poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Wiosenne kropkowanie - paznokcie

Hej. Jestem już po spotkaniu blogerek. Było świetnie! Wyczekujcie niebawem relacji ze spotkania. Tymczasem zapraszam Was na post pazurkowy. Były to paznokcie przygotowane na wcześniej wspomniane spotkanie. Po 3 dniach nie mam do trwałości żadnych zarzutów. Póki co nie ma nawet przetarć, także jeszcze trochę je ponoszę. A prezentują się tak:




Lakiery, które użyłam to:
- Eveline Cosmetics odżywka 8w1,
- Rimmel by Rita Ora 703 White hot love (biały),
- Rimmel 60 seconds 323 Don't be shy (różowy ciemny),
- Eveline Minimax 901 (różowy pastel),
- Diadem Cosmetics 15 (czarny),
- Diamond Cosmetics Top Coat.


Te osoby, które obserwują mnie na Instagramie, widziały te zdobienie już kilka dni temu. Jeżeli chcecie być na bieżąco, to zapraszam to wiecie co trzeba robić :)


Pozdrawiam,
Natalia

Czytaj dalej

sobota, 18 kwietnia 2015

Lovely - lakier do paznokci Pastel Pepper nr 2

Cześć. Do niedawna paznokcie pokazywały się tu dość często. Ostatnio jakoś dopadła mnie rutyna i nie mogę przełamać się do zmalowania czegoś fajnego. Dlatego zrecenzuję dziś lakier Lovely Pastel Pepper w odcieniu niebieskim, który sam w sobie jest świetny i nie potrzebuje żadnych zdobień by się obronić. Zakupiłam go całkiem przypadkiem, szukając eyelinera.


 Moja opinia:
 Lakier zamknięty jest w typowej dla Lovely szklanej buteleczce, z uroczym motylkiem. Występuje (niestety) tylko w dwóch wersjach kolorystycznych: niebieskiej i pomarańczowej. Chętnie zobaczyłabym go w odcieniu różowym i żółtym - to byłoby ekstra! Pędzelek należy do tych grubszych, dobrze rozprowadza lakier po płytce.


Konsystencja dość gęsta, nie wylewa się na skórki. Jeżeli chodzi o krycie to jestem bardzo zadowolona. Wystarczyła jedna grubsza warstwa, której do pełnego wyschnięcia potrzeba było 15-20 minut, czyli normalka. Zmywanie przebiegło dość ciężko. Na paznokciach miałam sporo drobinek i tak jak niebieski kolor szybko się zmył, tak czarne kropeczki zostały i dały mi się we znaki. Tarłam i tarłam, aż ręka mnie bolała i w końcu się udało wszystko zmyć.

 A teraz najważniejsze, czyli trwałość. Lakier miałam na paznokciach około tygodnia i dopiero zauważyłam lekkie przetarcia końcówek. Był to dla mnie niemały szok, ponieważ nawet nie zabezpieczyłam go żadnym topem, a nałożyłam jedynie na odżywkę Eveline. Zmyłam, bo musiałam pomalować paznokcie do innego ubioru. Gdybym jednak nie musiała, na pewno pobyłyby jeszcze kilka dni na pazurkach. Cena całkiem przyjazna, bo jest to ok. 8 zł.

A teraz efekty na pazurkach. Lakier ok. 4 dnia od nałożenia. Na srebrnym, mimo, że był już poprawiany około 2 dnia widać przetarcia. Niebieski trzyma się dzielnie:


 Używaliście lakierów Pastel Pepper? Jak sprawują się u Was?

* * *

Dziś wybieram się na Wiosenne Spotkanie Blogerek Beauty w Olsztynie. Dzień zapowiada się naprawdę świetnie! Będzie to moje drugie spotkanie i mam nadzieję, że nie ostatnie.


Czytaj dalej

piątek, 17 kwietnia 2015

NUXE - delikatnie złuszczający żelowy peeling do twarzy z płatkami róży do skóry wrażliwej

Cześć. Kto tu zagląda wie zapewne, że lubię testować produkty do twarzy i mimo, że nie zawsze wychodzi to jej na dobre (alergia) to jakoś nie zrażam się i próbuję dalej. Napisałam dla Was recenzję peelingu do twarzy do niedawna nieznanej mi firmy NUXE.


