poniedziałek, 12 grudnia 2016

Janda - męski krem 30+ na każdą porę dnia i nocy

Rzadko kiedy pojawiają się na mojej stronie recenzje męskich produktów. Jak wiecie, nie lubię się ograniczać, dlatego w głównej mierze prowadzę blog lifestylowy. Męskie kosmetyki pojawiają się tu rzadko dlatego, że nie mogłam znaleźć mężczyzny, który chciałby takie produkty testować. Postanowiłam spytać brata, który jest mężczyzną nowoczesnym, dla którego testowanie kosmetyków nie stanowi żadnej przeszkody. Cieszę się, że ma takie podejście i wie, że stosowanie kosmetyków dedykowanych mężczyznom może przynieść dużo dobrego dla jego skóry. Dzisiejsza recenzja będzie w całości napisana przez niego, ja stworzyłam jedynie ten wstęp i zdjęcia, korzystając z tego, że ostatnio go odwiedziłam. Zapraszam zatem na pierwszą recenzję mojego brata, dotyczącą kremu do twarzy Janda, przeznaczonego dla mężczyzn w wieku 30+, na każdą porę dnia i nocy.


Krem nawilżający dla faceta? Przeważnie mężczyźni nie afiszują się za bardzo z tym, że stosują takie kosmetyki, bo przecież od tego już bardzo blisko do cieni na powieki (zdaniem kolegów). Po cichu jednak większość stosuje kremy przynajmniej do dłoni, a wielu także do twarzy. Niestety w szafce mężczyzny nie wystarczy pianka do golenia, maszynka, dezodorant i perfumy, jeśli chcemy się prezentować godnie. Dzisiaj w roli głównej krem nawilżający marki JANDA. Producent twierdzi, że „Twój wygląd to kapitał. Pomaga osiągać sukces. Zawodowo i prywatnie. (...)“. Trudno się z tym nie zgodzić. Czy ten krem przybliży nas do sukcesu? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie


Krem ma biały kolor, nie jest zbyt gęsty, ale też nie spływa z dłoni. Zapach bardzo przyjemny, nieintensywny, męski, bardziej w stronę perfum niż np. nut kwiatowych. Krem jest zamknięty w niedużym opakowaniu z pompką, dzięki której aplikacja jest przyjemna – zawsze bierzesz tyle ile potrzebujesz. Łatwo go rozprowadzić na skórze. Nawet po wchłonięciu pozostawia cienką, nawilżającą warstwę, która nie znika w trakcie dnia. Po nałożeniu nie pozostawia wrażenia tłustej skóry, lecz nawilżonej i przyjemnej w dotyku. Nawet po całym dniu w pracy czuję, że skóra nadal jest w tak samo dobrej kondycji jak po wejściu do biura. Kremu używam ok. miesiąc, niestety nie udało mi się przyzwyczaić do tego, by robić to codziennie. Opakowanie wydaje się niewielkie (50 ml), mimo to nadal go używam (nie jestem w stanie sprawdzić ile jeszcze go zostało). Ze wszystkich efektów, które obiecuje producent mogę potwierdzić, że na pewno szybko i skutecznie nawilża oraz wygładza. Nie zauważyłem efektu spłycania zmarszczek, natomiast zdecydowanie zapewnia komfort. Krem kosztuje 38 zł / 50 ml.


Czy dzięki temu kremowi osiągniemy sukces? To byłoby za proste. Czy dzięki temu kremowi czułem się pewniej? Tak, zdecydowanie. Czy pewność siebie przybliża nas do sukcesu? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam Wam.

***
Jestem bardzo dumna ze swojego brata, dlatego, że podjął się testowania oraz dlatego, że napisał taką fajną recenzję, która była jego debiutem. Rośnie mi blogerska konkurencja w rodzinie :D Mam też dla Was filmik, na którym możecie zobaczyć jak powstają kosmetyki Janda - krok po kroku.



