czwartek, 31 października 2019

Kosmetyczka Nivea - zestaw prezentowy

Marka Nivea jest w moim życiu już od bardzo dawna, mogłabym powiedzieć, że od najmłodszych lat. Standardowy krem Nivea był moim pierwszym kosmetykiem. Od tej pory produkty tej marki są u mnie na porządku dziennym. Najczęściej kupuję je na Notino.pl, szczególnie kiedy są one w zestawach. W tej internetowej drogerii w takiej formie można je kupić naprawdę bardzo często, co jest ekstra ofertą na zbliżające się Święta. Dziś chciałabym pokazać Wam piękną, różową kosmetyczkę z zawartością, którą kupiłam już dość dawno temu. W jej wyposażeniu znajdują się 4 kosmetyki.


NIVEA - LEKKI MUS DO PIELĘGNACJI CIAŁA

Ten mus ma zastąpić nam mleczko lub balsam do ciała. Miałam obie jego wersje zapachowe i... Ich wonie są niesamowicie piękne, lekkie, świeże. Bardzo lubiłam ich używać. Sam mus to bardzo puszysta, ale gęsta pianka, którą fajnie się rozsmarowuje, a ona jeszcze szybciej się wchłania. Delikatnie pielęgnuje ciało i nawilża.


NIVEA - ŻEL POD PRYSZNIC LOVE WAVES

Żele Nivea to była dla mnie nowość. Nigdy do tej pory nie miałam z nimi do czynienia. Byłam ciekawa, czy są warte swojej ceny, ale nigdy nie było mi z nimi pod drodze. Kiedy trafił się w kosmetyczce ucieszyłam się, że w końcu się poznamy. Ich konsystencja jest dość gęsta, dobrze się pieni i ładnie pachnie. Żele troszkę wysuszają skórę, więc po wyjściu spod prysznica balsam jest niezbędny.


NIVEA - ANTYPERSPIRANT W KULCE PEARL&BEAUTY

Ten produkt jest według mnie najsłabszym elementem w tej kosmetyczce. Antyperspiranty tej firmy słabo się u mnie sprawdzają i nie są zbyt skuteczne. Poza tym, przestałam używać kulek na rzecz sprayów. Na plus tego produktu zasługuje ładne opakowanie i zapach.


LOBELLO - POMADKA DO UST Z EDYCJI LIMITOWANEJ

Zarówno pomadki Nivea, jak i Lobello pochodzą od jednego producenta, czyli Baiersdorf. Nie spodziewam się zatem po nich innych właściwości. Ta edycja limitowana, tj. Pink Locious! wygląda bardzo uroczo. Różowy balsam sprawia, że chce się go używać. Dobrze chroni usta, więc na jesień jest idealny. Zapach - poezja!

NIVEA - RÓŻOWA KOSMETYCZKA Z CHWOSTEM

Kosmetyczek nigdy dość. Naprawdę mam ich sporo i gdy widzę zestawy kosmetyczne z kosmetyczkami, to nie omieszkam ich kupić. Zawsze na coś się przydadzą. Małe do torebki, średnie i duże na wyjazdy. Ta jest urocza, jakby "skórzana", jest cała różowa, a na zamku ma chwost. Jest on jednak bardzo delikatny i wyrwał się po kilku otwarciach kosmetyczki, więc uważajcie. Jest ona pojemna, wystarczy na krótkie wyjazdy.


Za tę kosmetyczkę zapłaciłam lekko ponad 50 zł, więc uważam, że jak najbardziej była ona warta swojej ceny. Opakowanie (kosmetyczka) urocze, a kosmetyki idealne do codziennej pielęgnacji, więc czego chcieć więcej. Nie był to mój pierwszy, ale z pewnością też nie będzie to ostatni zestaw Nivea, bo w przystępnych cenach możemy kupić kilka dobrych kosmetyków na raz.

Lubicie kupować zestawy kosmetyczne? Lubie markę Nivea?

Czytaj dalej

Oriflame Divine - zapach na każdą porę roku

Kobieta zmienną jest - tak o nas mawiają i nie sposób się z tym nie zgodzić. To powiedzenie przekłada się na wiele sfer naszego życia. W sferze beauty również. Lubię wiele zapachów - jeżeli jakieś perfumy są świeże, kwiatowe bądź słodkie - raczej się polubimy. Moja perfumowa kolekcja jest pokaźna, bo każdego dnia lubię pachnieć inaczej. Nie używam ciągle jednego zapachu, bo... Po prostu szybko się nudzę. Dziś chciałabym pokazać mój najnowszy zapach, który zamówiłam w Notino.pl - jest to Oriflame Divine.


ORIFLAME - WODA TOALETOWA DIVINE

Skusiłam się na tę wodę, ponieważ miałam okazję powąchać pachnącą stronę w katalogu. Ta woń przekonała mnie do tego wyboru. Perfumy w mojej kolekcji są raczej małe i pękate, dlatego taka podłużna, wysoka, choć nadal 50ml buteleczka jest dla mnie nowością. Sama buteleczka jest trochę wygięta w kształt litery "S", co w całej prostocie tego opakowania dodaje jej uroku. Jest ona przezroczysta, więc cały kolor nadaje jej woda.