Informacje od producenta:
 Delikatnie złuszczający żelowy peeling Nuxe, dla skóry wrażliwej. Dobrze oczyszcza i wygładza cerę. Zawiera 94% składników naturalnych w tym: wodę kwiatową z płatków Róży, nasiona liczi, puder z orzecha włoskiego, alantoinę i roślinną glicerynę.
Cena: 51,80 zł / 75 ml.

Skład:


Moja opinia:
Peeling zamknięty w małej, poręcznej tubce, którą można postawić "na głowie" - ułatwia to późniejsze wydobycie kosmetyki. Zamknięcie na 'klik' jak najbardziej ok. Zapach różany, bardzo delikatny i przyjemny. Konsystencja jasnobrązowa z małymi peelingującymi drobinkami, dość gęsta, żelowa. Drobinek jest sporo i w fajny sposób peelingują buzię. Używany na suchą skórę jest zdecydowanie lepszym zdzierakiem.


Skóra po jego użyciu jest gładka, dobrze oczyszczona z odstających, suchych skórek. Efekt ten utrzymuje się przez kilka dni. Stosowałam go 2 razy w tygodniu. Wydajność oceniam na średnią, ale nie jest źle. Peeling dedykowany jest do skóry wrażliwej. Ja jako posiadaczka takiej, nie mam mu nic do zarzucenia. Skóra jest lekko zaczerwieniona jedynie na skutek tarcia, co akurat jest zrozumiałe. Skóra nie była napięta, a to również ważne. W składzie znajdziemy takie składniki jak: woda kwiatowa z płatków Róży Damasceńskiej, alantoina i roślinna gliceryna, ekstrakt z nasion liczi, puder z łupin orzecha włoskiego. Produkt nie zawiera alkoholu i parabenów. Mimo bardzo dobrego działanie, uważam, że cena jest nieco wysoka.

Peeling możecie kupić na stronie: i-apteka.pl/


Znacie ten peeling? Jaki jest Wasz ulubiony peeling do twarzy?

Czytaj dalej

środa, 15 kwietnia 2015

EOS - Balsam do ust Pomagranate Raspberry oraz balsam w sztyfcie Strawberry Sorbet

Przyszła pora na zrecenzowanie części kosmetyków firmy EOS. Dostałam bardzo miłą propozycję współpracy od przedstawiciela firmy. Paczuszka była świetnie zapakowana, a do niej dołączony wielkanocny upominek. Chciałoby się zawsze takie piękne paczki dostawać.



Bardzo ucieszyłam się z propozycji współpracy, bo od dawna chciałam przetestować EOSy, ale jakoś się nie składało i zawsze były pilniejsze wydatki. Teraz je mam i jestem zadowolona. W EOSach najfajniejsze są kształty. Pomadka w jajeczku to bardzo ciekawy sposób na jej schowanie. Jest bardzo solidne, w pięknym, ciemnoróżowym kolorze, jakby gumowe. Na środku ma wypustkę, dzięki której lepiej lepiej się je otwiera. Na dole ścięta, by można ją było swobodnie postawić.



Konsystencja bardzo zbita. Trudno się nią smaruje przy pierwszych 2 pociągnięciach, po nich już aplikuje się dobrze. Pozostaje na ustach przez bardzo długi czas. Nie występuje uczucie lepkości. Jest bardzo wydajna, używam jej już dłuższy czas, a zużycie praktycznie niewidoczne. Zostawia delikatny i subtelny połysk, a także lekko słodki smak, co z pewnością spodoba się większości (mi niekoniecznie). Zapach ma obłędny. Uwielbiam wszystko co malinowe. Cena za 7 g wynosi 18,99 zł.



Jeżeli chodzi o sztyft, to również ma ciekawe opakowanie. Niby proste, a jednak coś je wyróżnia. Zatyczka jest idealnie wyprofilowana na przyłożenie palca podczas otwierania. Kolor piękny, delikatny, różowy. Opakowanie jak w przypadku jajeczka wydaje się gumowe. Sztyft ma znacznie większą średnicę niż typowe pomadki ochronne. Konsystencja jest zbita, płaska - niewyprofilowana do ust, co mi odpowiada, ponieważ z każdej strony zużywa się równomiernie. Zapach truskawkowy - bardzo ładny. Cena za 4 g to 18,99 zł.



