czwartek, 31 grudnia 2020

Wydawnictwo Albatros - Seria "Mała Czarna"

 Od kilku miesięcy Wydawnictwo Albatros wydaje książki różnych autorek, które ogólnie należą do serii "Mała czarna". Są to komedie romantyczne przepełnione humorem, ale i rozczulające. Bardzo często fundowały mi wzruszenie. Mają one przeciętny rozmiar. Są większe niż typowe "kieszonki", ale i nieco mniejsze, niż standardowe książki. Są idealne do torebki, by móc czytać je w każdej wolnej chwili. Na ten moment w serii znajdują się 4 tytuły i są to: "Współlokatorzy" Beth O'Leary, "Lista, która zmieniła moje życie" Olivii Beirne, "Zamiana" Beth O'Leary i "Co powiesz na spotkanie?" Rachel Winters.


BETH O'LEARY - WSPÓŁLOKATORZY

Czy można dzielić z kimś łóżko i w ogóle się nie znać/nie widywać? Jak się okazuje tak, a co więcej, ten układ może całkiem fajnie sprawdzać się, gdy portfel nie jest zbyt gruby. Na taki krok zdecydował się Leon, który potrzebował gotówki. On pracował na nocną zmianę jako pielęgniarz, a jego nowa współlokatorka Tiffy na dzienną w wydawnictwie. Ustalili grafik, kiedy każde z nich może przebywać w mieszkaniu. Po czasie zaczęli zostawiać sobie w mieszkaniu karteczki, co przerodziło się w systematyczne korespondowanie. Czy współlokatorzy w końcu się poznają? Czy coś miedzy nimi zaiskrzy? 

Książka jest zabawna, napisana w bardzo prosty sposób. Jest wciągająca i przeczytałam ją w dwa wieczory. Bohaterowie fajnie wykreowani. Od razu ich polubiłam. Całej historii towarzyszy miłe napięcie i oczekiwanie, kiedy w końcu między tą dwójką dojdzie do spotkania. Jest to lekka i przyjemna propozycja na jesienny wieczór, choć jak to w przypadku takich pozycji, całkiem przewidywalna. Książka porusza też cięższy temat, jakim jest chociażby próba uwolnienia się z toksycznego związku. Tę książkę mam już dość długo i ona należy do serii "mała czarna" i jest również wydana w tym stylu, ale uznałam, że skoro mam stary tom (ten na zdjęciu), to nie muszę kupować nowego, dlatego ten wyróżnia się na tle innych książek z tej serii. 

OLIVIA BEIRNE - LISTA, KTÓRA ZMIENIŁA MOJE ŻYCIE 
 
"Lista..." opowiada o dwóch siostrach. Jedna z nich, Amy, jest wulkanem energii, lubi działać, jest wysportowama i pełna życia. Jej siostra, Giorgie, wydaje się być jej przeciwieństwem. Lubi spędzać dni przed telewizorem z lampką wina i nie lubi wychodzić poza strefę komfortu. Wydaje się osobą mało ambitną, bo w pracy, zamiast wykonywać swoje zadania związane z rysunkiem, organizuje ślub szefowej. Swoją drogą, niektóre sprawy organizacyjne tego wesela były dziwne i absurdalne (Panna Młoda zażyczyła sobie śpiewających niedźwiedzi?!), że w zasadzie nie wiem, po co się tam znalazły, bo są po prostu bez sensu. Pewnego dnia jej życie wywraca się do góry nogami. Siostra prosi ją o wykonanie listy rzeczy, która (Amy) miała zrobić przed 30stką. Z pewnych względów nie mogła ich zrobić sama. Georgie ma kilka miesięcy, by tę listę wypełnić. Postanawia zacząć od randki z Tindera, a to przynosi wiele nieoczekiwanych wydarzeń. Czy uda jej się wykonać wszystkie zadania czy podda się?