Atomizer (swoją drogą piękny, złoty, tak samo, jak zatyczka) działa bez zarzutu. Rozpyla delikatnie zapach, choć niezbyt szeroko. Jedno psiknięcie wystarczy, by zapach był mocno wyczuwalny, jednak... Jak to przy wodach toaletowych, nie jest on zbyt trwały. Sama mieszanka zapachowa wynagradza to wszystko. Składają się na nią nuty bambusa, płatki fiołka i bluszczu. Sercem Divine są nuty orchidei i białego piżma i drzewa cedrowego. Zapach jest bardzo przytulny, ciepły - jest wielowymiarowy i będzie pasował praktycznie o każdej porze roku. Lubię takie uniwersalne wonie. Jestem zadowolona, że się skusiłam na ten zapach. Używam go bardzo często.

Znacie Divine? Czy nuty wiodące przypadłyby Wam do gustu?

Czytaj dalej

Październikowe nowości Wydawnictwa Albatros

Październik obfitował w bardzo wiele nowości w Wydawnictwie Albatros, a ja mam 6 z nich. Mam teraz w swoim życiu bardzo szalony okres. Mam nadzieję, że niebawem wszystko się unormuję i będę miała dużo czasu na czytanie. Bardzo mi tego brakuje. Dziś chciałabym pokazać Wam te wszystkie nowości, które przez cały miesiąc po kolei do mnie docierały. Mam nadzieję, że jakaś z tych pozycji Was zainteresuje.

 

JUSTIN CRONIN - MIASTO LUSTER / Premiera 2 października 2019
 
Świata, jaki znamy, już nie ma. Jaka przyszłość czeka ludzkość? Dwunastu zostało pokonanych. Przerażające stulecie rządów ciemności dobiega wreszcie końca. Ci, którzy ocaleli, zaczynają budować nowe społeczeństwo. Ale w odległej martwej metropolii wciąż czai się Zero. Pierwszy. Ojciec Dwunastu. Dawniej był człowiekiem, teraz jest bestią, która płonie z nienawiści. Ogień jego wściekłości może zostać ugaszony tylko przez śmierć Amy – jedynej nadziei ludzkości, Dziewczyny Znikąd, która ma powstać przeciwko niemu. Siły światła i ciemności zetrą się po raz ostatni, a Amy i jej przyjaciele poznają wreszcie swoje przeznaczenie. // Tak, tak i jeszcze raz tak! To jest tematyka, którą uwielbiam - fantasy! Książka, to jednak połączenie fantastyki i... horroru. Mam jednak nadzieję, że będzie straszna jedynie odrobinę.



IAN MCEVAN - MASZYNY TAKIE JAK JA - Premiera 2 października 2019
 
Londyn, lata 80. XX wieku w alternatywnej rzeczywistości. Charlie, człowiek bez właściwości, lekkomyślnie dryfujący przez życie i unikający jak ognia pełnoetatowej pracy, skrupulatnie planuje swój przyszły związek z Mirandą. Nie wie, że błyskotliwa studentka, córka znanego literata mieszkająca piętro wyżej, skrywa szokujący sekret. Otrzymany spadek Charlie przeznacza w całości na Adama, który należy do pierwszej partii syntetycznych ludzi. Wspólnie z piękną sąsiadką konfigurują jego osobowość. Ten niemal doskonały okaz ludzki – piękny, silny i mądry – stworzy z Charliem i Mirandą uczuciowy i emocjonalny trójkąt. Już wkrótce cała trójka stanie przed głębokim dylematem moralnym, który doprowadzi do gwałtownego kryzysu w tym asymetrycznym związku. Nowa przewrotna powieść Iana McEwana stawia fundamentalne pytanie o istotę człowieczeństwa. Co tak naprawdę czyni nas ludźmi: to, co robimy, czy to, jacy jesteśmy? Czy dzieło może przerosnąć twórcę? Czy maszyna może oddać wielowymiarowość ludzkiej natury i odnaleźć się w świecie, w którym nic nigdy nie jest czarno-białe? // Ten opis wydaje się być intrygujący. Ciekawi mnie ten niecodzienny trójkąt - dwójki ludzi i robota. Patrząc na okładkę, wydaje mi się, że główne skrzypce całej tej opowieści będzie odgrywać jednak ludzki byt, nasze cechy i zachowania. Jestem ciekawa, czy mam rację, a może bardzo się mylę?



