wtorek, 28 lutego 2017

SHINYBOX - WINTER SPA - luty 2017

Z wielką radością przybywam do Was z openboxem kolejnego pudełka Shinybox. Tym razem będzie to lutowe pudełko, które możecie kupić pod nazwą Winter Spa. Już sama nazwa wskazuje nam na to, że pudełko w większości będzie składało się z kosmetyków pielęgnacyjnych i muszę przyznać, że podoba mi się to. Często w boxa znajduję kolorówkę, która niezbyt mi odpowiada, albo są to produkty, których po prostu nie używam, bądź nie odpowiadają mi swoim kolorem. Z kosmetykami pielęgnacyjnymi jest o tyle fajniej, że większość po prostu będzie nam odpowiadała. To pudełko wypełnione jest po brzegi wspaniałymi kosmetykami, więc z miłą chęcią rozpoczęłam w czwartek testy.



#1 MEMORABLE MASK - MASKA DO WŁOSÓW FARBOWANYCH - profesjonalna maska do włosów, której celem jest utrzymanie głębokiego i intensywnego kolor by pozostał tak świetlisty jak pierwszego dnia farbowania. Filtr UV tworzy barierę ochronną pomagającą przedłużyć trwałość i intensywność koloru. Natomiast nawilżenie i miękkość gwarantuje ekstrakt z ryżu. Profesjonalny rezultat do osiągnięcia w domu.Cena: 29,99 zł / 250 ml.

#2 GREEN PHARMACY - ŻEL POD PRYSZNIC MASŁO SHEA I ZIELONA KAWA - dzięki naturalnej delikatnej formule pozbawionej silikonów, parabenów i PEG, delikatnie myje i nie pozbawia skóry naturalnego pH. Pozostawia na skórze nutę przyjemnego aromatu i dodatkowo ją pielęgnuje. Mix rodzajów. Cena: 8,99 zł / 500 ml.

#3 ELFA PHARM - PEELING DO CIAŁA Z FILTRATEM ZE ŚLUZU ZE ŚLIKAMA VIS PLANTIS - ekologiczne piękno z Natury. Dzięki oczyszczającej mocy peelingu pory są odblokowane, co chroni przed powstaniem niedoskonałości i zaskórników. Skóra jest gotowa na przyjęcie substancji aktywnych i skutecznie z nich korzysta. Dodatkowo produkt łączy substancje wyszczuplające i ujędrniające, dzięki czemu już po pierwszym użyciu skóra staje się satynowo gładka, świeża, miękka i rozświetlona. Mix rodzajów. Cena: 14,90 zł / 200 ml.


#4 MINCER PHARMA - DAILY CARE - ROZŚWIETLAJĄCA MASKA W KREMIE DO TWARZY - Daily Care to gama produków toaletowych do codziennego oczyszczania, tonizacji i pielęgnacji skóry, oparta na roślinnych składnikach aktywnych znanych i cenionych w farmacji. Jest to produkt dodatkowy dla Ambasadorek, nie znajdziecie go w standardowym pudełku. Cena: 16,99 zł / 75 ml.

#5 DELIA COSMETICS - MUSUJĄCE KULKI DO KĄPIELI STÓP - kąpiel w ciepłej wodzie z dodatkiem musujących kuleczek doskonale oczyszcza skórę stóp, zmiękcza naskórek, odświeża oraz działa relaksująco na zmęczone stopy. W trakcie rozpuszczania się kulki delikatnie musują, zabarwiając wodę na piękny miętowo- szmaragdowy kolor. Nadają wodzie delikatny aromat, czyniąc kąpiel wspaniałym, relaksującym doznaniem. Produkt ten nadaje się idealnie przy zabiegach pedicure. Cena: 7,60 zł / op.

#6 MAMA'S - KREM PRZECIW ROZSTĘPOM - krem do intensywnej pielęgnacji skóry, zapobiega powstawaniu rozstępów i nasilaniu się już istniejących. Zawarty w kremie Hydroxyprolisilane CN®, przyśpiesza regenerację uszkodzonych włókien kolagenowych dzięki czemu poprawia jej strukturę i elastyczność. W efekcie nawet powstałe już rozstępy stają się stopniowo mniej widoczne. Wzmocnione włókna wykazują mniejszą skłonność do uszkodzeń, a więc minimalizuje się ryzyko powstania kolejnych rozstępów aż do porodu. Cena: 34,90 zł / 150 ml. 

#7 PIXIE COSMETICS - REVIVING - KOREKTOR POD OCZY - całkowicie naturalny korektor pod oczy, który doskonale koryguje niedoskonałości, neutralizuje i rozjaśnia przebarwienia skóry. Znakomicie kryje cienie pod oczami, utrwala makijaż oczu na cały dzień oraz nawilża skórę tworząc przy tym ochronny film. A wszystko dzięki zawartości składników aktywnych jakimi są: retinol, tokoferol, kwas askorbinowy i gliceryna. Mix kolorów. W pudełku WINTER SPA znajduje się 1 szt. kosmetyku. Cena: 48 zł / szt.

#8 ALPHA-H LIQUID GOLD - INTENSYWNY PREPARAT ODBUDOWYJĄCY - dzięki niskiemu pH efektywnie redukuje zmarszczki, przebarwienia, uszkodzenia posłoneczne oraz rozszerzone pory i drobne wypryski. Formuła na bazie kwasu glikolowego działa jak całonocna kuracja, która rozjaśnia i rewitalizuje zmęczoną skórę, redukuje oznaki starzenia i radykalnie poprawia jej wygląd. Przenaczony dla każdego rodzaju skóry, w szczególności dojrzałej, uszkodzonej słońcem, przedwcześnie starzejącej się i z bliznami potrądzikowymi. Kosmetyczna niespodzianka


#9 CONSSONI - CIASTKO OWSIANE - Sztandarowy produkt marki Consonni, produkowany wg oryginalnej, starej amerykańskiej receptury. Pożywne ciastka owsiane na bazie masła, mąki graham, grubo mielonego owsa wraz z łupiną i różnymi dodatkami. Mix smaków. 10,50 zł / 200g.

