poniedziałek, 31 grudnia 2018

Woda toaletowa Oriflame Lucia Bright Aura

Moja zapachowa rodzinka powiększyła się ostatnio o 3 nowe zapachy Oriflame. Mam już ich pokaźną kolekcje. Ostatnio złożyłam zamówienie na zapachy, które podobały się moich blogowym koleżankom (wnioskując po recenzjach). Nuty zapachowe wydały mi się ciekawe, więc postanowiłam wypróbować je. Takim oto trafem znalazł się u mnie zapach Lucia Bright Aura.


Opakowanie jest proste, owalne przezroczysta. Woda toaletowa ma niebieski kolor, więc daje taki odcień całej buteleczce. Atomizer ma złoty kolor, podobnie, jak napisy na butelce. Wszystko tworzy zgraną całość. Czy też macie tak, że jak widzicie kolor opakowania, to wiecie, jak będzie on pachniał? Mi zawsze różowe perfumy kojarzą się z zapachem słodkim, owocowo-kwiatowym, z kolei ciemne buteleczki z zapachami cięższymi, idealnymi na zimę. Za to zielone i niebieskie ze świeżymi i orzeźwiającymi zapachami z nutami białych kwiatów. I w przypadku Oriflame Lucia Bright Aura się nie pomyliłam. Jest to woń bardzo świeża, czysta, która przypomina mi zapach świeżego prania (nie mylić z zapachem taniego proszku do prania!). Zapach ten orzeźwia, pobudza, dodaje energii.  Trzeba przyznać, że jest dość mocny. Jedno psiknięcie na dekolt i cały dzień czuję go pod nosem.


Producent pięknie opisuje, że kompozycja ta została stworzona, by kreować niezapomnianą aurę świetlistej kobiecości. I coś w tym jest! Podoba mi się ten zapach i z opisu wynika, że został skomponowany na bazie niezapominajki. Nie jest to typowo kwiatowo-owocowy zapach, których zazwyczaj używam. Ten jest inny, pobudza mnie do działania. Zaskakuje trwałością. Fajnie "ciągnie się" za osobą, która go używa. Muszę się przyznać, że pierwsze sekundy po psiknięciu (za pierwszym razem) trochę mnie wystraszyły. Wydawało mi się, że nie jest to zapach dla mnie. Jednak kiedy mgiełka opadła swobodnie na ciało oraz ubrania i na dobre się tam rozgościła, poczułam, że bardzo się polubimy. Obecnie używam tego zapachu na przemian z Eclact oraz Amazing Paradise również marki Oriflame. Ten zapach możecie zamówić u konsultantki, bądź zamówić na Iperfumy.pl - mojej ulubionej drogerii online.

Jakie zapachy lubicie na co dzień: owocowe, kwiatowe, a może świeższe nuty?

Czytaj dalej

niedziela, 30 grudnia 2018

Oriflame - Giordani Gold - korektor, pomadka i perełki rozświetlające oraz szara torba

Kolorówka Oriflame jest ze mną już od dość dawna. Bardzo polubiłam się z pomadkami tej marki (zarówno tymi w sztyfcie, jak i tymi płynnymi). Moją sympatię zjednały sobie także podkłady, które mimo lekkiej konsystencji zapewniały mi dobre krycie, na które liczyłam. Dziś chciałam pokazać Wam 3 produkt, których używam na co dzień. Są to produkty z linii Giordani Gold i należą do nich: pomadka, korektor oraz perełki rozświetlające.


POMADKA GIORDANI GOLD - ODCIEŃ ROSE BLOSSOM 

Eleganckiego wyglądu nie można jej odmówić. Piękne złote opakowanie z wypustkami na dole i logiem (GG) na górze wygląda naprawdę zacnie. Zamknięcie na zatrzask, co bardzo lubię. Takie pomadki nie otwierają się w torebce, co dla mnie jest bardzo istotne, bo zawsze tam jakąś noszę. Jest to coś na pograniczu brązu i brudnego różu. Pięknie wykańcza usta. .


Nie jest to pomadka matowa, a taka kremowa, która dodatkowo nawilża nasze usta za sprawą olejku z nasion dzikiej róży w składzie. Jej konsystencja jest miękka i ładnie pokrywa usta. Nie daje tak pełnego krycia, jak matowe pomadki, ale jest widoczna na ustach. Dostępna w 10 wariantach kolorystycznych, także jest w czym wybierać. W moim odczuciu jest to idealna pomadka do użytku codziennego.