 ALICE HOFFMAN - ZASADY MAGII / Premiera 16 października 2019

W tej rodzinie miłość jest przekleństwem… Wszystko zaczęło się w 1620 roku, kiedy Maria Owens została oskarżona o czary – ukarano ją za to, że pokochała niewłaściwego mężczyznę. Kilkaset lat później w Nowym Jorku lat 60., w świecie, który zmienia się z dnia na dzień, Susanna Owens wie, że trójka jej dzieci jest niebezpiecznie wyjątkowa. Trudna Franny, o skórze białej jak mleko i krwistoczerwonych włosach, nieśmiała i piękna Jet, która potrafi czytać w myślach, i charyzmatyczny Vincent, który odkąd nauczył się chodzić, pakuje się w tarapaty. Od samego początku Susanna wyznaczyła swoim dzieciom sztywne granice: żadnych wędrówek w świetle księżyca, czarnych strojów, kotów, kruków, świec ani podręczników czarnej magii. A przede wszystkim: żadnych ognistych romansów! Odwiedziny u ciotki Isabelle w Massachusetts otworzą dzieciom oczy na przeszłość ich rodziny. Na jaw wyjdą skrywane tajemnice i prawda o tym, kim naprawdę są. Po powrocie do Nowego Jorku każde z nich wejdzie na nową drogę i na swój sposób spróbuje uciec od rodzinnej klątwy. Czego by jednak nie robili młodzi Owensowie, nie mogą uniknąć miłosnych rozczarowań i uczuciowych zawodów. // Miłosne historie z odrobiną magicznych zachowań w tle wydają się być fajnym tematem książkowym. Jestem ciekawa, czy któremuś z trójki rodzeństwa uda się przełamać rodzinną klątwę i wieść normalne, szczęśliwe życie u boku kochanej osoby.



TESS GERRITSEN - KSZTAŁT NOCY - Premiera 16 października

Każda kobieta, która znalazła się w tym domu, tam umarła... Ona może być następna. Ava Collette, próbując uciec od swojej tragicznej przeszłości, przeprowadza się z Bostonu do małego miasteczka na wybrzeżu Maine. Zamierza napisać książkę, której nie może skończyć od miesięcy. Jeśli jednak potrzebowała spokoju, to nie wybrała najlepszego miejsca do życia. Atmosfera w wynajętym starym domu nie sprzyja pracy – regularnie pojawia się w nim tajemniczy gość… A mieszkańcy miasteczka, w którym doszło do szeregu niewyjaśnionych morderstw, skrywają wiele mrocznych sekretów. Coraz bardziej zaniepokojona Ava dochodzi do wniosku, że jeśli sama nie podejmie śledztwa w sprawie zabójstw – i to szybko – może się stać kolejną ofiarą. // Zaczyna się niewinne, czyli od próby znalezienia swojego kąta do normalnego życia, a kończy jak zwykle - całkiem przewrotnie od zamierzeń. Mam nadzieję, że Avie uda się rozpracować mroczne sekrety miasteczka, w którym zamieszkała, z korzyścią dla siebie.


COLSON WHITEHEAD - MIEDZIAKI / Premiera 30 października 2019

W swojej nowej powieści – po bestsellerowej, uhonorowanej Nagrodą Pulitzera i National Book Award „Kolei podziemnej” – Colson Whitehead z właściwym sobie geniuszem podejmuje kolejny dramatyczny wątek z historii Ameryki. Tym razem akcja rozgrywa się na Florydzie w latach 60. XX wieku, a fabuła koncentruje się na losach dwóch chłopców skazanych na pobyt w poprawczaku. // Ta książka nie jest do końca w moim guście. Zakładam, że przeczytanie jej będę odkładała na sam koniec. Będzie w niej dużo na temat przemocy, wykorzystywania seksualnego uczniów, korupcji czy kradzieży - to ciężkie tematy, ale na pewno podejmę się ich przeczytania.


PENELOPE BLOOM - JEGO BABECZKA / Premiera 30 października 2019

Urocza komedia romantyczna doprawiona odrobiną pieprzu! Emily jest artystką, a jak wiadomo, rzadko kiedy idzie za tym pełny portfel. Nie narzeka – kocha to, co robi, i dostała od losu szansę – za kilka miesięcy leci do Paryża, aby tam studiować sztukę. Ryanowi świetnie się wiedzie – jest właścicielem sieci znanych piekarń. Do wszystkiego doszedł ciężką pracą, wiele wysiłku też włożył w zepsucie każdego związku, w jakim był do tej pory. Oboje mają bardzo dobre powody, żeby nie szukać swojej drugiej połowy. Ale, niestety, wyjątkowo do siebie pasują. I widzi to każdy, kto tylko na nich spojrzy. Spotykają się, kiedy Ryan szuka kogoś do stworzenia dekoracji na wielką halloweenową imprezę, którą urządza. Jego przyjaciel postanawia wyswatać go z Emily. A że żadne z nich tego nie chce? Tym gorzej dla nich… / Jego babeczka, to kolejna książka z serii P. Bloom. Dwie wcześniejsze, to "Jego banan" i "Jej wisienki". Przy każdej z nich fajnie spędzałam czas. Było wesoło, przewrotnie i o ile typowe erotyki nie do końca mnie kręcą, tak ta właśnie odrobinka pieprzu podoba mi się. Mam nadzieję, że ta książka będzie tak samo fajna, jak poprzednie.


Październikowe nowości prezentują się właśnie tak. Mamy tu poważne tematy, fantasy, horror czy romans z nutką pieprzu - jak zwykle fajna różnorodność, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. 