Czytaj dalej

piątek, 9 grudnia 2016

MINIRECENZJE - InspiredBy UROK - edycja 7

Chciałabym dziś zaprosić Was na minirecenzje pudełka InspiredBy UROK - edycji siódmej. Pudełko to ma dla mnie swoje słabe i mocne strony i jeżeli chodzi o to jak wpisuje się w moje gusta, to w skali od 1 do 6, dałabym mu 5+ gdyby nie fakt, że znam 3 z wymienionych poniżej produktów, przez co mój entuzjazm nieco opadł. Mimo to produkty te spisywały się u mnie bez zastrzeżeń, więc to miły powrót do przeszłości. Jestem bardzo ciekawa Waszej opinii na temat tego pudełka.


#1 JOANNA - NATURIA - OLEJEK DO KĄPIELI WANILIA I ŚMIETANKA - największym atutem tego produktu jest niewątpliwie jego zapach i nietuzinkowa konsystencja. Na pierwszy plan wysuwa się piękna i słodka woń śmietanki, okraszona nieco delikatniejszym zapachem wanilii. Olejek jest jakby dwufazowy - wyraźnie odznacza się tu pianka i olejek. Może nie do końca jest to widoczne na zdjęciu, bo trochę wzburzyłam ten produkt podczas sesji (a były aż dwie, najpierw do openboxa, potem od razu do recenzji - zawsze robię je za jednym zamachem). Raz miałam okazję wlać go do wanny i muszę przyznać, że z takim zapachem dookoła można się super zrelaksować. Najczęściej jednak stosowałam go pod prysznicem. Skóra dzięki niemu była fajnie nawilżona i taka miękka. Mimo, że ten produkt jest niedrogi, bo kosztuje 6 zł, to spisuje się u mnie świetnie i cieszę się, że znalazłam go w swoim boxie.


#2 PILOMAX - PIELĘGNACJA DO WŁOSÓW FARBOWANYCH CIEMNYCH - jak już wspomniałam w poście z openboxem, znam ten produkt. Cieszę się z ponownego spotkania, bo lubię produkty Pilomax. W pudełku znajduje się mix wariantów - dobrze, że mi przypadł szampon do włosów ciemnych, ale umieszczanie tego typu produktów jest dość ryzykowane. Każdy kupując pudełko, kupuje je pod siebie, więc blondynka raczej nie ucieszyłaby się z takiego kosmetyku do ciemnych włosów i na odwrót. Szampon w  sposób delikatny myje włosy oraz skórę głowy nie podrażniając jej. Delikatnie nawilża włosy, co wizualnie poprawia ich wygląd.


#3 PROVAG - EMULSJA DO HIGIENY INYMNEJ - mam w zapasach jeszcze 2 takie produkty, ponieważ wygrałam konkurs organizowany przez Intimatebox, a nagrodę stanowiły właśnie produkty tej firmy.  Mam o nich bardzo dobre zdanie. Idealnie sprawdzają się jako środki do higieny tych najwrażliwszych stref. Nie podrażniają, dobrze oczyszczają i zapewniają uczucie świeżości i komfortu, co dla kobiet jest bardzo ważne. Do tego mają ładne i zgrabne opakowania.


#4 KNEIPP - BIO-OLEJEK DO CIAŁA - marka Kneipp również jest mi dobrze znana, tak samo jak ten produkt. Miałam kilka olejków do kąpieli i ciała, a także jakieś próbeczki balsamu. Wszystkie te produkty spisywało się u mnie świetnie. Tak samo sprawa ma się w przypadku tego bioolejku. Według producenta ma poprawiać wygląd naszej skóry w przypadku: blizn, rozstępów (np. u ciężarnych), skóry dojrzałej oraz suchej i zniszczonej. W przypadku rozstępów czy blizn spisuje się dobrze - nie usuwa ich, ale dzięki dobremu nawilżeniu blizny te stają się mniej widoczne. Dodatkowo to taka ochrona przed powstawaniem nowych. Świetnie nawilża skórę suchą oraz zniszczoną do tego stopnia, że od dawna nie czuję potrzeby używania balsamu - balsamuję się tylko dla własnej przyjemności.



#5 REVERS - MY ONLY - KREDKA DO OCZU Z TEMPERÓWKĄ - to dla mnie najsłabszy produkt w tym pudełku. Kredka za 3 zł, gdzie tańszej już chyba nie da się kupić, to słabe rozwiązanie dla takiego pudełka. Jednak jedną z ich idei jest poznawanie nowych marek, a ja z marką Revers nie miałam do czynienia, więc tu się udało. Kredka ma ładny, kruczoczarny kolor. Wyposażona jest w temperówkę, za co duży plus, bo przyda się tez do innych kredek (lubię używać brązowych kredek do brwi). Jest ona bardzo długa i starczy na pewno na wiele miesięcy. Mimo to, nie używam kredek w takiej formie. Maluję kreski, ale używam do tego eyelinerów z pędzelkiem, więc kredkę przekazałam mamie.