 Tę historię bardzo szybko się czyta. Sam pomysł na fabułę podoba mi się. Pomysł z listą może wielu osobom przypaść do gustu i zmotywować do zrobienia własnej. Polubiłam główną bohaterkę, choć jej niektóre zachowania, zbyt rozwleczone przemyślenia, bierność czy brak asertywności potrafią zirytować. Polubiłam ją jednak za wielką miłość, jaką darzyła siostrę, za poczucie humoru, wytrwałość, a z jej analizami poniekąd sama się utożsamiałam. To fajna historia o więziach rodzinnych, o poświęceniu, nowych znajomościach i miłości, która świetnie sprawdzi się na jeden lub dwa wieczory.

BETH O'LEARY - ZAMIANA

Leena jest 29-letnią dziewczyną robiącą karierę w Londynie. Jest uparta i dąży do wyznaczonego celu. Jej przebojowa babcia, Eileen, po rozstaniu z mężem szuka nowego partnera, jednak w maleńkim Hamleigh nie ma dla niej nikogo odpowiedniego. Pewnego dnia młodej Leenie wszystko wywraca się do góry nogami. Nawaliła podczas ważnej prezentacji i szefowa wysyła ją na przymusowy, dwumiesięczny urlop. Dziewczyna jest zrozpaczona. Postanawia wyjechać do swojej babci i tam wpada na wariacki pomysł zamiany. Na czas jej urlopu babcia ma zamieszkać w Londynie, ona natomiast w Hamleigh i przejąć jej obowiązki. Co z tego wyniknie? Czy ta zamiana przyniesie coś dobrego czy wręcz przeciwnie, doprowadzi do jakiejś katastrofy?  

Na temat tej książki krążą rożne opinie, te złe i dobre. Byłam ciekawa, do którego grona osób dołączę, bo... Z jednej strony mamy piękną historię i ciekawe osobowości, a z drugiej fabuła jest dość przewidywalna, a sama akcja ciągnie się bardzo powoli. Nie ma tu żadnych trzymających w napięciu zwrotów akcji, wszystko zaczyna się rozwijać dopiero po setnej stronie. Książka przypomniała mi zamysłem film Holiday. Jednak tu jest bardziej "gorzko". Książka opowiada o kobietach Cotton z trzech pokoleń. Mamy babcię Eileen, jej córkę Marian oraz wnuczkę Leenę. Doznały tej samej straty i każda z nich stara się z nią uporać na własny sposób. Przeprowadzki odmieniły ich życia i pozwoliły spojrzeć na nie z innych perspektyw. Rozdziały były podzielone między wnuczkę i babcię. Zdecydowanie bardziej podobały mi się te z Eileen i to czytając właśnie je, najbardziej się śmiałam. Jak na 79-latkę była ona bardzo żywiołowa i pocieszna. Ogólnie momenty, w których pojawiali się starsi ludzie (również w rozdziałach z Leeną) wprowadzały fajny klimat. Pojawiły się też wątki romantyczne, ale tu mam wieeelki niedosyt. "Zamiana" ostatecznie zrobiła na mnie dobre wrażenie. Druga książka B. O'Leary okazała się fajnym umileniem wieczoru (i nocy), jednak nie pobiła debiutu, jakim byli "Współlokatorzy"

RACHEL WINTERS - CO POWIESZ NA SPOTKANIE?

Evie nie zamierza siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż Ezra prześle jej szefowi gotowy tekst. Postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i proponuje mu pewien układ. Jej zadaniem będzie dostarczanie zabawnych inspiracji. Chce również udowodnić, że w prawdziwym życiu można się zakochać, jak w filmie. Jego zadaniem jest tylko pisanie. Evie nie do końca wierzy w "długo i szczęśliwie", jednak bardzo zależy jej na pracy i zrobi wszystko, by ją utrzymać. A będzie musiała zrobić naprawdę sporo! Dziewczyna jest zdeterminowana, by poznać faceta, jak z prawdziwego romansu. Ale czy ma to na szansę, kiedy jej życie kręci się cały czas wokół pracy?