KOREKTOR GIORDANI GOLD -  ABSOLUTE BLUSH ODCIEŃ LIGHT

Korektora z Ori nie miałam, dlatego kiedy wypatrzyłam go w katalogu, wiedziałam, że chcę go wypróbować, tym bardziej, że ma dla mnie nietypowy sposób aplikacji. Ale od początku. Opakowanie tego korektora jest czarne, podłużne, na zatyczkę, niczym długopis. Po zdjęciu zatyczki mamy widoczny pędzelek. Na końcu przycisk, który naciskany, pozwala na wydobycie się korektora ze środka. Do mojej bladej cery wybrałam najjaśniejszy odcień.


Poniżej możecie zobaczyć jego odcień. Ma żółte tony, więc fajnie się u mnie dopasowuje, bo podkłady też kupuję z żółtymi tonami. Nie mam zbyt wielkich cieni pod oczami, więc jako korektor pod oczy sprawdza się świetnie. Punktowo tez nie jest źle. Dobrze zakrywa wszelkie zaczerwienienia i podrażnienia. Sposób aplikacji jest dla mnie bardzo wygodny. Korektor rozprowadzam tam, gdzie chcę, nawet w najmniejsze zakamarki, jak np. wewnętrzny kącik oka. Potem  delikatnie wklepują palcem. Fajne jest to, że nie zbiera się w załamaniach. Jeżeli wyczujecie przycisk, to zawsze wydobędziecie odpowiednią ilość produktu.


ROZŚWIETLAJĄCY PUDER W PEREŁKACH GIORDANI GOLD 

Do tej pory używałam rozświetlaczy w kamieniu. Te były dla mnie zawsze najwygodniejsze, ale... Pięknie wyglądające perełki zawsze mnie kusiły. Kiedyś miałam takie utrzymane w perłowo-brzoskwiniowej tonacji, jednak to te kolorowe mnie najbardziej ciekawiły. W końcu poznałam je dzięki Oriflame. Perełki mieszczą się w czarnym, okrągłym opakowaniu ze złotymi dodatkami. Po otwarciu, na wierzchu, mamy gąbeczkę. To też fajne zabezpieczenie przed tym, by kulki nie obijały się o ścianki i nie kruszyły. W środku kuleczki o dość sporym rozmiarze. Są one w 5 kolorach: białym, żółtym, zielonym, fioletowym i pomarańczowym. Produkt można stosować zarówno na kości policzkowe, szyję i dekolt, jak i na całą twarz. Efekt glow jest delikatny i subtelny, dlatego nie ma obaw, że będziemy się świecić, jak choinki, co mi odpowiada. Na co dzień preferuję bardzo skromny makijaż, dlatego i rozświetlenie nie może być za duże, a takie, które nas rozpromieni oraz sprawi, że skóra będzie wyglądała na zdrową i wypoczętą. Tu wszystko to mamy! Rozświetlający puder Oriflame możecie nabyć na stronie Iperfumy.pl.


TOREBKA MUDKISS - SZARA Z DODATKAMI ROSEGOLD

Zamówiłam tę torbę ze słabości do koloru szarego i rose gold, tym bardziej, że bardzo rzadko widuje się je razem. Jest to torba fajnie wykonana. Nie ma żadnych odstających nitek. Wszystko ładnie zszyte czy sklejone. Zamki "chodzą" dobrze, nie zacinają się. Na zasuwakach są szare, długie troczki, także wygodnie się ją zapina. W środku wyłożona jest szarą podszewką. Z boku ma materiałową kieszonkę np. na telefon czy klucze.



Torba ma dwie długości. Pasek można ułożyć tak, jak na poniższym zdjęciu. W taki sposób klapa będzie bardziej przylegać do torby, co jest ważne, ponieważ nie ma żadnej napy, magnesu czy rzepu. Można też ten przylegający pasek ustawić na również drugim paskiem i tym samym będzie to torba do ręki. Wydaje mi się, że jest to produkt dla niższych osób. Przy moim wzroście, tj. blisko 180 cm torba jest dla mnie za krótka, dlatego oddałam ją mamie. Ogólnie jest to torba pojemna i wygodna. Z taką długością dla osób wysokich mogłaby posłużyć jako torba dla matek. Mam tu na myśli zastosowanie np. podczas wyjazdów czy spacerów żeby schować tam mokre chusteczki, pieluchy czy jakieś ubranka na przebranie.