#6 YELLOW GIRAFFE - POMPONIK OZDOBNY - bardzo ucieszył mnie taki pomponik w pudełku, choć liczyłam, ze trafi mi się mniej wyrazisty kolor. Za czerwonym nie przepadam. Pomponik jest naprawdę dużych rozmiarów, będzie fajnie prezentował się przypięty do torebki, czy jako nietuzinkowy brelok do kluczy. Koszt takiego pomponika jest dość wysoki, bo kosztuje ok. 21 zł.


#8 ŁYCZEK HERBATY ORAZ PRÓBKI PROVAG - rzadko w boxach znajduje się tego typu drobne upominki, ale z mojego punktu widzenia są one bardzo mile widziane. Rozczuliło mnie te miniaturowe opakowanie, w którym znalazłam jedną saszetkę smacznej herbatki. Były również próbki żelu PrOVag - znam ten żel, bo mam w domu dwa pełnowymiarowe opakowania i mogę go śmiało polecić.



Skusiliście się na pudełko InspiredBy UROK? Jaki kolor pomponiku oraz pomadki przypadł Wam w udziale?

Czytaj dalej

czwartek, 8 grudnia 2016

Najpiękniejsze wspomnienia w jednym miejscu - fotoksiążka Saal Digital

Wspomnienia to chyba jedyna rzecz, której nikt nie może nam odebrać. Te piękne zawsze pozostaną w naszej pamięci na bardzo długie lata. Często zdarza mi się po prostu usiąść i powspominać miniony czas. Niejednokrotnie towarzyszy temu wzruszenie. Kiedyś siadałam z mamą i babcią, oglądałyśmy stare fotografie i wspominałyśmy. Głównie były to wspomnienia czy śmieszne historie mojej babci i mamy. Temu oglądaniu zawsze towarzyszyła radość i śmiech, a czasem niedowierzanie, bo niektóre opowieści były niczym rodem z horroru. Teraz rzadko zdarza mi się oglądać zdjęcia, ponieważ odkąd posługuję się aparatem cyfrowym (a jest to naprawdę bardzo dużo lat), nie wywołuję zdjęć. Gromadzę je w folderach na komputerze, albo zgrywam na płyty. Nie jest to zbyt rozsądne - komputer może ulec zniszczeniu, a płyta się porysować i tyle z moich wspomnień, więc albo zacznę wywoływać zdjęcia u fotografa, albo... Zacznę zamawiać fotoksiążki. Nadarzyła się ku temu okazja, ponieważ firma Saal Digital Polska ogłosiła testowanie produktu (swoją drogą ono nadal trwa). Moje zgłoszenie zostało rozpatrzone pozytywnie i tak oto zamówiłam poniższą fotoksiążkę jako dodatek do prezentu świątecznego dla moich rodziców.


By stworzyć powyższy album, należy pobrać na swój komputer aplikację. Często spotykałam się z tym, że projektowanie różnych rzeczy (kalendarze i inne gadżety) robi się na stronie producenta - czasem internet odmawia posłuszeństwa i kilkugodzinne projektowanie znika wraz z nim. Dlatego opcja z pobraniem aplikacji na komputer wydaje się dobrym i rozsądnym pomysłem. Początkowo ciężko było mi się w niej odnaleźć, bo dawno niczego w taki sposób nie projektowałam. Po kilku minutach w aplikacji, nabrałam trochę wprawy. Projektując kalendarz możemy wybrać gotowy szablon do zdjęć, lub zrobić wszystko po swojemu. Ja zdecydowałam się na gotowy szablon (wtedy wszystkie wybrane przez nas zdjęcia fajnie się tam rozkładają i mamy pewność, że wszystkie się tam znajdą). Każdy szablon można edytować po swojemu, co uczyniłam. Niektóre zdjęcia pomniejszyłam, inne powiększyłam - według uznania.