#10 AA BEAUTY BAR - KREMOWA MASKA NAWILŻAJĄCA - kremowa maseczka nawilżająca dostarcza skórze maksymalną dawkę nawilżenia, chroni ją przed utratą wody i niweluje objawy nadmiernego przesuszenia. Na jej działanie wpływają składniki aktywne takie jak: systemHydro Derm 24h – dwupoziomowy kompleks nawilżający, zapewnia natychmiastowe nawilżenie oraz chroni skórę przed utratą wilgoci, masło shea odżywia i uelastycznia skórę, poprawiając jej gładkość i miękkość, bogate w cenne dermolipidy masło cupuacu wzmacnia barierę hydrolipidową naskórka, chroniąc przed nadmierną utratą wody. Cena: 3 zł / 8ml.

#11 AA BEAUTY BAR - MASKA WĘGLOWA OCZYSZCZAJĄCA - oczyszczająca maseczka węglowa doskonale usuwa wszelkie zanieczyszczenia z powierzchni skóry i przywraca jej świeżość. Na jej działanie wpływają składniki aktywne takie jak: aktywny węgiel głęboko oczyszcza skórę i odblokowuje pory, przywracając skórze zdrowy wygląd, tlenek cynku reguluje wydzielanie sebum, pozostawiając skórę świeżą i wygładzoną, kwas azelainowy normalizuje proces złuszczania naskórka oraz redukuje ilość zaskórników i wykwitów skórnych. Cena: 3 zł / 8 ml.

#12 CUPANDYOU - HERBATA - Niech wyborny smak cieszy duszę, a nowoczesne i oryginalne opakowanie – oko. Zatrzymaj czas z filiżanką dobrej herbaty w dłoni albo spraw wspaniały prezent swoim bliskim. Mix smaków. Cena: 39,90 zł / 12 szt.


Jako ambasadorka Shinybox, dostałam dodatkowe pudełko z kilkoma innymi kosmetykami do przetestowania. Znalazłam tam orzeźwiający balsam do ciała O'Herbal, maskę wzmacniającą do włosów O'Herbal, serum odmładzające z filtratem ze śluzu ślimaka Vis Plantis oraz krem do stóp kojący przeciw pęknięciom Green Pharmacy - rozdzieliłam kosmetyki między siebie i mamę, więc testowanie będzie podwójne.


Skusiliście się na Shinybox Winter Spa?

Czytaj dalej

piątek, 24 lutego 2017

Tła do zdjęć na bloga - z czego je zrobić? - cz. 2

Postanowiłam przygotować drugą część posta dotyczącą teł do zdjęć. Może samo ograniczenie tytułu do teł jest tu napisane na wyrost, bo często urok dobrego zdjęcia tkwi głównie w dodatkach. Poprzedni wpis bardzo przypadł Wam do gustu, a w wyszukiwaniach na blogu często to hasło się przewija.  Dlatego dziś przychodzę do Was z kolejnymi pomysłami na tła i dodatki do zdjęć, które może wykorzystać każde z Was.


#1 GAZETY
Od niedawna zaczęłam systematycznie kupować gazety. Z racji, że wybór w sklepie mam raczej ograniczony, a kiosku w okolicy brak, skupiłam się Cosmopolitanie. Okładki tej gazety wyróżniają się na tle innych, więc skłoniło mnie to do pewnych wniosków. Poza sporą dawką wiedzy, jaką można wynieść z gazet, rewelacyjnie sprawdzają się jako dodatek do zdjęć. Dzięki kolorowym okładkom idealnie wyróżniają się na zdjęciu i robią świetne tło. Przykładem wykorzystania gazety był wpis, w którym pokazywałam Wam swatche lakierów hybrydowych Evonails. Mimo, że gazeta była niebieska, to miała czerwone dodatki i świetnie skomponowała się z czerwonymi lakierami. Na zdjęciach ciekawie wyglądają nie tylko okładki, ale i wewnętrzne strony. Przykład na następnym zdjęciu.



#2 KWIATY
To tak oczywista propozycja, ale nie jest zbyt popularna - przeglądając blogi z mojej listy rzadko w kompozycjach widuję kwiaty. Może spowodowane jest to porą roku, ale... Naprzeciw wychodzą nam różne markety, w których praktycznie każdego dnia można kupić wiązkę żywych kwiatów w niewygórowanej cenie. Ostatnio udało mi się kupić pęk tulipanów (9 sztuk) za niecałe 7 zł. Wczoraj były również Walentynki, więc na pewno wiele kobiet otrzymało tego dnia kwiaty, niebawem mamy również Dzień Kobiet - pewnie kwiaty również się posypią. Fajnie byłoby, by poza faktem, że cieszą one oko w pokoju, cieszyły także oczy czytelników na Waszych blogach. Przemyćcie kwiaty do Waszych kompozycji. Ja dziś zrobiłam sobie dzień fotografowania i użyłam wspomnianych wcześniej tulipanów i mojego bukietu Walentynkowego. Kwiaty nie są wieczne, ale na fotografii będą cieszyć oko cały czas.



#3 BRYSTOL
Kiedyś, kiedy jeszcze nie miałam białego stolika z IKEA, moim białym tłem był brystol. Poniższe zdjęcie nie jest do końca takie, jak bym chciała, ale... To zdjęcie jest sprzed roku, a wtedy dopiero zaczynałam przykładać wagę do zdjęć i kompozycji. Niemniej jednak brystol jest świetnym rozwiązaniem, kiedy chcecie wykonywać zdjęcia na białym tle.


#4 DODATKI
Wszelkiego rodzaju dodatki mogą sprawić, że zdjęcie nabierze stylu. Jak już niejednokrotnie wspominałam, kupując różne dodatki do pokoju, dobieram je tak, aby przydały się również do zdjęć. Dodatkami, których używam w swoich zdjęciach, poza tymi, które wymieniłam wcześniej, są: cottonballs (zdjęcie wygląda bardzo optymistycznie, bo kule są pastelowe i kolorowe. Idealnie sprawdzą się o każdej porze roku), kosmetyki - głównie układam je wtedy, kiedy recenzuję inne kosmetyki czy gadżety, biżuteria, która dodaje elegancji na zdjęciu, papierowe podkładki do jedzenia czy inne ledowe gadżety, które dodatkowo rozświetlą zdjęcie.





Warto dbać o tła i dodatki na zdjęciach. Dzięki nim zdjęcia wyglądają przede wszystkim ciekawiej, a poprzez fotografowanie na białym tle schludniej. Ładne zdjęcia na blogu przyciągają czytelników - wiem to po sobie. Dużo chętniej dodaję do obserwowanych blogi, które mają ładne zdjęcia. Wiem, że pogoda często nie rozpieszcza, ale na szczęście istnieje wiele programów, które w każdej chwili można poprać i zainstalować i dzięki nim rozjaśniać czy wyostrzać swoje zdjęcia. Ja do obróbki używam głównie Photoscape (bardzo prosty w obsłudze program, który ma dużo funkcji).