Cieszę się, że mogłam poznać te produkty, bo są one godne polecenia. Najczęściej używam pomadki. Jestem oczarowana jej kolorem, który idealne do mnie pasuje. Pozostałym produktom również niczego nie brakuje. Linia kosmetyków Giordani Gold po raz kolejny mnie nie rozczarowała. Żałuję, że nie mogłam Wam pokazać tych produktów akcji, ale niestety miałam ku temu zdrowotne powody.

Znacie kosmetyki Oriflame i linię GG? Który z tych produktów wpadł Wam w oko?
Czytaj dalej

Dekoracje Irys - Metalowy zegar ścienny - praktyczny gadżet i ładna dekoracja

Mawiają, że szczęśliwi czasu nie liczą, a ja... Ja wolę być jednak dobrze zorientowana w czasie. W każdym pomieszczeniu w moim domu jest zegar, a czasem nawet i kilka, bo kolejne widnieją w rogu ekranu laptopa, na dekoderze czy w telefonie. Uwielbiam też zegarki naręczne, bo to praktyczny gadżet, ale również uzupełnienie dobrej stylizacji. Dzisiejszy post został zdominowany przez imponujący duży, metalowy zegar ze sklepu Dekoracje Irys. Jeżeli jesteście ciekawi, jak wpisał się we wnętrze mojego salonu, to zapraszam do obejrzenia wszystkich zdjęć.


Zegar jest naprawdę wielki i rzuca się w oczy. Jego średnica, to około 76 cm. Idealnie wpasuje się w duże powierzchnie i będzie stanowił nietuzinkową i oryginalną dekorację pustej ściany. Jest on metalowy, co gwarantuje jego dobrą trwałość. Przetrwa zapewne niejeden upadek, choć zakładam, że raczej do żadnego nie dojdzie. Utrzymany w stylu Shabby i Vintage. Zasilany zaledwie jednym, normalnym "paluszkiem" (bateria AA). Wykonany solidnie, a dzięki kolorowi wpasuje się w każde wnętrze. Zegar jest niewątpliwie uniwersalny. Pomijając już kolorystykę, jest bardzo prosty, klasyczny, dlatego świetnie sprawdzi się w każdym pomieszczeniu, którym może być salon, sypialnia czy hotelowy hol. Tak duży zegar może wisieć w jakimś centralnym punkcie ściany wielkiego pomieszczenia i będzie widoczny z każdej odległości. Jest bardzo cichy, więc wisząc nawet nad głową nie przeszkadza, gdy próbuje się zasnąć. A teraz zapraszam Was do małej galerii zdjęć.

 




Bardzo cieszę się z tego zegara, bo nadał on salonowi oryginalności, a także wypełnił pustą przestrzeń, jaka tam była. Teraz jest on charakterystycznym elementem tego pokoju. Poza tym, zbiera on wiele komplementów i podoba się naszym gościom. W sumie nie dziwię się nawet, bo sama jestem nim zafascynowana. Zdziwiło mnie to, że zasilany jest tylko jednym, skromnym paluszkiem. Spodziewałam się, że będzie to kilka baterii lub jedna, ale duża. Ale to tylko złudzenie, jakie daje jego wielkość, ponieważ, jak wiecie, sam mechanizm jest mały, więc nie potrzebuje dużo "siły".

Podoba Wam się ten zegar? Lubicie takie duże dodatki?
Czytaj dalej

sobota, 29 grudnia 2018

Lirene - pastelowe trio do pielęgnacji

Kosmetyki Lirene są ze mną od dawna. Pierwszym produktem tej marki, jaki znalazł się w mojej kosmetyczce był podkład City Matt, który kupiłam sobie chodząc do Technikum. Od tamtej pory kosmetyki tej marki przewijają się u mnie w mniejszej lub większej ilości, ale są. Najczęściej stawiam na pielęgnacje. Ukochałam sobie żele pod prysznic tej marki i z wielką radością testowałam też jesienne nowości. Pora coś o nich napisać.