Jeżeli chodzi o jakość, to jestem bardzo zadowolona. Zarówno okładka jak i zdjęcia w środku wybrałam w połysku. Skusiłam się na książkę w orientacji poziomej o wymiarach 28 cm x 19 cm. Okładka jest twarda i bardzo dobrze wykonana. Po otwarciu, na wewnętrznych stronach okładek od razu są zdjęcia. Kartki są grube i dość twarde. Z taką gramaturą na pewno posłużą na bardzo wiele lat w nienagannym stanie. Stron w albumie jest 26. Kolory zdjęć są dobrze nasycone, a jakość taka, jak przy projektowaniu. Koszt powyższej fotoksiążki to 175 zł. Obecnie na stronie producenta jest kod rabatowy na -75 zł za zrobienie zakupów na kwotę 200 zł, więc teoretycznie za taki album jak wyżej możecie zapłacić 125 zł (a dodatkowo mieć jakąś rzecz lepszej jakości gratis, bo dodatkowe ulepszenia zazwyczaj kosztują tam 25 zł). Ulepszeniem może być inna okładka czy strony w macie.


Czas realizacji określam na bardzo przystępny. Razem z dostawą czekałam ok. 4-5 dni. Ciężko mi powiedzieć dokładnie, ponieważ działo się to naprawdę dość szybko. Książka została mi dostarczona przez kuriera. Warto jeszcze podkreślić, że w projektancie książek, poza gotowymi szablonami mamy również masę gotowych teł, które możemy wybrać do swojej książki. Ja wybrałam niebieski gradient, który ładnie komponuje się z całością. Fajnie jest również to, że możemy zaprojektować również tył książki. Ja postanowiłam nie wrzucać już tam zdjęć, na których są osoby, a skupiłam się na bułgarskich widokach, które uchwycili moi rodzice.


Bardzo chętnie pokazałabym Wam całość tego albumu, ale moja mama lubi sobie tu zajrzeć. Gorąco wierzę w to, że jednak nie zobaczy tego wpisu, ale muszę się ubezpieczać, dmuchać na zimne i zostawić dla niej choć trochę niespodzianki. Wakacje w Bułgarii były pierwszymi długimi wakacjami zagranicznymi (nie licząc krótkich wypadów do naszych sąsiadów na południu Polski) moich rodziców, więc cieszę się, że mogę sprawić im trochę przyjemność i uwiecznić najpiękniejsze momenty ich podróży w tej ładnej fotoksiążce. Tak jak pisałam, wspomnień nikt nam nie odbierze, ale jesteśmy tylko ludźmi, nie mamy pamięci wiecznej, dlatego też fajnie jest gromadzić takie momenty w albumach lub w postaci takich zdjęciowych książek i co jakiś czas pamięcią wracać do tych pięknych chwil.

Kupujecie fotoksiążki? A może jesteście tradycjonalistami i wywołujecie je u fotografa i wkładacie do albumów?
Czytaj dalej

środa, 7 grudnia 2016

7 Gadżetów idealnych na prezent świąteczny

Dzisiejszy post był dla mnie małym wyzwaniem. Praktycznie każdego roku robię zestawienia kosmetyków czy innych przedmiotów, które mogłyby stanowić fajny czy ciekawy prezent świąteczny. Zestawienia dzieliłam na 3 grupy produktów - dla kobiet, mężczyzn i dzieci/młodzieży. W tym roku podchodzę do tego trochę inaczej. Biżuteria na prezent czy kosmetyki już nie robią na mnie takiego wrażenia jak jeszcze do niedawna. Poza tym, takich propozycji znajdziecie na pęczki. W tym roku podchodzę do tego z nieco innej strony i chciałabym zaprezentować Wam zestawienie nietuzinkowych gadżetów, które nie tylko świetnie sprawdzą się jako prezenty świąteczne, ale będą pasowały na prezent na niemal każdą okazję. Muszę przyznać, że nie sądziłam, że tak ciężko będzie mi znaleźć coś naprawdę fajnego, a jednak. Post ten nie jest skierowany tylko do jakiejś konkretnej grupy - np. kobiet czy mężczyzn. Na poniższym zestawieniu znajdziecie gadżety dla każdej grupy wiekowej. Niektóre określiłabym mianem przedmiotów unisex, więc jeżeli szukasz pomysłu na prezent dla męża lub żony, chłopaka czy dziewczyny, taty, mamy czy dla dorastającej córki lub syna - dobrze trafiłeś/łaś!