Który z tych tytułów najbardziej do Was przemawia?
Czytaj dalej

poniedziałek, 28 października 2019

Akcesoria Oriflame

Większość kosmetycznych marek ma w swojej ofercie również akcesoria, które są przydane w życiu codziennym. Tak jest też z Oriflame. Przeważnie wybieram z katalogu kosmetyki, jednak tym razem skusiłam się na praktyczne dodatki, takie jak cążki, zalotka czy przyrząd do usuwania włosów ze szczotek. Dziś chciałabym napisać króciutkie recenzje tych produktów i odpowiedzieć na pytanie, czy warto je kupić?


PRZYRZĄD DO CZYSZCZENIA SZCZOTKI

Nie wiem, jak ja kiedyś bez tego żyłam. Mam bardzo długie włosy, przez co są one narażone jeszcze bardziej na wypadanie. Chciałabym, by po wyczesaniu włosów na szczotce nie było niczego, ale tak nie jest. Swojego czasu gdy zażyłam biotynę ten problem nie był tak duży, jednak z czasem wypadanie wróciło do normy. Szczotka jest pełna włosów. Udaje mi się ich pozbyć z wierzchu, ale głębiej, szczególnie przy szczotce TT nie jest to takie proste, szczególnie gdy ma się dłuższe paznokcie. Ten gadżet jest mały i poręczny. Działa na zasadzie grabi. Druciki są na tyle cieniutkie, że wyciągną każdy pojedynczy włosek. Jestem z tego bardzo zadowolona!


ZALOTKA DO RZĘS

Przyznaję się bez bicia, zamówiłam ją, jako gadżet do zdjęć. Zalotka świetnie prezentuje się w towarzystwie tuszu do rzęs. Nie powiem, przy okazji użyłam jej kilka razy. Efekt był widoczny, nawet przy moich prostych rzęsach, ale najzwyczajniej w świecie zapomniałam jej używać. Mam jednak bardzo proste rzęsy, więc przydałoby się je unieść do góry. Muszę wyrobić w sobie nawyk używania zalotki. Na pewno będzie to z korzyścią dla mojego makijażu.


CĄŻKI DO WYCINANIA SKÓREK

Moje skórki możenie są jakieś wielkie i bardzo nieestetyczne, ale czasem są suche i po prostu mi przeszkadzają. Psują również efekt ogólny świeżo wykonanego manicure. Dlatego zawsze przez malowaniem paznokci eliminuję je. Te cążki są standardowe i w zasadzie nie wyróżniają się niczym na tle innych tego typu produktów, których używałam. Są ostre, więc dobrze radzą sobie z usuwaniem skórek, nie szarpią ich, a w całości wycinają i o to właśnie chodzi. Używam ich już od dłuższego czasu i jeszcze się nie stępiły, więc duży plus za to.


Moje spotkanie z akcesoriami Oriflame uważam za bardzo udane. Każdy z tych produktów sprawdził się u mnie i spełnił swoją podstawową rolę. Są to jednak proste akcesoria, od których nie można wymagać cudów, stąd też nawet nie jestem zaskoczona, że taka jest moja opinia na ich temat. Stwierdzam, że śmiało można w nie "inwestować".

Znacie akcesoria Oriflame? Używacie na co dzień któregoś z przedstawionych tu produktów?

Czytaj dalej

Halloween z Notino.pl - kosmetyki i akcesoria

Niebawem Halloween, a w Internecie już wrze od kłótni na temat obchodów tego święta. Jedni są przeciwni, inni je popierają, a jeszcze trzecia grupa, do której chyba mi najbliżej jest neutralna. Wydaje mi się, że każdy ma swój rozum i swoje sumienie i sam powinien decydować o tym, jakie święta obchodzi, a jakie nie i nikomu nic do tego. Od dłuższego czasu obserwuję na Instagramie halloweenowe makijaże i podziwiam wielki talent autorów tych malunków. Czasem zastanawiam się, jak to możliwe, że ktoś może być tak zdolny? Sklep Notino obchodzi Halloween i z tej okazji chciałam pokazać Wam kilka fajnych produktów, które do makijażów z tej okazji mogą się przydać.


GĄBECZKA I PĘDZLE

To podstawa udanego makijażu. Nie wiem, jak kiedyś mogłam nakładać podkład rękami. Gąbeczka daje fajne, naturalne wykończenie (takie nieprzesadzone), a mi o taki efekt właśnie chodzi. Idealny halloweenowy makijaż nie wyjdzie również bez odpowiednich pędzle. Tych z grafiki nie znam, ale pędzle do makijażu MUR goszczą u mnie na porządku dziennym i wszystkie fajnie się u mnie sprawdzają, więc wierzę, że te również mogłyby być dobre.

PALETKI CIENI

Do wykonania strasznych makijaży, jak i tych weselszych w typie sugar skull potrzebne są kolorowe paletki z cieniami. Suche cienie idealnie rozprowadzą się po twarzy, a te mokre dodadzą całemu makijażowi bardziej realnego efektu, na którym przecież nam zależy. Marka MUR ma w ofercie kosmetyki typowo do charakteryzacji makijażowych, jak np. sztuczna krew czy lateks, więc z odrobiną wyobraźni można stworzyć rewelacyjną "kreację".