Zwracacie uwagę na zdjęcia na swoim blogu czy u innych blogerek? Co najczęściej Wam służy jako tło?

Moje ferie właśnie dobiegły końca. Sama nie wiem kiedy ten czas zleciał, przecież jeszcze niedawno trwała sesja, a tu muszę na nowo zmierzyć się z kolejnym, ale już moim ostatnim semestrem na studiach. Ferie spędziłam niezbyt intensywnie, raz wybrałam się na wycieczkę na Górę Czterech Wiatrów do Mrągowa na narty - w zasadzie ja stałam i robiłam zdjęcia, a moi mężczyźni (tata i narzeczony) oddawali się zimowym szaleństwom. W związku z czym wcale nie udało mi się wypocząć. Kiedyś, kiedy jeszcze miałam prawdziwe ferie, bo chodziłam do szkoły - wtedy wszystko wyglądało inaczej. Każdy dzień był na wagę złota, a szaleństwom nie było końca. Były również wyjazdy na różne obozy czy kolonie, jak np. za pośrednictwem  http://www.jaworzyna.com.pl/. Jednak wszystko co dobre, szybko się kończyło. Ja właśnie kończę wpis i zabieram się za pakowanie plecaka na pierwszy w tym semestrze zjazd.
Czytaj dalej

Motyl na hybrydzie - tutorial - krok po kroku

Odkąd po raz pierwszy zobaczyłam motyle malowane ręcznie na hybrydzie - zakochałam się w nich. Nigdy jednak nie próbowałam sama ich malować, ponieważ z góry założyłam, że to zdecydowanie wykracza poza moje umiejętności. Minęło wiele czasu, zanim zdecydowałam się to sprawdzić. Okazuje się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Mój motylek nie dorasta do pięt większości motylkom, które zapewne widzieliście, ale pierwsze próby poczynione. Do jego namalowania użyłam pastelowych lakierów. W środku zrobiłam różowo-niebieskie ombre, ale niestety na zdjęciach niezbyt to widać. Powoli przygotowuję się do wiosny i tylko pastele mi w głowie. Następnym razem postawię na nieco ciemniejsze kolory. Przygotowałam dla Wam mały tutorial, jak namalować takiego motylka.


W pierwszej kolejności musicie zdecydować się na kolor bazowy - ja wybrałam biel, bo na niej tego typu wzorki prezentują się najlepiej (pomijam opis uprzednich czynności, jak matowienie płytki, położenie bazy, bo to chyba oczywiste). Nałożyłam dwie warstwy bieli, każdą utwardzałam w lampie. Następnie przechodzimy do narysowania zarysu motyla i wypełnienia go kolorem, jaki wybraliśmy. Moim błękitem jest limitka Semilac 000 Lazure Dream. Namalowane skrzydełka utwardzamy w lampie i powtarzamy czynność jeżeli są prześwity (jeżeli chcecie cieniowanego motylka, nanieście drugi wybrany przez Was kolor i delikatnie rozcierajcie z nieutwardzoną 2 warstwą błękitu , po czym utwardźcie w lampie). Jeżeli Wasz wzór jest już gotowy, wytrzyjcie za pomocą cleanera warstwę dyspersyjna lakieru, po czym przejdźcie do zmatowienia wzoru. Robimy to dlatego, że na "śliskim" lakierze nie będzie się nam trzymał tusz (ja używam tuszu kreślarskiego Rystor) - będzie się rozjeżdżał, a dodatkowo wolno tak wysycha.


Przechodzimy do malowania stylografem i tuszem. Ja zaczęłam od namalowaniu korpusu motylka. Najprościej mówiąc, namalowałam dwie kropki, z czego tą dolną rozciągnęłam do dołu. W następnej kolejności zabrałam się za malowanie czułek. Również namalowałam dwie kropki i od nich pociągnęłam kreski do głowy motyla. Trzeba również obrysować całego motyla, tak jak na zdjęciu nr 3. Czarne kreski rozchodzące się po skrzydełkach motyla możecie sobie darować jeżeli nie przypadły Wam do gustu i ozdobić go w inny sposób (może coś brokatowego?). Za pomocą sondy namalowałam też białe kropeczki różnych rozmiarów na czarnych elementach.


Całość należy pokryć topem i utwardzić w lampie. Jeżeli czujecie jakieś wypukłości, nanieście drugą warstwę topu. I to cała filozofia! Motyl może nie wyszedł mi idealnie, ale jak na pierwszy raz jestem zadowolona z tego małego "dzieła". Myślę, że w niedalekiej przyszłości pokuszę się o namalowanie kolejnych odsłon motylków.


Motyl kojarzy mi się z wiosną i ciepłym latem. Wiosną wszystko budzi się do życia i ja powoli zaczynam mieć w sobie więcej energii i chęci do jakiegokolwiek działania. Wiosna, to też czas przemian, głównie tych wewnętrznych. W tym roku nie miałam postanowień noworocznych, ale mam postanowienie wiosenne. W 2018 roku ślub, więc pora zrzucić trochę zbędnych kilogramów. Bacznie obserwuję dietę pudełkową http://apeteat.pl/ - to byłaby świetna alternatywa dla takiego lenia jak ja, nie musiałabym gotować (ogólnie lubię, ale nie podczas odchudzania, bo nudzi mi się to wymyślanie i liczenie kcal), a wszystko miałabym dostarczone pod nos. Musze tylko zorientować się, czy jest na to szansa, skoro mieszkam tu, gdzie mieszkam. Ktoś zdecydował się na taką dietę i powie o niej kilka słów? Sprawdziła się? Jak efekty?

Skusicie się na namalowanie własnego motylka?
Czytaj dalej

piątek, 17 lutego 2017

Golden Rose - Matte Lipstick Crayon - matowa pomadka w kredce nr 08

Firma Golden Rose, a ściślej mówiąc jej produkty, nie słabną na popularności.  Matowe pomadki stały się już produktem kultowym i must-have w każdej damskiej kosmetyczce. Zapewne większość z Was miała styczność z tą marką, a jeżeli nie, to z pewnością ma ochotę zapoznać się z nią bliżej. Wcale się nie dziwię. Dzięki świetnej jakości, schludnym opakowaniom i przede wszystkim niskiej cenie mam chęć powiększać swoją szminkową kolekcję każdego dnia i gdyby tylko mój portfel to wytrzymał, na pewno tak by się stało. Do tej pory poznałam pomadki w sztyfcie oraz w kredce. O szminkach już pisałam na blogu, teraz przyszła pora na kredkę Matte Lipstick Crayon. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości uda mi się także poznać matowe pomadki w płynie tej samej marki, bo jestem ich bardzo ciekawa.