Moja usta nie były nigdy wymagające, toteż nawilżenie jakie gwarantują mi EOSy jest dla mnie wystarczające. Usta są gładkie, nawilżone, bez przesuszonych miejsc. Mimo różnic w składzie, działanie według mnie mają takie same. Ceny adekwatne do jakości, z tym, że bardziej opłaca się kupić jajeczko, ponieważ ceny obu produktów są takie same, a w jajeczku mamy 3g kosmetyku więcej.



Do kupienia wiele wersji zapachowych, dlatego z pewnością każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie. Są to kosmetyki w 100% naturalne nie testowane na zwierzętach - a to dla mnie bardzo cenna informacja.



Do testów dostałam zestawik + dodatkowy krem do rąk. Zestawik był w ładnym pudełeczku z przegródkami, w którym każdy kosmetyk miał swoje miejsce. Takie rozwiązanie jest bardzo dobre podczas transportu, ponieważ produkty leżą na swoim miejscu. Zapraszam na FP My EOS Polska i bądźcie na bieżąco!

Macie swoje EOSy? Lubicie?
Czytaj dalej

wtorek, 14 kwietnia 2015

Ardor - zapach luksusu. Ale czy na pewno?

Cześć. Jakiś czas temu dostałam do testów zapachy do domu Ardor. Jeden z nich był w formie odświeżacza w sprayu. Drugi i trzeci w formie żelowego odświeżacza w kulkach w postaci wulkanu i łódki. Byłam bardzo zaciekawiona, szczególnie tymi kulkowymi, bo odświeżacza w takiej formie jeszcze nie miałam. Liczyłam na pięknie unoszący się w wybranych pomieszczeniach zapach. Ale czy aby się nie przeliczyłam? O tym niżej.


Najbardziej do gustu przypadł mi odświeżacz w sprayu, za sprawą tego, że mam do niego odpowiednie urządzenie, które w połączeniu sprawia wrażenie dekoracji, a nie odświeżacza. Spray przypadł mi o zapachu Diamond. Według producenta powinien być o zapachu mchu i aromatów drzewnych. Ja wyczuwam jedynie mydlany zapach. Jednak ustawiony w urządzeniu na psikanie w częstotliwości co 30 minut, ładnie roznosi się po całym pokoju i sprawia wrażenie dopiero co wysprzątanego pomieszczenia. Dozownik ma starczyć na 3000 psiknięć - póki co mam go długo, a w butelce zostało go jeszcze bardzo wiele. Chętnie wypróbowałabym inne wersje zapachowe.

Jeżeli chodzi o odświeżacze w żelowych kulkach, to jestem trochę rozczarowana. Zapach niewyczuwalny w ogóle. Najpierw ustawiłam je w swoim pokoju i pokoju gościnnym, jednak są to dość spore pomieszczenia i myślałam, że to dlatego w ogóle ich nie czuć. Na drugi dzień zaniosłam je do łazienki i ganku - najmniejsze pomieszczenia w moim domu. I niestety w tym temacie nie zmieniło się nic. Po przytknięciu nosa zapachy są bardzo ładne, ale kompletnie nie wyczuwalne w powietrzu. Przypadł mi zapach Ruby (owoc granatu, kwiat lotosu daktyl) w odświeżaczu wulkanie i zapach amethyst (aromaty drzewne, kwiatowe, róża, brzoskwinia, drzewo sandałowe, mięta) w formie łódki. 


Można by pomyśleć, że takie zapachy to bomba! Szkoda, że jej nie czuć. Przy okazji rozmowy, powiedziałam przedstawicielce firmy, że odświeżacze kulkowe nie pachną w ogóle. Pani odpowiedziała, że trzeba wstrząsać nimi kilka minut, by zapach się ulotnił. Trochę to bezsensowne i niedorzeczne, żeby robić takie rzeczy, by poczuć zapach. Szybciej byłoby gdybym prysnęła perfumy - piękny zapach bez trząchania. Mimo to spróbowałam i było podobnie. Na obecną chwilę kuleczki nadają się jedynie do wyrzucenia, ponieważ bardzo się skurczyły i w dalszym ciągu nie pachną. Podsumowując, polecam odświeżacze w sprayu, kulkowe - niekoniecznie. Poza dość ciekawym wyglądem, nie plusują niczym.

Znacie odświeżacze Ardor? Jak spisały się u Was?
Czytaj dalej