LIRENE - MIĘTOWY ŻEL PEELINGUJĄCY Z WĘGLEM Z BAMBUSA

Zabierając się za testowanie tego żelu sądziłam, że po otwarciu opakowania uderzy mnie miętowa woń. Zarówno grafika listka mięty, jak i sam kolor opakowania tego produktu bardzo na to wskazywały. I faktycznie, jest tu ona bardzo wyraźnie wyczuwalna, ale ma też coś delikatniejszego w tle, co ciężko jest mi nazwać. Zapach jest jednak bardzo przyjemny, świeży i rześki. Konsystencja jest przezroczysta, o lekko zielonym zabarwieniu. Ma w sobie zatopione mnóstwo drobin w białym i czarnym kolorze. Jest całkiem gęsty, nie przelatuje przez palce. Wydajność zadowalająca. Samo opakowanie poręczne, elastyczne, więc wydobywanie produktu nie stanowi problemu. Zamknięcie na "klik" początkowo ciężko się otwiera. Z czasem jednak bardziej się wyrabia. Bardzo lubię takie produkty 2w1. Podczas codziennej kąpieli mogę zarówno oczyszczać, jak i peelingować swoją skórę sprawiając, że jest ona odświeżona, gładka i pozbawiona martwego naskórka. Oczyszczone są również pory. Drobinek jest wiele, ale nie są one bardzo ostre, dzięki czemu produktu można używać na co dzień.  Peeling kosztuje ok. 15 zł/150 ml, więc uważam, że jest to dobra cena.



LIRENE - PEELING DROBNOZIARNISTY Z OLEJKIEM Z CZARNEJ PORZECZKI

W swojej łazience mam sporo otwartych peelingów. Raz sięgam po jakiś mocniejszy zdzierak, innym razem potrzebuję czegoś delikatniejszego i w tej roli dobrze spisuje się ten peeling z olejkiem z czarnej porzeczki. Z całej trójki jest to najmniejszy produkt. Tubka zgrabna, podłużna, o pojemności 75 ml. Konsystencja dość gęsta. Ma w sobie mnóstwo delikatnych drobin. Co jakiś czas ciemniejsze drobiny. To co najbardziej uwiodło mnie w tym produkcie, to jego piękny i słodki zapach. Po prostu poezja. Subtelne drobiny nie stanowią mocnego zdzieraka, używanie tego produkty da nam delikatny efekt złuszczenia. Na pewno nie zrobi nam on krzywdy. Producent zaleca używać go 2 razy w tygodniu, ale wydaje mi się, że większa liczba użyć również by nam nie zaszkodziła. Produktu tego używam dla podtrzymania efektu po mocniejszym zdzieraku i w tej roli sprawdza się idealnie. Jako jedyny produkt do złuszczania mógłby być za delikatny. Jego cena to ok. 16 zł.


LIRENE - MIGDAŁOWY KREMOWY ŻEL MYJĄCY Z D-PANTENOLEM

Opakowanie tego kremowego żelu jest identyczne, jak w przypadku żelu miętowego - miękka, dość szeroka tuba z zamknięciem na "klik". Kolor opakowania przyjemny dla oka. Zapach bardzo ładny, kwiatowy, delikatny - bardzo przyjemny. Konsystencja jest... Dziwna. Po wyciśnięciu z tuby średnio gęsta, kremowa o różowym zabarwieniu. W kontakcie z twarzą dość lepka, tak jakby stawiała pewien opór. W recenzji koleżanki kiedyś przeczytałam żeby najpierw spienić ten żel na dłoniach i dopiero potem nanieść na twarz - taki sposób użytkowania jest zdecydowanie bardziej przyjemny. Jest ona jednak dość wydajna, a spienianie produktu w dłoniach potęguje jeszcze tę wydajność. Żel dobrze oczyszcza twarz z resztek makijażu i codziennych zabrudzeń. Nie wysusza skóry, nie podrażnia jej. Po jego użyciu nie jest ona napięta, ani ściągnięta. Kosztuje ok 14 zł za 150 ml. Jest warty tej ceny.


Każdy z tych produktów ma kilka wspólnych cech. Pierwszą jest niewątpliwie uroczy wygląd. Opakowania są bowiem utrzymane w pastelowych barwach. Podobny jest również sposób wydobywania kosmetyków. Każdy z nich można postawić na "głowie" dzięki czemu wydobycie kosmetyków do samego końca nie stanowi problemów. Produkty te łączy również fakt, że każdy przeznaczony jest do wszystkich typów cery. Większość produktów tej marki możecie nabyć w sklepie Iperfumy.pl, do którego, jak zwykle, Was zapraszam.