Dzięki wygranemu rozdaniu u Kasi, miałam okazję wybrać sobie kolor oraz "formę" wygranej pomadki (sztyft czy kredka). Z racji, że wcześniej nie kupiłam żadnej pomadki w kredce tej marki wybór okazał się prosty. Gorzej było tylko ze zdecydowaniem się na konkretny jeden kolor. Oferta jest dość bogata, bo w jej skład wchodzą 24 odcienie - każdy równie piękny. Poczytałam kilka postów ze swatchami, obejrzałam parę filmików - wcale nie ułatwiło mi to zadania, ponieważ na każdym zdjęciu czy filmie, kolory wyglądały inaczej. Ostatecznie zadecydowałam, że wybieram kolor 08.


Wiedziałam, że nie będzie to kolor z kategorii tych codziennych, ale wybrałam go celowo, ponieważ szminek delikatnych mam, aż nadto. Liczyłam, że kolor będzie wpadał delikatnie w fiolecik, ale bliżej mu niestety do brązu. Następnym razem będąc w galerii przyjrzę się wszystkim odcieniom na żywo, by w przyszłości wiedzieć, co wybrać. Mimo wszystko kolor wpisuje się w mój gust. Zauważyłam, że całkiem dobrze wyglądam w ciemnych kolorach.


Pomadkę nakłada się bardzo dobrze - trwa to trochę dłużej, niż przy aplikacji pomadki w sztyfcie, ale kredka jest za to dużo bardziej precyzyjna i zdecydowanie ładniej podkreślimy nią usta. Jest miękka, więc świetnie się rozprowadza. Jej trwałość jest również na zadowalającym poziomie. Bez jedzenia i picia wytrzymuje na ustach bez skazy do 4 godzin. Po takim czasie potrzebne są delikatne poprawki. Kredka mieści się w plastikowej obudowie - zastanawiałam się, co zrobię, kiedy zużyję już wystającą kredkę. Myślałam, że może wykręca się ją za pomocą dolnej końcówki. Niestety tak nie jest (choć to fajne rozwiązanie). Kredkę trzeba temperować lub strugać. Muszę zaopatrzyć się w temperówkę odpowiednich rozmiarów (najlepiej na wyspie Golden Rose), bo te, które mam w domu niestety nie są odpowiednie. Na szczęście kredka jest dość wydajna i starczy mi w takim stanie jeszcze na kilka użyć. 


Koszt takiej kredki, to 11,90 zł. Widziałam, że w niektórych sklepach online można je kupić nieco taniej. W dalszym ciągu uważam, że niezależnie od formy jaką wybierzecie, kosmetyki do ust Golden Rose są produktami godnymi uwagi. Pięknie prezentują się na ustach - warto zaznaczyć, że mówię o ustach zadbanych, bo spierzchnięte będą prezentowały się źle nawet z najlepszą szminką na świecie. Tak na marginesie, matowe pomadki mają to do siebie, że lubią uwydatniać niedoskonałości, więc fajnie przed ich nakładaniem zrobić sobie mały peeling, by poprawić ich kondycję, lub wyleczyć je różnymi smarowidełkami, by następnie nanosić pomadki. Piękną ozdobą naszej twarzy jest również uśmiech. W połączeniu z pięknym odcieniem szminki dodaje nam +100 do wyglądu. Oczywiście dużą rolę odgrywa tu również stan naszego uzębienia. Nawet najdroższe kosmetyki do ust nie będą prezentowały się ładnie, jeżeli nasze zęby będą pozostawiały dużo do życzenia. Warto zawczasu coś z nimi zrobić. Polecam zapoznać się ze stronką http://www.orto.info.pl/ wszystkim, którzy w tej kwestii chcieliby coś poprawić.

Znacie kolorówkę Golden Rose? Miałyście do czynienia z matowymi pomadkami w sztyfcie, kredce czy płynie?
Czytaj dalej

czwartek, 16 lutego 2017

Adidas 6w1 Cool & Care - antyperspirant

Znalezienie dobrego antyperspirantu, to nie lada wyzwanie. Drogeryjne półki, aż uginają się od nich, ale czy są na nich produkty godne polecenia? Najczęściej sięgałam po antyperspiranty w sprayu Rexona - miałam bardzo wiele wariantów, ale po pewnym czasie mi się po prostu znudziły. W prawdzie ochrona była dość przyzwoita, ale samo opakowanie jest dla mnie bardzo niepraktyczne i ciężkie w użyciu. Postanowiłam skusić się tym razem po raz pierwszy na antyperspirant w sprayu Adidas Cool&Care.


Produkt ten mieści się w typowym dla tego kosmetyku opakowaniu. Dodatkowo zabezpieczony jest zatyczką, od której już trochę odwykłam, jednak antyperspirant nie ma dodatkowych zabezpieczeń, które pozwoliłyby na uniknięcie niechcianego rozpylania, więc zabezpieczenie w formie zatyczki mnie satysfakcjonuje. Jestem bardzo zadowolona ze sprayu, ponieważ rewelacyjnie rozpyla! Nie potrzeba zbyt wiele siły, by wydobyć substancję ze środka (przy Rexonie strasznie się mordowałam). Do tego czuć, że produktu wylatuje dość sporo, co mi się podoba.


Ten antyperspirant, to produkt 6w1. Zawsze sceptycznie podchodzę do takich zapewnień, bo w większości przypadków mijają się one z zapewnieniami producenta. W tym przypadku było jednak troszkę inaczej, ponieważ nie były to zapewnienia z kosmosu. Według producenta antyperspirant ma za zadanie zwalczać nieprzyjemny zapach, bakterie, wilgoć, białe i żółte plamy, a także odświeżać.