POMADKA DO UST

Makijaż na Halloween kojarzy mi się z czerwonymi lub czarnymi ustami - wybór należy do was. Krwista czerwień z grafiki to Makeup Revolution Halloween vinyl liquid lip. Odcieni jest kilka, każdy równie straszny, jak np. Hounted, Scream czy Nightmare. Trzeba przyznać, że ktoś miał fajne pomysły nazywając je.

DEMAKIJAŻ SKÓRY

Po halloweenowych eskapadach wypadałoby zrobić demakijaż skóry. Jednym z moich ulubionych płynów micelarnych jest ten z Garniera w wariancie różowym. Wydaje mi się, że równie fajnie spisałyby się tu dwufazówki. Dzięki zawartości olejków makijaż mógłby zejść szybciej.

A Wy obchodzicie Halloween czy raczej macie do tego stosunek obojętny?

Czytaj dalej

sobota, 26 października 2019

Niezbędnik gościa weselnego

Sezon weselny na ten rok już zamknęłam. W tamtym roku byliśmy na 5 weselach, a w tym na 3. Rzadko kiedy odmawiamy pójścia na jakieś wesele. Choć ja nie do końca lubię ten klimat, to mój mąż uwielbia. Jeśli za czymś jednak nie przepadam, to staram się umilić sobie dane wyjście, jak tylko potrafię i sprawić żebym czuła się w 100% komfortowo. Co zabieram ze sobą na wesele? Za chwilę Wam o tym opowiem.


AWARYJNA KOSMETYCZKA Z KOLORÓWKĄ

Na każde wesele zabieram ze sobą podstawowe kosmetyki do makijażu. Bardzo często mam to szczęście,  że podczas zabawy wpadnie mi rzęsa do oka, albo inny paproch. Zalewam się wtedy łzami, a mój makijaż spływa razem z nimi.  Nie chcę być umalowana tylko w połowie, więc zabieram ze sobą kilka kosmetyków, takich jak: mini płyn micelarny (żeby zmyć resztki makijażu), płatki kosmetyczne, mini paletka cieni (taką 4-6 kolorów), podkład, cod do brwi i pomadka. Do tego kilka niezbędnych pędzelków. Mam również dezodorant, lakier bezbarwny (na wypadek oczka w rajstopach) czy szczotkę do włosów. To wszystko trzymam w samochodzie, więc nie noszę ze sobą zbędnego balastu, a mam to wszystko niedaleko.

BUTY NA ZMIANĘ

Jako osoba wysoka, bardzo rzadko chodzę w butach na obcasie. Jednak pewne sytuacje tego wymagają. Ładne obcasy do sukienki dopełniają całą stylizację, ale i wysmuklają nogi. Jak już wspomniałam, w wysokich butach chodzę bardzo rzadko, więc moje stopy szybko się w nich męczą. Zawsze wożę ze sobą zapasowe baleriny, które w każdej chwili mogę zmienić i sobie ulżyć.

PLASTRY NA OTARCIA

Zakładam, że każdej z Was zdarzyło się obetrzeć sobie stopę w nowych butach. To skutecznie zakańcza nasze balety na parkiecie. Każdy krok, to ogromny ból. O tańcach nie ma mowy. Dlatego dobrze jest mieć ze sobą plastry na otarcia. Kiedyś naklejało się zwykłe plastry, co było mało estetyczne i wygodne. Teraz dostępnych jest mnóstwo wzorów plastrów, które dzięki swoim kształtom czy cielistemu kolorowi prezentują się nienagannie i nie rzucają się w oczy. Takie plastry uratowały mi zabawę w sierpniu na weselu pod Warszawą. Na kolejne wesele założyłam je już zapobiegawczo, na wszelki wypadek.

ZESTAW DO SZYCIA

Zestaw do szycia, to może za dużo powiedziane, ale zawsze zabieram ze sobą mini przybornik do szycia. Jest tam agrafka, igła i zazwyczaj 2 nici w kolorach, w jakie jesteśmy ubrani. Tego też nie noszę przy sobie, zostawiam w aucie, w razie "W". Na szczęście, jeszcze nigdy mi się to nie przydało.

W dzisiejszych czasach bardzo wiele Par Młodych dba o komfort swoich gości i przygotowuje "koszyki ratunkowe", z których mogą korzystać ich goście. My mieliśmy taki w toaletach i goście byli z nich bardzo zadowoleni. Ja mimo to, zawsze wolę mieć też swój zestaw, bo jednak nie każdy o tym pamięta w ferworze weselnych przygotowań. Lubię być przygotowana na wiele możliwości. Sezon weselny powoli dobiega końca, ale do końca roku będzie jeszcze kilka imprez, na których takie zestawy również się przydadzą.