#1 INSTAX POLAROID - odkąd zniknęły aparaty na klisze, skutecznie wyparte przez aparaty cyfrowe, mało kto z nas wywołuje jeszcze jakieś zdjęcia. Fotografie z wakacji przeważnie przechowujemy w folderze na komputerze, który podpisujemy miejscem i datą (przynajmniej ja tak robię). Niewątpliwie jest to oszczędność, bo wywołanie zdjęć w większych rozmiarach niż 9x13 cm trochę kosztuje, ale... Ja uwielbiam przeglądać albumy ze zdjęciami, które oglądane w rodzinnym gronie zawsze okraszone były jakąś ciekawą historią czy wspomnieniem. Dodatkowo po zrobieniu zdjęcia, nikt nie podlatuje i nie pyta czy dobrze wyszedł - zdjęcia z kliszy niewątpliwie były bardziej spontaniczne. Świetnie byłoby do tego wrócić. Posiadanie Instaxa jest o tyle fajne, że nie musimy zanosić kliszy do wywołania, a zdjęcia wywołują się same.

#2 POWERBANK - kto ma powerbank ten wie, jak bardzo jest to przydatny gadżet. Mam w swojej kolekcji dwa i jeżeli nadarzy się okazja, w której będę mogła kupić jeszcze jakiś za nieduże pieniądze, to na pewno to zrobię. Ta przenośna ładowarka może być zabierana po prostu wszędzie i tym samym w każdym miejscu uratować nas z opresji, którą jest rozładowany telefon. Oczywiście, bycie 24 godziny pod telefonem nie jest dobrym rozwiązaniem, urządzanie ze znajomymi "smartphone party" zamiast normalnej rozmowy nie brzmi fajnie, ale czasem są takie sytuacje, w których bateria jest już na wyczerpaniu, a Ty pilnie musisz zadzwonić, bądź sam/a czekasz na jakiś telefon. Mając ten gadżet już nie trzeba się tego  obawiać.

#3 ZESTAW GŁOŚNOMÓWIĄCY Z TRANSMITEREM MP3 - ten gadżet idealnie sprawdzi się u kogoś, kto dużo podróżuje i dużo telefonuje czy tego chce czy nie. Zawsze śmieszyła mnie ta słuchaweczka w uchu - ani to na dłuższą metę wygodne, ani ładne. Transmiter umożliwia przesyłanie rozmów telefonicznych (a także muzyki) prosto do samochodowego systemu audio. Nowe samochody wyposażone są w taką funkcję automatycznie, ale nie każdy może sobie pozwolić na nowy samochód prosto z salonu, dlatego te urządzenie jest takie kuszące. Dodatkowo jest to 2w1, bo możesz posłuchać ulubionej muzyki i porozmawiać, bez potrzeby używania telefonu komórkowego, co swoją drogą jest zabronione.

#4 SŁUCHAWKI SUDIO - prawdziwy fan muzyki potrafi docenić brzmienie, jakie mogą mu zapewnić dobrej klasy słuchawki. Muszę przyznać, że do tej pory nie przykładałam zbyt większej uwagi do dobrej jakości dźwięku - zadowalały mnie słuchawki, które miałam w zestawie do zakupionego telefonu. Od kilku tygodni mam okazję używać słuchawek SUIDO VASA BLA, które są słuchawkami bezprzewodowymi. Uwielbiam w nich to, że są takie krótkie, przez co w ogóle się nie plączą. Odplątywanie długich słuchawek swojego czasu było dla mnie gehenną, a teraz już nie muszę się o to martwić. W zestawie do słuchawek dołączone jest skórzane etui, które ochrania moje słuchawki, a także wymienne nakładki. Całość zapakowana jest w eleganckie pudełko. Dodatkowo każda część ma w tym pudełku swoje miejsce i kartonik. To wszystko sprawia, że od razu wiemy, że mamy do czynienia z produktem ekskluzywnym i wysokiej klasy. Słuchawki wręczone komuś, kto uwielbia sport, na pewno wywołają uśmiech na ich twarzach. Tego typu słuchawki są zdecydowanie bardziej wygodne. Swoją ulubiona muzyką możemy cieszyć się około 8 godzin. Po tym czasie należy naładować słuchawki. W zestawie znajdziesz słuchawki, skórzane etui, 4 pary silikonowych nakładek, metalowy klips mocujący słuchawki, kabel ładujące baterię oraz instrukcję obsługi i kartę gwarancyjną. Gdyby ktoś z Was był zainteresowany kupnem tych słuchawek, to na kod JAKPIEKNIEBYCKOBIETA15 otrzymacie 15% zniżki na słuchawki.
#5 OPASKA FITNESS - producenci prześcigają się w coraz to fajniejszych opaskach, które charakteryzuję fajne funkcje oraz atrakcyjny wygląd, który dla nas kobiet jest równie istotnym faktem. Tego typu opaski to nic innego jak urządzenia monitorujące aktywność. Powyższa opaska, dzięki dziewięcioosiowemu żyroskopowi zbiera dane ruchowe w "3D"  i ma świetną interaktywną aplikację, której zadaniem jest nie tylko rachowanie, ale również trenowanie.