Z niemal każdym tym zapewnieniem mogę się zgodzić. Antyperspirant świetnie odświeża, pięknie pachnie i zapach ten utrzymuje się naprawdę długi czas, zarówno na skórze jak i na ubraniu. Skóra pod pachami się nie poci, a co za tym idzie na naszych bluzkach nie pojawią się mało estetyczne plamy. Nie zauważyłam również białych czy żółtych plam na ubraniach. Ochronę przed niepożądanym poceniem oceniam bardzo wysoko - nie pocę się nawet cały dzień! Antyperspirant ma za zadanie zapewnić ochronę 48h, jednak ja i tak używam go codziennie, po każdej kąpieli i nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Jedyne czego nie jestem w stanie sprawdzić, to zwalczania bakterii, więc do tego się nie ustosunkuję. Krótko mówiąc, jestem z niego zadowolona i z miłą chęcią kupię inne warianty. Ten z kolei kupiłam na Iperfumy.pl.

Jaki jest Wasz ulubiony antyperspirant? Znacie te marki Adidas?

Czytaj dalej

wtorek, 14 lutego 2017

Mój Walentynkowy manicure hybrydowy - Evonails

Bardzo lubię wykonywać manicure tematyczny - przygotowuję coś na różne święta, czy dopasowuję kolorystykę do różnych pór roku. Wiosną i latem najczęściej decyduję się na pastele i neony, z kolei jesienią i zimą stawiam na nieco ciemniejsze kolory. Mimo, że za oknem napadało mnóstwo śniegu i jest zimno, to ja rozgrzeję Was moim dzisiejszym, walentynkowym i miłosnym manicure. Został on stworzony specjalnie na Facebookowy konkurs walentynkowy organizowany przez Evonails. Wstępnie miał wyglądać całkiem inaczej. Koncepcje zmieniały mi się co chwilę. Ostatecznie stanęło na tym, co zobaczycie poniżej. Pomysł był zdecydowanie inny, ale cieszę się, że jednak zdecydowałam się na to, co widzicie, bo bardzo lubię na paznokciach motywy z łapaczem snów.



Do powyższej stylizacji użyłam lakierów hybrydowych marki Evonails. Kolorem przewodnim jest piękna różowa czerwień o numerze 23 Pink Arum Lily, czerń 96 Dark Side, złotko 109 Marigold. Miłosnego łapacza namalowałam stylografem i tuszem Rystor. Kropeczki natomiast zrobiłam dzięki sondzie. Wybrałam tę, która ma najmniejszą kuleczkę. Mój wcześniejszy manicure również był wykonany lakierami tej marki, więc muszę wspomnieć Wam o tym, jak mi się je ściągało. Muszę przyznać, że jeżeli dość dobrze spiłujemy warstwę wierzchnią, to pod wpływem kilku minut w acetonie, lakier odchodzi sam. Na jednej ręce przytrzymałam je trochę dłużej w acetonie i po ściągnięciu wacików z 4/5 paznokci lakier odszedł sam, bez praktycznie żadnej mojej ingerencji. Bałam się, że skoro pod wpływem ciepłej wody lakier w ogóle nie mięknie, to będę miała duże problemy ze ściągnięciem go z płytki. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne!
EDIT: Na początku postu napisałam Wam o tym, że pazurki zostały stworzone specjalnie na konkurs organizowany przez Evonails. Znam już wyniki! Udało mi się zdobyć wyróżnienie i nagrodę w postaci 300 zł do wykorzystania w sklepie. To dla mnie wspaniała wiadomość! Moje pazurki dodałam jako pierwsze w konkursie, potem prac zaczęło przybywać, a ja oglądając te wszystkie śliczności nie liczyłam na zbyt wiele. Miło się zaskoczyłam. Wspaniałym Walentynkowym gestem było to, że ostatecznie każda dziewczyna, która się zgłosiła jest wygrana, bo Evonails postanowili nagrodzić wszystkie uczestniczki! Dziękuję i gratuluję wszystkim dziewczynom!

Stworzyłyście swój walentynkowy manicure? A może nie robicie tematycznych paznokci?

Czytaj dalej

Duet Perfecta Fenomen C - booster oraz krem 30+ na dzień i na noc

Jakiś czas temu bardzo rozpieściła mnie firma Dax Cosmetics wysyłając mi serię swoich nowości. Ostatnio testuję naprawdę wiele i dlatego z opisaniem tych produktów zeszło mi naprawdę dużo czasu, bo staram się jak najdokładniej wszystko dla Was opisać. Najbardziej z całej paczki zaciekawił mnie duet z witaminą C - mowa o kosmetykach Perfecta Fenomen booster oraz krem na dzień i na noc. Serdecznie zapraszam Was do zapoznania się z tymi produktami.


Booster mieści się w szklanym opakowaniu z pipetą. Ma bardzo lekką, nieco jakby wodnistą konsystencję. Dostarcza skórze odczucie odświeżenia i lekkości. Polecany jest do pielęgnacji skóry, która wymaga wyrównania kolorytu, nawilżenia i odżywienia. Produkt dobrze sprawdza się jako baza pod makijaż. Rekomendowany do codziennej pielęgnacji każdego typu cery, w każdym wieku lub jako okresowa intensywna kuracja. Booster można stosować zarówno pod jak i na krem, najlepiej z tej samej linii.



Kosmetyk ten ma piękny, marchewkowy kolor, aż przyjemniej się go dzięki temu używa. Zazwyczaj sięgam po niego przy wieczornej pielęgnacji. Kiedy nałożyłam booster po raz pierwszy na twarz, poczułam dość nieprzyjemne pieczenie, a twarz zrobiła się czerwona i gorąca - nie było to nic fajnego. Z każdym kolejnym użyciem było nieco lepiej. Wydaje mi się, że moja skóra przeżyła mały szok, bo stężenie witaminy C jest tu 10% - być może początkowo było to za dużo. Teraz skóra twarzy już się do tego przyzwyczaiła.


Produkt bardzo szybko się wchłania i zapewnienia producenta co do wyrównania kolorytu zostają spełnione w 100%. Twarz wygląda na bardziej promienną i jednolitą. Bardzo podoba mi się zapach boostera - jest delikatny, jakby kwiatowy, w tle jakbym czuła ukochaną ogórkową nutę - ciężko go opisać, ale jest piękny.


Drugim produktem jest krem 30+ na dzień i na noc. Stosowałam go na noc, zaraz po nałożeniu boostera. Kremik mieści się w szklanym, ciężkim opakowaniu - lepiej nie stawiać go na półce nad zlewem, bo może go pobić. Ma białą, lekką konsystencję, która szybko się wchłania Nie jest ani rzadki, ani gęsty - konsystencja kojarzy mi się nieco z kremowo-żelową. Zapach niemal taki sam jak poprzedniego produktu - bardzo ładny.