 A Wy zabieracie ze sobą jakieś rzeczy na wesele czy nie?
Czytaj dalej

czwartek, 24 października 2019

Złota biżuteria zawsze na czasie

Na przestrzeni lat moja miłość do złotej biżuterii ewoluowała. Kluczowym momentem były chyba zaręczyny. Ten najważniejszy pierścionek zagościł na moim palcu i przekonał mnie do złota. Od tej pory w mojej szkatułce przeważa złoto. Kto by pomyślał, że z wielkiej fanki srebra stanę się miłośniczką złota? Mówi się, że do złota trzeba dojrzeć i ja chyba właśnie kilka lat temu do niego dorosłam. Chciałabym jednak, by moja złota kolekcja wciąż się powiększała, więc szkatułka mogłaby wzbogacić się o...


ZŁOTY PIERŚCIONEK

Zazwyczaj noszę na palcu jedynie pierścionek zaręczynowy. Nie lubię nosić zbyt wielu pierścionków jednocześnie, dlatego jeżeli już jakiś mam, to stawiam na te "bogatsze" wersje. Mam tu na myśli większą liczbę kamyków, bo wielkie pierścionki na pół palca w ogóle mnie nie kręcą. Uwielbiam taką elegancję. Pierścionek z grafiki to taki mój typ, który chętnie nosiłabym na większe wyjścia. Jest cudowny!

ZŁOTA SKROMNA BRANSOLETKA

Bransoletek w moich zbiorach jest zdecydowanie najmniej. Kiedyś notorycznie je zrywałam zahaczając się o klamkę czy inne rzeczy. Jednak lubię założyć coś do pary z zegarkiem. Taka skromna i subtelna bransoletka byłaby idealnym dopełnieniem większości stylizacji zarówno na co dzień, jak i na romantyczny wieczór we dwoje.

ZŁOTE KOLCZYKI KOŁA

Kolczyki koła głównie kojarzą mi się z obręczami, które nosiło wiele dziewczyn, a rozmiarowo były wielkości połowy głowy. To z zawsze mnie odstraszało. Sama ich nie nosiłam, bo bałam się, że gdzieś się zahaczę i rozerwę ucho. Jednak złote kolczyki koła w nieoczywistej wersji, bardzo chętnie bym nosiła, szczególnie, że te z grafiki, bo mają świetne zapięcie i są bardzo oryginalne. Dwa koła o różnym wyglądzie: proste oraz fantazyjne tworzą zgrany team.

ZŁOTY ŁAŃCUSZEK Z ZAWIESZKĄ

Mam troszkę złotej i pozłacanej biżuterii, ale łańcuszka w niej brakuje. Motyw serc przez niektórych jest uważany za dość infantylny, ale ja go lubię. Fajnie odzwierciedlałby moją romantyczną duszę. I poważnie zastanowię się nad zakupem czegoś właśnie w tym stylu. 

A Wy lubicie nosić złotą biżuterię?
Czytaj dalej

wtorek, 15 października 2019

Pomysł na rocznicę - grawerowane pamiątki

Z każdym rokiem ktoś obchodzi kolejną rocznicę. Rocznicę urodzin, rocznicę związku czy rocznicę ślubu. Z okazji tych świąt często organizowane są różne imprezy. 20, 30, 40 czy 50 rocznica ślubu - brzmi dumnie! Taki staż wymaga odpowiedniego ukoronowania. Fajnym pomysłem wydają się grawerowane upominki, które prezentują się stylowo, ale będą również wspaniałą pamiątką na wiele lat. Na jakich produktach można grawerować? Jest ich wiele!
GRAWEROWANA KARAFKA 

Pojemna karafka grawerowana szklana to niezbędny element każdego prawidłowo wyposażonego barku. Stanowi uzupełnienie zastawy stołowej, nadaje jej spójności i eleganckiego charakteru. Karafka stanowić może ozdobę nie tylko stołu, ale również przeszklonej gabloty w barku, szczególnie gdy zestawimy ją z odpowiednio dobranymi szklankami. To praktyczny i bardzo estetyczny prezent, który zadowoli każdego fana dobrego alkoholu.
 
GRAWEROWANE KIELISZKI
 
Grawerowane kieliszki, to doskonały prezent na ślub, gdyż stanowi idealne uzupełnienie wystroju sali weselnej, ale nie tylko. Mogą również stanowić pamiątkę z okazji rocznicy ślubu z wygrawerowaną datą minionego już ślubu. Umieszczony na nich grawerunek w sprawia, że kieliszki łatwo dostosować do konkretnych osób.
 
GRAWEROWANY WAZON
 
Na jubileuszową rocznicę ślubu mąż z pewnością nie zapomni o kwiatach. Trzeba byłoby mieć gdzie je wsadzić. Grawerowany wazon z grubego szkła wydaje się być świetną opcją. Możliwość wygrawerowania własnej dedykacji daje nieograniczone pole do personalizacji i dostosowania podarunku do różnych okazji. Elegancki wazon z wysokiej jakości szkła jest estetyczny i trwały, będzie wspaniałą pamiątką na długi czas. 
 
Podobają Wam się grawerowane upominki? Lubicie personalizowane produkty? 