Znacie produkty pielęgnacyjne Lirene? A znacie któryś z tych produktów?
Czytaj dalej

Kolorówka Bell - prezentacja kolekcji Carnival

Na kilka dni przed Świętami dotarła do mnie paczuszka z nowościami marki Bell. Jest to kolorówka z serii Carnival, którą od jakiegoś czasu możecie znaleźć w sieci sklepów Biedronka. Wśród tych produktów znajdują się lakiery do paznokci, pomadki błyszczące, winylowe błyszczyki, cienie do powiek w formie folii czy rozświetlający puder. Jeżeli jesteście ciekawi wszystkich odcieni, to zapraszam Was niżej.


BELL CARNIVAL - VANILLA SUGAR FACE & BODY SHINE POWDER - PUDER ROZŚWIETLAJĄCY

Sypki puder rozświetlający do oprószania twarzy i ciała. Idealny na zbliżającą się noc Sylwestrową, jeżeli chcecie dodać sobie troszkę blasku. Puder jest sypki, wydobywa się go poprzez sitko. W środku dołączona również czarna gąbeczka, którą można nakładać produkt.



BELL CARNIVAL - VINYL LIPS - WINYLOWE BŁYSZCZYKI DO UST

Winylowa formuła błyszczyków nadaje ustom intensywny kolor i lustrzany blask.  Produkt nie rozmazuje się i nie wypływa poza ich kontur. Odpowiedni aplikator zapewnia precyzyjną aplikację produktu. Kosmetyki dostępne w trzech wariantach kolorystycznych: czerwonym (03 Candy Apple), ciemniejszym różowym (02 Cotton Candy) oraz w lekkim brązie (01 Circus Peanuts).



BELL CARNIVAL - SHOW OF NAIL ENAMEL - LAKIERY DO PAZNOKCI

Iskrzące blaskiem i kolorem lakiery sprawią, że  manicure stanie się wyjątkowy. Używa się ich bezpośrednio na płytkę paznokcia lub na wybrany wcześniej lakier do paznokci. W paczuszce znalazłam 3 odcienie: 01 Confetti Cannon (bezbarwny lakier z multikolorowymi drobinami), 02 Curtain up! (klasyczna czerwień) oraz 03 Fire Ring (czerwień z opalizującymi na pomarańczowo drobinami).


BELL CARNIVAL - SHINY LIPS - POŁYSKUJĄCE POMADKI DO UST

Formuła zapewnia efekt intensywnego rozświetlenia oraz zapobiega przesuszaniu się ust. Pomadka, która łatwo się aplikuje, może być stosowana samodzielnie lub z innymi produktami do ust. Dostępna jest w trzech odcieniach. Pomadki są jakby półtransparentne. Nie dają pełnego krycia, a jedynie poświatę koloru. Czerwień jest najmocniejsza. Wyglądają i pachną obłędnie.




BELL CARNIVAL - METAL FROSTING EYESHADOW - FOLIOWE CIENIE DO POWIEK

Intensywnie błyszczące cienie o unikalnej formule. Nowatorski produkt można nawet aplikować zapewniając wyjątkowy połysk i kolor.  Konsystencja pomiędzy cieniem prasowanym a sypkim pozwala uzyskać spektakularny efekt makijażu. Produkt do stosowania bezpośrednio na powiekę lub na wcześniej nałożone cienie. Dostępny w czterech wersjach kolorystycznych. Mieści się w szklanym słoiczku z plastikową zakrętką. Wieczka, a raczej ich centralne punkty mają różne kolory, które sugerują nam odcienie danych cieni.






Na pierwszy rzut oka kolekcja Carnival nie zachwyciła mnie swoim wyglądem. Czerwone i niebieskie opakowania ze złotymi dodatkami nie zjednały sobie mojej sympatii, ale jak to w życiu bywa, pierwsze wrażenie może być mylne. Stare przysłowie głosi, że nie ocenia się książki po okładce i w przypadku tej serii ma ono idealne zastosowanie. Produkty pozytywnie mnie zaskoczyły. W przyszłości na pewno opiszę kilka z nic, gdy lepiej się już poznamy. Na razie moje pierwsze wrażenie jest dobre i mam nadzieję, że będzie tak również później.

Znacie kosmetyki Bell? Co sądzicie o tej serii?
Czytaj dalej