Kiedyś nie lubiłam peelingów, a używałam raczej żeli z peelingującymi dodatkami. Zdzieranie było wtedy przyjemne i nie podrażniało mojej skóry, ale czy było właściwe? Stary naskórek z pewnością nie był zdzierany w 100%, nie wiem nawet czy był zdzierany w połowie. Jakiś czas temu poznałam moc prawdziwego zdzieraka i od tej pory zaopatruję się tylko w takie. Kolejnym, fajnym zdzierakiem jest cukrowy peeling wiśniowy od Bielendy.
Peeling dostałam od koleżanki w prezencie mikołajkowym. Długo zbierałam się do tego, by w końcu zacząć go używać - wszystko za sprawą moich sporych peelingowych zapasów. W końcu jakiś czas temu, przyszła jego kolej, więc mogę Wam już powiedzieć, co o nim myślę. Opakowanie peelingu jest po prostu przeurocze i takie dziewczęce - wydaje mi się, że każdy kto go kupił, został pokuszony w pierwszej kolejności właśnie nim. Produkt jest oczywiście zakręcany, w środku zabezpieczony dodatkowym sreberkiem. Wydobycie możliwe do ostatniego kryształka.
Konsystencję ma po prostu rewelacyjną. Według mnie jest to dość zbita, jednak idealnie nabierająca się galaretka. Miałam wiele peelingów, ale o tak przyjemnej konsystencji jeszcze żadnego. Zapach jest świetny. W opakowaniu pachnie tak naturalnie, niczym dżem jednak z cierpką nutą, po naniesieniu na ciało, staje się zdecydowanie bardziej słodszy. Utrzymuje się na skórze. Przy pocieraniu wytwarza się delikatna, różowa pianka.
Teraz przejdę do najważniejszego, czyli działania. Mimo parafiny w składzie, wyczuwam delikatną warstewkę jedynie przez chwilkę, co jest w porządku. Peeling nie podrażnia, a dobrze zdziera martwy naskórek - zaklasyfikowałabym go do raczej mocnych zdzierakaów, z uwagi na obecność bardzo wielu kryształków cukru. Mimo, iż producent zaleca użyć po nim masła z tej serii, ja tego nie robię (mimo, że je mam), bo moja skóra jest i tak wystarczająco po nim nawilżona. Wydajność oceniam na średnią, starcza na ok. 6 razy, chyba, że peelingujemy tylko jakąś partię ciała, wtedy na dłużej.
Peeling znajdziemy w kilku wersjach zapachowych. Bardzo chętnie poznam pozostałe dwie, z naciskiem na soczystą malinę. Podsumowując, bardzo polubiłam się z tym peelingiem i przyjemnie mi się go używało, szczególnie dzięki zapachowi i konsystencji. Na minus skład - raczej nie zachwyca, mimo, że jest krótki.
Skóra każdego człowieka ma inne potrzeby i należy je po prostu zidentyfikować i ocenić, jaki peeling będzie dla nas najbardziej odpowiedni. Ja już wiem, że potrzebuję mocniejszych zdzieraków, choć na początku nic na to nie wskazywało. Jeżeli poza identyfikacją skóry, potrzebujesz identyfikacji pojazdów, osób, pracowników czy dokumentów, możesz skorzystać z oferty firmy http://www.autoid.pl/, która zajmuje się dostarczaniem rozwiązań opartych o automatyczną identyfikację.
Znacie peelingi z tej serii? Który jest Waszym ulubionym?
Mi parafina nie szkodzi aż tak bardzo, pod warunkiem, że producent nie przedobrzył jej ilości w danym kosmetyku.
OdpowiedzUsuńPeelingu z tej firmy jeszcze nie używałam, ale balsam do ust jest świetny :)
OdpowiedzUsuńhttp://schematzycia.blogspot.com/
grafila tych opakowan jest genialna!!!
OdpowiedzUsuńmusi mieć wspaniały zapach:))
OdpowiedzUsuńZapach ma cudowny, miałam i bardzo polubiłam się z nim
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystko co pięknie pachnie :) Na pewno bym się z nim polubiła :)
OdpowiedzUsuńmój ulubiony zapach :D
OdpowiedzUsuńMam go ale czeka sobie w kolejce :)
OdpowiedzUsuńMam ten peeling razem z masełkiem, ale jeszcze ten duecik czeka na swoją kolej :D
OdpowiedzUsuńJa zastanawiam się nad tym w wersji "soczysta malina"
OdpowiedzUsuńŁadnie wygląda aż chciałoby się go wypróbować :)
OdpowiedzUsuńBędą moje wszystkie trzy ale czekam na jakąś dobrą promocję ;)
OdpowiedzUsuństaram się unikać kosmetyków z parafiną na początku składu ale w przypadku tych do ciała nic złego mi nie robią, tzn parafina nie zapycha mojej skóry
OdpowiedzUsuńBardzo lubimy taki zapach soczystej cierpkiej wiśni :D Zawsze kupujemy mydło o podobnym zapachu w Biedronce :D
OdpowiedzUsuńMam i go bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńMiałam i nie przypadł mi do gustu
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale wygląda przesłodko i chętnie bym go kupiła. Musi pięknie pachnieć! :)
OdpowiedzUsuńZnam go i uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńwszystko fajnie gdyby nie drugi składnik:)
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, ze opakowanie ma naprawdę śliczne i tak jak napisałaś takie dziewczęce, moją uwagę na półkach te produkty przyciągają zawsze. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam peelingi :) zapach kuszący :)
OdpowiedzUsuńBardzo kusi ale chyba bardziej jestem ciekawa tej maliny :D
OdpowiedzUsuńwygląda ciekawie. może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńjak to wygląda! podejrzewam, że zapach mógłby mnie zainteresować
OdpowiedzUsuńciekawe musi się różnić od tego masła, o którym pisałam
Usuńlubię takie konsystencję peelingów:)
OdpowiedzUsuńŁooj już dawno nie miałam takiego peelingu :D ale zapachy bielendy uwielbiam
OdpowiedzUsuńNie znam. Ale chętnie to zmienię ;)
OdpowiedzUsuńza taką cenę, jakość i zapach chyba czuję się skuszona i to nawet bardzo (mimo, że wolę takie domowe zdzieraczki) :) z chęcią sięgnę!
OdpowiedzUsuńAle wyglad mniami <3
OdpowiedzUsuńAle zapach...Wygląda kusząco!
OdpowiedzUsuńwygląda smakowicie...
OdpowiedzUsuńjoj mam na niego ochotę ;)
OdpowiedzUsuńO jezu jaka cudowna konsystencja! Jak ja nie lubię takich płynnych peelingów. A ten wygląda jak dżem- i z tego co napisałaś tak też pachnie. Przy okazji kocham zapach wiśni. Chyba go gdzieś poszukam przy okazji najbliższych zakupów, choć boję się, że będzie mnie kusiło, żeby go spróbować zjeść.. :D
OdpowiedzUsuńJak cudownie wygląda ;d
OdpowiedzUsuńNie lubię wiśniowych zapachów, ale wygląda ten peeling bardzo smakowicie, haha :D
OdpowiedzUsuńja wolę peelingi w buteleczce :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie bym go przetestowała, jednak wybrałabym inny zapach ;)
OdpowiedzUsuńMiałabym ochotę na taki peeling ^^
OdpowiedzUsuńuwielbiam te peelingi z Bielendy ! :D
OdpowiedzUsuńpachną jak galaretka mniam :)
Kusisz kusisz :)akurat tego zapachu nie miałam :)
OdpowiedzUsuń