Czytając fabułę troszkę skojarzyła mi się z filmem Planeta Singli. Widzę między tym jakieś powiązanie, z tym, że tam wszystkie dziwne sytuacje wynikały z życia, tu są w zasadzie aranżowane. Evie jest bardzo sympatyczną osobą i polubiłam ją od samego początku. Jest zawzięta i z tą jej cechą bardzo się utożsamiam ;) Odgrywała romantyczne sceny z filmów romantycznych, by zainspirować scenarzystę i... Tu było bardzo wesoło, choć muszę przyznać, że najbardziej na początku. Potem już jest pod tym względem słabiej. Zazwyczaj każdą książkę z serii "Mała czarna" porównuję do tej pierwszej, czyli "Współlokatorów", bo... Mam do niej sentyment. Pamiętam, jak nie mogłam się oderwać. Tu niestety tego nie było. Książka była dla mnie w porządku, ale czegoś w niej zabrakło.

Znacie serię Mała czarna? Może czytałyście, któryś z tych tytułów?

Czytaj dalej

poniedziałek, 21 grudnia 2020

Zimowa galeria Poster Store

Nowa galeria z Poster Store zwiastuje u mnie zakończenie jednej pory roku i przejście do kolejnej. Tak jest również tym razem. Wydaje się, że nie ma lepszego dnia na pokazanie jej, niż właśnie dziś, bo... Dziś mamy pierwszy dzień zimy. Jakiś czas temu na stronie sklepu pojawiły się piękne, zimowe plakaty, a ja nie mogłam przejść koło nich obojętnie. Skomponowałam sobie dwie cudne galerie i jedną z nich chciałabym Wam dziś pokazać. 

Zawsze, gdy tworzę swoją galerię, to pobieram zdjęcia plakatów, które najbardziej mi się podobają i robię sobie z nich w jakimś programie galerię na kształt własnej. Patrzę czy plakaty do siebie pasują, jeśli nie, to zamieniam je miejscami. Dla mnie to ważne, bo mam tu plakaty w 3 rozmiarach, więc jeśli nie dopasuję wszystkiego na tym etapie, to kiedy już do mnie dotrą, mogę być niezadowolona z efektu. A tak, to za każdym razem "nie ma lipy". Poniżej przykład mojej galerii, którą skomponowałam przed zamówieniem. To ta, która teraz pięknie prezentuje się na mojej ścianie w salonie.
Już od roku moje ściany zdobią przeróżne obrazy Poster Store i za każdym razem niezmiennie zachwyca mnie ich jakość. Wspaniały wydruk, dobrej jakości papier. Wszystko dostarczone w twardych tubach, gdzie nic nie ma prawa się zniszczyć. Wydaje mi się, że kolory plakatów na stronie idealnie odzwierciedlają stan rzeczywisty. Skusiłam się na dwa zimowe warianty mojej galerii. Pierwszym jest biało-brązowy. Mamy tu piękną ośnieżoną choinkę, piękne białe auto z choinką, drewno, szyszki i ośnieżoną wioskę. Całość tworzy niesamowity klimat. Zawsze po zmianie plakatów musi minąć kilka dni, zanim się przyzwyczaję, a tu było tak od razu. Świetnie wpasowały się one w panujący w salonie wystrój oraz mój gust.
 

 
Poza plakatami, na stronie sklepu można zamówić różnego rodzaju ramy. Mogą być one metalowe lub drewniane. Do tego w różnych kolorach. Do wyboru mamy kolor: czarny, złoty, srebrny, miedziane czy dębowe. W mniejszych ramkach (do plakató o wymiarach np. 21x30 cm) są dodatkowe podpórki z tyłu, by poza powieszeniem obrazu na ścianie można było również postawić go na półce.

 
Wszystkie plakaty, jak i ramki są w skandynawskim stylu. W większości przypadków są to plakaty bardzo minimalistyczne, więc wpasowują się praktycznie w każde wnętrze. Poza samymi plakatami na stronie sklepu znajdziesz również mnóstwo inspiracji odnośnie stworzenia własnej galerii i komponowania do niej plakatów. Wybór jest przeogromny, a i tak co i rusz pojawiają się kolejne nowości. Firma co wtorek prezentuję nową kolekcję. Wisienką na torcie jest fakt, że plakaty drukowane są na ekologicznym papierze. 