Czytaj dalej

Dobre hashtagi paznokciowe na Instagram

Od kiedy zaczęłam bardziej starać się prowadząc swój Instagram, widzę fajne tego efekty. Zaczęłam zwracać uwagę na jakość zdjęć, planuję posty w aplikacji, żeby wszystko do siebie pasowało i... Używam odpowiednich hashtagów. Pomyślałam, że podzielę się z Wami moim katalogiem hashtagów, który stworzyłam jakiś czas temu. Zawarte są w nim hashtagi różnej wielkości (w przedziałach chodzi o to, ile razy dany hashtag został użyty) i w dwóch językach - polskim i angielskim.



PRZEDZIAŁ: 10 000 – 100 000


PL: #hybrydki #hybrydowe #hybrydowepaznokcie #hybrydowy #instapaznokcie #kolorowepaznokcie #lakierhybrydowy #modnepaznokcie #naturalnepaznokcie #nowepaznokcie #paznokcioweinspiracje #paznokciowelove #paznokietki #pieknepaznokcie #zdobieniapaznokci #hybrydowelove #lakieryhybrydowe #mojapasja #polskiepaznokcie #reczniemalowane #syrenka #wzorkinapaznokcie

ENG: #beautymanicure #hybrydnails #nail_me_good #naildaily #nailperfection #nailsforqueens1 #naturalnailsonly #newmani #209nails #559nails #classicnails #nail_me_good_#nailfeed #nailphoto #nailproducts #nailsforyou #nailspo #naturalnail #perfectbeauty #wownails

PRZEDZIAŁ: 100 001 – 700 000

PL: #hybrydanails #inspiracje #kolor #nowe #polskie #stylizacja #stylizacjapaznokci #hybryda #hybrydy #kosmetyki #manicurehybrydowy #paznokciehybrydowe #pazurki #styl

ENG: #hybrids #instamani #instamanicure #lovemynails #nailartist #nailgoals #nailsgram #nailsporn #nailsswag #nailworld #polishnails #artnails #fallnails #hybridnails #manipedi #nailartoftheday #nailcolor #naildesigner #nailed #nailgram #nailoftheday #nailpassion #nails4yummies #nailsinspiration #nailslove #nailstoinspire #nailstylist #nailswatch #perfectnails #polishwomen #weddingnails #nailsinstagram

PRZEDZIAŁ: 700 001 – 2 000 000


PL: #brokat #paznokciehybrydowe #paznokcie

ENG: #nailartlove #babyboomer #blingnails #bluenails #fashionnails #frenchnails #ilovenails #manicures #mattenails #mynails #nailblogger #nailinspo #naillife #nailsbyme #nailsoftheweek #nailstamping #newcolor #newnail #shortnails #whitenails #beautifulnails #beautynails #cutenails #delicate #goodjob #igerspoland #ignails #inspirations #longnails #myhobby #nailitdaily #nailmaster #nailsaddict #nailsnailsnails #nailsofig #nailspolish #newnails #nudenails #ombrenails #preetywoman#prettynails #summernails

POWYŻEJ 2 000 000 - …


ENG: #hybrid #instanails #manicure #manicure #nailart #naildesign #naildesign #nailpolish#nails #nails2inspire #nailstagram #nailswag

Warto pamiętać, że maksymalnie do postu możemy dodać 30 hashtagów. Po przekroczeniu tej liczby i opublikowaniu wpisu, post publikuje się najczęściej bez treści i trzeba ją pisać jeszcze raz. Warto więc policzyć, ile daliśmy ich, zanim opublikujemy wpis. Szkoda czasu, na robienie tego dwa razy. Kolejną ważną sprawą jest zmienianie hashtagów. Za każdym razem staraj się zmienić choć kilka, by nie powielać ciągle tych samych. To Instagram może uznać za spam. Nie zawsze te hashtagi zadziałają. Ja mam już spore konto (31 tysięcy) i do niego te hashtagi pasują i generują bardzo dużo wejść. Przy małych kontach mogą nie zadziałać tak dobrze, ale warto po prostu kombinować i testować różne opcje.