Idealnie sprawuje się będąc pod makijażem. Odżywia i nawilża skórę twarzy pozbawiając ją suchych skórek. Twarz jest przyjemna i gładka w dotyku, mam wrażenie też, że nieco napięta. Krem nie podrażnia, nie uczula, nie zapycha. W jego przypadku od początku fajnie mi się go używało - booster wywołał u mnie początkowe pieczenie, czego nie dostrzegłam przy tym kremie i bardzo mnie to cieszy.


Oba produkty dają solidną dawkę nawilżenia. Krem pokochałam za dobre nawilżenie, z kolei booster za świetne wyrównanie kolorytu skóry. Skóra w okresie jesienno-zimowym pozbawiona jest blasku, wygląda na nieco poszarzałą. Dzięki tej serii kosmetyków bardzo dużo zyskała na ogólnym wyglądzie.


Oba kosmetyki spisały się u mnie bardzo dobrze. Ich cena oscyluje w granicach 25-30 zł za sztukę. W serii Fenomen C znajduje się jeszcze wiele innych kosmetyków, m.in. krem na dzień i na noc 40+, 50+, 60+, balsam pod oczy i na powieki w podobnych przedziałach wiekowych jak poprzednio. Na koniec jeszcze maska na twarz, szyję i dekolt - także linia kosmetyków jest naprawdę bogata. Na twarzy znajduje się jeszcze jedna bardzo ważna "rzecz", dzięki której będziemy wyglądać pięknie. Jest nią... Uśmiech. O niego również warto zadbać. Pomoże w tym firma http://www.orto-magic.eu/. Twój uśmiech będzie w dobrych rękach. Firma ta zajmuje się pacjentami w każdym wieku, więc każdy czas jest odpowiedni, by zadbać o swoje zęby.

Znacie kosmetyki z witaminą C od Perfecty? 

Czytaj dalej

sobota, 11 lutego 2017

Kosmetyczne prezenty idealne na Walentynki - dla niej

W tym roku miałam nie robić postu z pomysłami na prezenty Walentynkowe, ponieważ uważałam, że każdego roku wymienia się podobne rzeczy. Patrząc na moje popularne posty z tego tygodnia, ukazał się tam wpis z pomysłami na prezenty walentynkowe z 2015 roku. Temat jest jednak gorący, a biorąc pod uwagę, że każdego roku producenci prześcigają się w tworzeniu coraz piękniejszych kosmetyków i akcesoriów, postanowiłam tę listę odświeżyć o kolejne propozycje. Mam nadzieję, że trafi to jakiś zbłąkany mężczyzna i znajdzie coś odpowiedniego dla swojej ukochanej. Walentynki, to czas zakochanych, ale nie musi to oznaczać, że świętować tego dnia mogą tylko ludzie będący w związkach. Walentynki to też fajna okazja, aby wyrazić swoje uczucia, koleżance, przyjaciółce czy rodzinie i podziękować za wsparcie i po prostu to, że zawsze są. Poniższe produkty bardzo zaciekawiły mnie swoim wyglądem, bo idealnie wpisują się w dzień Świętego Walentego. Prym wiodą tu kosmetyki Bohemia Gifts & Cosmetics, które możecie kupić na Iperfumy.pl.


#1 ŚWIECE - one robią tego dnia całą robotę! Tworzą romantyczny klimat i atmosferę, w której po prostu chce się przebywać. Miło, jeżeli świece poza pięknym klimatem, wydzielają również ładny zapach. Firma Bohemia Gifts & Cosmetics wyprodukowała wiele ciekawych i uroczych zapachowych świec, które swoim wyglądem idealnie wpisują się w klimat tego dnia. Na załączonym kolażu widzicie wielkie świece o nazwach Love oraz Wedding. 

#2 TANGLE ANGEL - SZCZOTKA DO WŁOSÓW - idealny prezent dla włosomaniaczki. Szczotki te zjednały sobie serca wielu kobiet - wszystko za sprawą ciekawego wyglądu połączonego ze świetnym działaniem (używaniem). Szczotka ta przypomina mi serce ułożone ze skrzydeł. Do tego ten piękny różowy kolor!

#3 ZESTAW KOSMETYKÓW LOVEBOOK - pięknie wyglądający zestawik do kąpieli, w którego skład wchodzą: żel pod prysznic, sól do kąpieli, ponad to świeczka (podgrzewacz). Idealne trio, które wykorzystać można w łazience, gdy będziemy cieli zafundować sobie gorącą kąpiel po ciężkim, męczącym i stresującym dniu w pracy czy w domu. 

#4 RĘCZNIE ROBIONE MYDEŁKO Z GLICERYNĄ - czyż nie wygląda ono uroczo? Ręcznie robione kosmetyki według mnie zawsze wyglądają i są wyjątkowe. To serduszko może stanowić świetny dodatek do większego prezentu, albo też stanowić prezent samo w sobie, bo jest po prostu ładne - aż szkoda będzie go używać. 

#5 ZESTAW DO KĄPIELI WEDDING - DLA NIEJ I DLA NIEGO - kolejny pięknie wyglądający zestawik - tym razem możesz sprawić prezent Ukochanej, ale też i sobie. Dzięki widniejącym grafikom na żelach, każdy będzie wiedział, który żel należy do kogo. Mimo, iż jest to seria ślubna, to ja nie widzę przeciwwskazań, by podarować ją komuś na Walentynki. A może wręczenie takiego podarunku, będzie oznaką pewnej deklaracji? Kto wie!

Walentynki, to dla mnie dzień jak każdy inny. Spędzam go wspólnie ze swoim Ukochanym i nie różni się on zbytnio od innych dni, które spędzamy razem. Jedynym wyjątkiem jest to, że obdarowujemy się dodatkowo drobnymi upominkami. Nie wydajemy na nie fortuny. Są to małe prezenciki, a ja często decyduję się wtedy na wykonanie DIY. W tym roku będzie to walentynkowy torcik. Mój narzeczony lubi dostawać takie prezenciki, a ja lubię je dla niego robić. Różnica między słodkościami walentynkowymi, a tymi, które robię mu na co dzień, tkwi w kolorze słodkości i ich kształcie. Jeżeli będę miała trochę czasu we wtorek robiąc torcik, to może podzielę się z Wami efektami na blogu.