Tu możecie zobaczyć moją galerię w całym wnętrzu. Ja jestem w niej zakochana i nie żałuję, że wybór padł właśnie na te plakaty. Na początku wspominałam, że stworzyłam dwie zimowe galerie. Drugą z nich pokażę Wam za pomocą mojego kolażu. Ta jest w odcieniach niebieskiego. Mroźna, ale bardzo klimatyczna i pełna uroku. Te jelenie i sowa mnie zauroczyły totalnie.
Jeżeli moje plakaty przypadły Wam do gustu, to mam dla Was dobrą wiadomość. Możecie kupić je 35% taniej używając kodu: byckobieta. Obniży on wartość koszyka o 35% z wyjątkiem plakatów z kategorii Selection oraz ramek.

Która galeria przypadła Wam bardziej do gustu: brązowa czy niebieska?
Czytaj dalej

poniedziałek, 14 grudnia 2020

BI-ES - trochę wiosny zimą

Wiele kobiet dobiera zapachy, jakich używa na podstawie pór roku. Wiosną i latem najczęściej stawia się na zapachy lekkie, kwiatowe i owocowe, natomiast jesienią i zimą na coś nieco cięższego i otulającego w orientalnych zapachach. Ze mną jest różnie. Czasem sięgam po coś mocniejszego i "cieplejszego" z akordami wanilii, jednak najczęściej zostaję przy zapachach kwiatowo-owocowych. I dziś chciałam napisać słów kilka o produktach, które do takiej kategorii się zaliczają. Mowa o produktach BI-ES.

BI-ES BLOSSOM GARDEN - WODA PERFUMOWANA

W tym produkcie można się zakochać od pierwszego wejrzenia, bo... Te opakowanie ma coś w sobie. Buteleczka jest niby prosta, ale ma piękny, pastelowy/pudrowo-różowy kolor. Jest jakby matowa, fajna w dotyku. Do tej pory nie miałam jeszcze zapachu z tak ciekawie zaprojektowaną, choć minimalistyczną buteleczką. Na przodzie widnieje ładna, kwiatowa naklejka z nazwą firmy. Całość tworzy naprawdę fajną całość. Korek jest plastikowy, po zdjęciu go mamy atomizer w złotym kolorze, który świetnie radzi sobie z rozpylaniem produktu. Z opakowania wylatuje przyjemna, rozproszona mgiełka. Już jedno psiknięcie jest wystarczające, by pokryć ubranie/skórę przyjemnym kwiatowo-owocowym zapachem. Woń Blossom Garden bardzo przypadła mi do gustu. Jest lekka, świeża, delikatnie pudrowa. To taka... Wiosna w sprayu, którą zawsze możesz mieć na wyciągnięcie ręki.

BI-ES PERFUMETKI BLOSSOM GARDEN I BLOSSOM MEADOW

Pełnowymiarowy zapach Blossom Garden ma, aż 100 ml, dlatego noszenie go w torebce nie jest zbyt wygodne, gdyż jest to dodatkowy ciężar. Dlatego najlepiej sprawdzą się tu perfumetki. Te od BI-ES mieszczą się w papierowych kartonikach. W środku mamy przezroczystą fiolkę ze złotą zatyczką i atomizerem. Pozwolę sobie napisać parę słów o zapachu Blossom Meadow, ponieważ Blossom Garden . Producent opisuje ten zapach, jako wiosenną łąkę w pełnym rozkwicie i coś w tym jest. Czuć tu dużo zielonych nut. Czasem mam wrażenie, że gdzieś w tym mixie zapachów wyczuwam subtelną woń świeżo skoszonej trawy. To bardzo nietuzinkowa mieszanka z dodatkiem białych kwiatów i owoców.

