć,trzeba się trochę napracować. Ale jak wspomniałam, może to być również plus, ponieważ pomadka nie otworzy nam się np. w torebce czy w podróży. Moim ulubieńcem kolorystycznym jest odcień 19, czyli brudny róż. Na razie mam dla Was takie "szczątkowe" informacje, ponieważ sama nie zaznajomiłam się z tymi pomadkami jeszcze w takim stopniu, w jakim bym chciała. W przyszłości na pewno coś jeszcze o nich napiszę.
BOURJOIS - ROUGE EDITION VELVET - POMADKI Z APLIKATOREM
Te pomadki zna chyba każdy. Wiele osób poluje na nie przy okazji -50% w jednej z drogerii. Nie ma się czemu dziwić, ponieważ Bourjois Pouge Edition Velvet są to świetne pomadki o bardzo dobrej jakości. Recenzowałam je dla Was w kwietniu, więc nie widzę sensu pisania o nich drugi raz tego samego. Chciałabym tylko pokazać Wam moje nowe, piękne odcienie.
Zaczynając od lewej (patrząc na zdjęcie poniżej) mamy odcień: 10 Don't Pink of it!, następnie 11 SoHap'pink, 21 Saperliprunette!, 07 Nude-ist! oraz 15 Red-Volution. Bardzo lubię, jeżeli pomadki poza numerami mają też dodatkowo nazwy. To dla mnie fajne urozmaicenie. Wśród tych kolorów mam zdecydowanie więcej ulubieńców. Wszystkie kolory poza czerwienią będę nosiła równie chętnie. A czemu odrzucam czerwień? Po prostu do mnie nie pasuje.
Te kolory są bardzo delikatne. Poprzez swoje subtelne krycie sprawiają,
że każdy kolor (choć początkowo obawiałam się, że większość nie będzie
do mnie pasować) idealnie pasuje, co jest dla mnie poniekąd fenomenem.
Konsystencja jest lekka, kremowa, taka aksamitna. To prawdziwa
przyjemność i kosmetyczna uczta mieć je na ustach.
Znacie kosmetyki Bourjois? Macie wśród nich swoich ulubieńców? Które kolory pomadek przypadły Wam najbardziej do gustu?