Jak spędzacie Walentynki? Obdarowujecie swoje drugie połówki lub bliskich prezentami?
Czytaj dalej

piątek, 10 lutego 2017

Makeup Revolution - paletka cieni - I ♥ Makeup Naked Chocolate

Moja kolekcja czekoladek się powiększa, co niezmiernie mnie cieszy. Coraz pewniej poruszam pędzem, co raduje mnie podwójnie. Jakiś czas temu pisałam recenzję paletki cieni Salted Caramel, a dziś przyszła pora powiedzieć nieco więcej na temat jej siostry, czyli paletki Makeup Revolution Naked Chocolate, zwanej potocznie białą czekoladą. Wygląd tych paletek jest po prostu cudowny! Chyba każda kobieta się nad nimi zachwyca!


Jest to paleta 16 cieni do powiek w tonacji brązów i beżów - piękne czekoladowe i orzechowe odcienie przełamane delikatnymi nudziakami. Każdy cień ma swoją piękną  nazwę i to fajny pomysł. Dziewczyny robiące tutoriale makijażowe będą mogły dodatkowo operować tymi nazwami np. na swoich filmikach. Znajdują się w niej zarówno cienie matowe, satynowe, jak i takie z połyskującymi drobinkami. Paletka rewelacyjnie sprawdza się do wykonywania dziennego makijażu, dzięki delikatniejszym kolorom, jak i wyjściowego, dzięki obecności kolorów ciemnych. Można pokusić się również o wykonanie smoky eye.


Cienie łatwo się rozprowadzają, równie dobrze się ze sobą łączą podczas blendowania. Dobrze przylegają do skóry, szczególnie jeżeli uprzednio na powiekę nałożymy bazę. Bez niej trzymają się też dobrze, ale jednak z bazą ich trwałość jest zdecydowanie dłuższa - wiadomo! Używam jej również do wypełniania brwi. Cienie sprawdzają się u mnie do tego zadania najlepiej i dają mi taki stopień podkreślenia jakiego potrzebuję. Widać, którego cienia używam do brwi, bo jest tak inaczej "porysowany" niż wszystkie.


Paleta jest bardzo uniwersalna i można z niej wyczarować makijaż na każdą okazję. Mieści się w pięknym opakowaniu imitującym czekoladę. Opakowanie jest plastikowe, w środku wyposażone w duże lusterko na całej długości "klapki". Dodatkowo znajdziemy tam pacynkę, czasem używam jej, gdy chcę nałożyć jaśniejszy cień w kąciku oka - do tego sprawdza się super, bo do aplikacji cieni na powieka raczej średnio się nadaje - pędzle jednak są lepsze bez dwóch zdań. W opisie producenta wyczytałam, że paletka wzbogacona jest o aromat imitujący białą czekoladę, jednak ja nie wyczuwam niczego takiego. Czuję po prostu zapach cieni. Paletka do kupienia na Iperfumy.pl. W niedalekiej przyszłości postaram się również uzupełnić tę recenzję o swatche, bądź przykładowe makijaże.

Znacie czekoladki Makeup Revolution? Który wariant czekoladki podoba się Wam najbardziej?
Czytaj dalej

Celia - pomadki i błyszczyki do ust

Jak się macie? Mam nadzieję, że dobrze, bo u mnie jest lepiej niż zwykle! Zaliczyłam sesję w pierwszym terminie, nie wymęczyła mnie ona tak, jak zwykle. Dodatkowo z Ukochanym zaczynamy przeglądać projekty domów i powoli będziemy musieli się na jakiś zdecydować. W tej kwestii chyba dam wolną rękę narzeczonemu, za to ja będę popisywała się w środku, a ściślej mówiąc jego urządzaniem. Najbardziej kręci mnie urządzanie kuchni. Bardzo popularne stają się nadruki na szkle, które dostać można na http://www.cels.pl/. Od dłuższego czasu o nich głośno. Kiedy będę robiła swoją kuchnię, na pewno przemyślę ten dodatek, bo jest rewelacyjny! Ale jednak zanim zacznę ogarniać swój dom, najpierw należy ogarnąć siebie. Muszę zmykać się malować, bo zaraz wyjeżdżam w świat. Fajnie się złożyło, bo dziś również troszkę o kolorówce. Kiedy sięgam pamięcią wstecz, nie lubiłam za bardzo testować kolorówki. Maluję się od wielu lat, ale nigdy moje makijaże nie należały do spektakularnych i takich, które zwracają na siebie uwagę. Zazwyczaj były to skromne makijaże. Odkąd zaczęłam blogować i oglądać różne vlogerki na YT, zaczęłam, chcąc nie chcąc, poznawać tajniki makijażu. Przez ten czas wiele się nauczyłam i gdyby kiedyś ktoś mi powiedział, że będę malowała usta intensywnymi kolorami, a powieki malowała cieniami, to pewnie kazałabym się temu komuś popukać w głowę. A jednak! Mój makijaż na przestrzeni kilku lat bardzo się zmienił i teraz z wielką radością podchodzę do testowania kolorówki. Dziś opowiem trochę o pomadkach i błyszczykach marki Celia, które przywędrowały do mnie od Dax Cosmetics.


Na pierwszy ogień pójdą pomadki Celia z serii Elegance. Chciałam odszukać je na stronie producenta, ale niestety mi się to nie udało. W udziale przypadły mi takie kolory jak 04, którą krótko scharakteryzowałabym jako odcień brudnego różu. Swoją drogą bardzo taki kolor lubię, bo jest nieoczywisty. Drugim kolorem jest 09 i jest to taki nieco ciemniejszy odcień koralowy, który już do moich ulubionych nie należy.


Nie wiem jak to się stało, ale zapomniałam zrobić swatchy, więc mam nadzieję, że zadowolą Was kolory, które zaprezentowałam tylko w taki sposób. Na ustach nie odbiegają one kolorystyką od tego co tu widzicie. W swoim składzie zawierają składniki nawilżające i odżywcze, takie jak kompleks witamin A, E i F, wyciąg z kwiatu rozmarynu czy olej z pestek słonecznika. I uwierzcie, czuć to na ustach. Już po jednym zastosowaniu czuć fajną różnicę między tym co było, a jest.



Na ustach prezentują się subtelnie. Nie są to pomadki, które są bardzo trwałe, bo poprawek należy dokonywać dość często. Nie przeszkadza mi to, ponieważ są to moje pomadki codzienne, nie stosuję ich na wielkie wyjścia, by zależało mi na nienagannej trwałości. Cena jest niewielka, ponieważ oscyluje w granicach 9-10 zł. Kolorystyka dość rozbudowana, w kolekcji znajdziecie, aż 12 kolorów.  