BI-ES BLOSSOM HILLS - MYDŁO W PŁYNIE
 
Cieszę się, że moja kolekcja kosmetyków z linii Blossom jest bogata w kolejny, nowy zapach. Tym razem jest to Blossom Hills. I choć to mydełko zostawiłam sobie na koniec, to... Ten zapach najbardziej trafia w mój gust. Jestem bardzo ciekawa, czy tak samo spodobałby mi się zapach lub perfumetka. Mam nadzieję, że tak, bo pewnie fundnę sobie ten zapach w przyszłości. Jeśli chodzi o mydełko, to mieści się w przezroczystym opakowaniu, przez które widać stan zużycia. Płyn wydobywa się za pomocą pompki. Konsystencja jest dość rzadka. Podczas mycia wytwarza się delikatna piana. Mydełko dobrze oczyszcza dłonie z codziennych zabrudzeń pozostawiając je dodatkowo pięknie pachnące. Skład wzbogacony jest o olejek ze słodkich migdałów, witaminę E oraz D-panthenol.

Znacie produkty marki BI-ES?

Czytaj dalej

wtorek, 1 grudnia 2020

Penelope Bloom - Owoce pożądania

Od paru lat czytanie sprawia mi dużą przyjemność. Jestem wielką fanką lekkich historii z opartych na poczuciu humoru i miłostkach. Czasem trafiają też w moje ręce pewne erotyki. Rzadko po nie sięgam, bo zazwyczaj zawierają pełno niesmacznych słów. Czytam, by się odstresować, a wulgarny język zdecydowanie w tym nie pomaga. Jednak seria Owoce pożądania, to coś idealnego dla mnie.

Seria autorstwa Penelope Bloom to zbiór (na ten moment) 6 historii o zabawnych tytułach, tj. "Jego banan", "Jej wisienki", "Jego babeczki", "Jego przesyłka", "Jej sekret" oraz "Jego Ogródek". Każda z tych historii może być czytana bez zachowania kolejności. Chociaż w książce przewijają się te same postaci, jednak pełnią role drugoplanowe, mało znaczące dla całej historii. 

Te książki są idealne na jeden wieczór. Mają po niecałe 300 stron, więc śmiało można usiąść i przeczytać je na raz. Historie przeplatają się dużą dawką humoru. Są zabawne, przekorne, romantyczne, ale i pełne namiętności. Takiej przyjemnej, wyczekanej, niewyuzdanej. Najnowszą z nich jest "Jej ogródek" i o niej napiszę dziś parę słów.

JEJ OGRÓDEK

Opowiada o Nell, której średnio idzie w życiu. Znalazła pracę, w której pielęgnuje ogrody. Całkiem przypadkiem z jednego krzaczka zrobiła "rzeźbę", która miała... falliczny kształt, choć w zamyśle miała być pingwinem i bałwanem. Jej dzieło cieszyło się jednak sporym powodzeniem i zaciekawieniem ze strony klientów młodego wydawcy, którzy podziwiali tę rzeźbę podczas imprezy, którą zorganizował Harry. Dziewczyna dostaje zaproszenie na tę imprezę. Poznaje Mayę i otrzymuje ofertę nie do odrzucenia, czyli pokazanie prac w jej galerii. Przed dziewczyną otwierają się wrota do lepszego życia. Czy wszystko pójdzie po jej myśli?

Mam do tej serii jeden zarzut. Ciągle powiela się ten sam schemat. W każdej części mamy do czynienia z bogatymi do nieprzytomności facetami, przystojniakami, dobrze zbudowanymi, ociekającymi seksem i kobietami, które są biedne, ledwo wiążą koniec z końcem, ale mają jakiś pomysł na siebie. I takim oto sposobem mamy kobietę piekarza czy ogrodniczkę. Każda część, pomimo innych historii, kończy się tak samo, co przy 6 części staje się już bardzo nudne. Mam nadzieję, że powstanie jeszcze jakiś "owoc pożądania" i że jednak P. Bloom przemyśli trochę całość i odejdzie od powielanego ciągle schematu i jeszcze nas zaskoczy.

Jaki gatunek książek jest Waszym ulubionym?

Czytaj dalej