Zwracacie uwagę, jakie hashtagi dodajecie do wpisów na Instagramie?
Czytaj dalej

wtorek, 1 października 2019

Jak dobrać odcień podkładu? | Max Factor - podkłady i korektory FaceFinity

Dobranie idealnego odcienia podkładu wcale nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Prawda jest taka, że w ciągu roku te odcienie mogą być inne. Latem, gdy nasza skóra jest opalona, sięgamy po ciemniejsze kolory, z kolei zimą, gdy opalenizna powoli nas opuszcza wybieramy odcienie jaśniejsze. Jak zatem dobrać ten idealny odcień? Na początku warto odkreślić tonację podkładu. Czy wybieramy odcienie do cery zimnej, ciepłej czy neutralnej. Jeśli oczekujemy od podkładu ukrycia zaczerwienień, to wiadomym jest, że musimy odrzucić podkłady w różowej tonacji, bo tylko spotęgują efekt zaczerwienienia. Ważne jest również określenie rodzaju cery, tj. czy mamy cerę tłustą, suchą, normalną, a może mieszaną? Wiadomo, że dla posiadaczy suchej skóry podkłady mocno matujące nie są odpowiednie, tak samo, jak podkłady rozświetlające dla osób z cerą tłustą. Kiedy już ustalimy te informacje, możemy przejść do wyboru odcienia. Najczęściej popełnianym błędem jest nanoszenie podkładów na nadgarstek. Skóra tam jest bardzo jasna, cienka i absolutnie nawet nie przypomina koloru skóry na twarzy. Postępując tak, źle dobrany odcień podkładu mamy, jak w banku. Jeżeli już ktoś bardzo upiera się przy sprawdzaniu tego ręce, to należy to robić na zewnętrznej stronie. Jeśli o mnie chodzi, to bardziej odpowiednie wydaje mi się nakładanie go na twarz. Wybierzcie 2-3 odcienie podkładu, które waszym zdaniem, będą najlepiej pasować do waszej cery i zaaplikujcie je na linii żuchwy, po czym porównajcie je. Odcień najlepiej jest dobierać do szyi. Nie ma nic gorszego niż podkład odcinający się się tym miejscu. Wybranie odcienia pasującego do niej pozwoli nam ujednolicić całość.


Nie ukrywam, że dobranie odpowiedniego podkładu jest dla mnie rudnym zadaniem, bo często wybierając nawet najjaśniejszy odcień z oferty danej firmy, okazuje się on dla mnie za ciemny. Teraz nie będę miała tego problemu, dzięki przesyłce niespodziance od Max Factor. W jej skład wchodzi 12 podkładów z serii FaceFinity (All Day Flawless, Flexi Hold). Są to podkłady z filtrem SPF 20. Najjaśniejszy odcień, to 10 Fairy Porcelain, a kolejne to 33 Crystal Beige, 40 Light Ivory, 42 Ivory, 44 Warm Ivory, 45 Warm Almond, 50 Natural, 55 Beige, 70 Warm Sand, 75 Golden, 77 Soft Honey i najciemnieszy 80 Bronze.


Bardzo ciężko jest uchwycić różnice między tymi podkładami, jednak fajnie ukazuje ją powyższe zdjęcie. Postanowiłam wybrać odcień najjaśniejszy, średni i najciemniejszy. Jak widzicie, różnica między pierwszym i ostatnim jest ogromna. Stąd mój śmiały wniosek, że każda z Was znajdzie wśród tej 12 idealny odcień dla siebie.


 
KILKA SŁÓW O PODKŁADZIE MAX FACTOR FACEFINITY

Idealnym odcieniem dla mnie, tuż po lecie wydaje się nr 40 Light Ivory. Świetnie stapia się z kolorem mojej skóry i szyi. Ujednolica twarz. Dodaje jej takiej... Gładkości. Twarz po aplikacji podkładu jest taka aksamitna. To bardzo przyjemne uczucie. Podkład nie należy do najgęstszych. Jest taki w sam raz, by dobrze się rozprowadzał. Nie zastyga w mig, co cenię, bo można go wtedy idealnie rozprowadzić we wszystkie zakamarki naszej twarzy. Przykrywa niedoskonałości, ale nie w 100%. Warto więc wcześniej użyć korektora na większe wypryski. Jego konsystencja jest lekka i nie zapycha (a przynajmniej mam taką nadzieję, że tak się nie stanie. Ten wniosek wysnułam, ponieważ jest to nowa odsłona tego podkładu, a ja niedawno używałam tej starszej). Nie czuję się, jakbym miała maskę, więc kolejny plus. Jego buteleczka jest szklana, a podkład wydobywa się z opakowania za pomocą pompki, co jest higienicznym rozwiązaniem.



KOREKTOR MAXFACTOR FACEFINITY 

W pudełku znalazły się również 3 korektory w odcieniach Shade 010, Shade 020 i Shade 030. Na ten moment kolorem idealnym dla mnie wydaje się Shade 020. Nakładam go punktowo na krostki, które chcę ukryć. W połączeniu z późniejszą warstwą podkładu stają się niewidoczne i o to przecież chodzi.



Poniżej możecie zobaczyć porównanie 3 odcieni na skórze, ponieważ w opakowaniu nie jest to zbyt widoczne. Korektory fajnie się nakładają dzięki miękkiemu aplikatorowi.



Tak prezentuje się cała, piękna paczka od Max Factor. Dzięki niej jestem w stanie wybrać idealny odcień dla siebie, ale i dla mojej mamy, która ma znacznie ciemniejszą karnację. Moim koleżankom również się coś oberwie.

Jak zauważyliście, ostatnio zaczynam coraz bardziej regularnie pisać i wracam na dobre tory. Kiedyś codzienne pisanie było dla mnie normą. Teraz z braku czasu troszkę zaniedbałam bloga. Przydałby się nowy powiew w postaci unikalnych użytkowników czy wyświetleń. To może zapewnić dobre pozycjonowanie stron www źródło: inpozycjonowanie.pl. Nie jest to jednak takie proste, jak mogłoby się wydawać, więc fajnie jest skorzystać z usług profesjonalistów i powierzyć swoją stronę w dobre ręce. Ja to poważnie rozważam.

A Wy znalazłyście już idealny odcień podkładu?

Czytaj dalej