W swojej paczce znalazłam również błyszczyki z serii Candy Love. Odcienie na jakie trafiłam, to 5, który jest koralowy oraz 6, który określiłabym jako typowy nudziak. Oba kolory są subtelne, ale odznaczają się na ustach. Dają delikatną kolorystyczną poświatę z brokatowymi drobinkami. Tu z kolei lepiej czuję się w odcieniu 5, ponieważ 6 jest dla mnie trochę za jasny. Zapach jest słodki i bardzo przyjemny.


Są to jedne z nielicznych błyszczyków, które noszone na ustach nie przeszkadzają mi. Nie kleją się jak typowe błyszczyki, co bardzo mi odpowiada. Dzięki temu używam ich zdecydowanie częściej niż tych, które miałam dotychczas w kolekcji. Cała linia Candy Love składa się z 6 odcieni. Ich cena to ok. 12 zł. Bardzo się cieszę, że miałam okazję poznać te pomadki i błyszczyki, bo wiem, że jeżeli spotkam się z nimi stacjonarnie, to nie zawaham się ich kupić. Bardzo dobra jakoś i działanie za niewielkie pieniądze.

Znacie produkty marki Celia? Mieliście pomadki Elegancje i błyszczyki Candy Love? 

Czytaj dalej

Jak nakładać efekt lustra SemiFlash Metallic?

Bardzo długo wzbraniałam się przed zakupem efektu lustra. Jakoś wątpiłam w te piękne, czyste tafle, jakie dzięki temu pyłkowi można uzyskać. Moje podejście zmieniło się kiedy zobaczyłam filmik Maxineczki i jej propozycję na manicure Sylwestrowy. Kiedy naocznie zobaczyłam, krok po kroku, bez żadnej ściemy, jak wygląda ten efekt - zakochałam się. Nigdy wcześniej nie oglądałam takich filmików, na ten natknęłam się w sumie przypadkiem i bardzo się z tego powodu cieszę. Bez namysłu kupiłam ten efekt, a kurier przywiózł mi paczuszkę już wczoraj. Sama byłam bardzo ciekawa czy uda mi się ładnie nałożyć ten efekt, więc korzystając z okazji, robiłam zdjęcia i przygotowałam dla Was tutorial. 


Do wykonania tego efektu potrzebujemy: pyłek metaliczny (marka dowolna, ja mam SemiFlash), top No Wipe (moim ulubionym jest ten marki Dolce Vita Nails), który stanowi postawę powodzenia przy nakładaniu tego efektu, kolor bazowy (zaleca się nakładanie pyłku na czarny kolor, by efekt był najbardziej zadowalający, a ja postanowiłam, że użyję koloru 424 Marine Dolce Vita Nails), do tego pacynka do cieni, którą będziemy aplikować pyłek. Przyda się również pędzelek do usunięcia resztek pyłku. 


Ja aplikuję pyłek na wzorniku. Jeżeli chcecie aplikować go od razu na paznokciach, to należy przygotować odpowiednio płytkę. Najpierw ją zmatowić, odtłuścić Nails Cleanerem i nałożyć bazę (trzeba ją utrwalić w lampie - LED 30-45 sekund, UV 120 sekund). Następnie zaaplikować 2 warstwy koloru bazowego (w moim przypadku 424 Marine) i każdy bezpośrednio utrwalić w lampie.


Kiedy nałożyliśmy już dwie warstwy koloru, paznokieć/paznokcie należy pokryć topem No Wipe. Bez niego nie uda nam się zaaplikować odpowiednio pyłku. Pyłek na zwykłym topie czy kolorze będzie prezentował się jak zwykły brokat. By uzyskać czystą taflę użyj topu No Wipe i utwardź go w lampie.



Teraz przyda nam się pacynka. Za jej pomocą zaaplikujemy pyłek. Ja "maczam" pacynkę w pyłku i pocieram o paznokieć. Robię to na początku w jedną stronę, z góry na dół, bo tak mi jest łatwiej.


Kiedy pokryję już całą płytkę SemiFlashem, pocieram pacynką już swobodnie, w tę i z powrotem starając się go jak najlepiej wetrzeć. Jest to bardzo proste, pyłek nie jest absolutnie problematyczny, super współpracuje.


Po wtarciu pyłku oczyściłam paznokieć delikatnie wycierając go pędzelkiem (używam do tego pędzla do makijażu, który zamówiłam w tym celu na jakiejś chińskiej stronie, ponieważ delikatne włosie jest tu bardo ważne). Po naniesieniu efektu na paznokieć, prezentuje się on tak jak widzicie poniżej. 


Jak widzicie, udało się uzyskać efekt lusta i czystej tafli. Nawet widać w tym paznokciu moje odbicie z aparatem, więc nakładanie efektu zakończyło się powodzeniem.


Teraz ważne jest to, by odpowiednio go zabezpieczyć z naciskiem na zabezpieczenie wolnego brzegu. Producent zaleca położenie dwóch warstw topu No Wipe. Każdą oczywiście należy osobno utwardzić w lampie.



Dla ukazania jeszcze większego efektu i potencjału tego produktu, prezentuję go Wam na kilku kolorach. Od lewej jest to kolor Semilac 008 Intensive Pink, w środku Dolce Vita Nails 210 Night Fury oraz 424 Marine. Jeżeli o mnie chodzi, moje serducho skradł efekt lustra na granacie 424 Marine.


Podoba Wam się efekt lustra na paznokciach? Aplikujecie na swoje manicure różnego rodzaju pyłki czy brokaty? Jaki efekt jest Waszym ulubionym?

Ostatnio widuję wysyp postów z zakupami. Ludzie wciąż szaleją na wyprzedażach, a ja o dziwo w tym roku jakoś się im nie poddałam. Moje zakupy były skromne, ale nie obyło się bez nerwów. Kurier zostawił moją paczkę u sąsiadów, z którymi nie jestem w zbyt przyjacielskich stosunkach. Sytuacja odbioru paczki była dość niezręczna. Nie lubię, kiedy kurier robi takie rzeczy bez wcześniejszej konsultacji - to po prostu nieprofesjonalne. Trzeba chyba zmienić usługodawcę. Ostatnio spotkałam się ze stroną http://www.epaka.pl/ - jest to nowoczesna platforma wysyłkowa umożliwiająca wysyłkę paczek zarówno na terenie całego kraju jak i za granicę. Może warto spróbować? Tym bardziej, że cennik wysyłek Poczty Polskiej znów poszybował w górę z początkiem lutego.
Czytaj dalej