#6 LOKALIZATOR KLUCZY - zdecydowanie kupiłabym ten gadżet, gdyby jego przeznaczeniem było odnajdowanie telefonu. Gubię go po 10 razy dziennie. Niektórzy z kolei mają tak z kluczami. Zamiast pomagać szukać kluczy żonie, mężowi czy rodzicom, lepiej kupić im taki gadżet i zaoszczędzić stresu. Rzucone w kąt, przywalone stertą innych rzeczy lub co gorsza, zaginione w odmętach damskiej torebki (która jest niczym torba bez dna, przeładowana tylko i wyłącznie (bo jakby inaczej) potrzebnymi rzeczami klucze odnajdą się w mgnieniu oka. 

#7 OKULARY GEAR VR - tego gadżetu jestem po prostu bardzo ciekawa. Niestety jest to urządzenie, które działa jedynie na telefonach takich jak Samsung Galaxy Note 5, Samsung Galaxy S6, Samsung Galaxy S6 Edge i Samsung Galaxy S6 Edge+, czyli na telefonach z wyższej półki cenowej. Czym są te nietuzinkowe okulary i co dzięki nim możemy osiągnąć? Otóż, możemy oglądać filmy z obrazem 360 stopni i obrazem kinowej jakości. Obrazy są żywe i zdecydowanie bardziej realistyczne. Wszystko za sprawą wysokiej rozdzielczości i dużemu zagęszczeniu pixeli. Zestaw jest w pełni mobilny, a brak plączących się dookoła kabli stanowi ich kolejny atut.

Gadżeciarstwo przypisane jest jako domena mężczyzn, jednak coraz częściej to kobiety po nie sięgają co bardzo mnie cieszy. Wbrew powszechnie panującej opinii, nie zależy nam tylko na wyglądzie czy kolorze, bo my również zwracamy uwagę na dobre parametry danego urządzenia, jego jakość oraz funkcjonalność. Zatem Panowie, nie bójcie się obdarowywać nas przedmiotami tego typu. My testujemy je tak samo chętnie jak Wy.

Który z gadżetów chętnie byś przygarnęła?

Czytaj dalej

wtorek, 6 grudnia 2016

SHINYBOX - Dobra partia - Listopad - minirecenzje

Bardzo lubię ten moment, kiedy zasiadam do laptopa i zaczynam pisać mini recenzje z pudełek. Cieszy mnie to ponieważ to dla mnie ważne, że mogę przekazać Wam kilka informacji (w tym przypadku krótkich recenzji) na raz. Dobra partia zrobiła świetne wrażenie na wielu Shinies, inne ciekawiła mniej. Sądząc po Waszych komentarzach pod Openboxem, wielu osobom zawartość przypadła do gustu, ale znalazły się też osoby, których to pudełku by nie zadowoliło. A jakie zdanie na jego temat mam ja?



#1 BEAUTYBLENDER - GĄBECZKA BLOTTERAZZI - jest to gąbeczka w kształcie łezki pochłaniająca nadmiar sebum. Muszę przyznać, że jest to dla mnie najciekawszy punkt tego pudełka (trafiłam na Szczęśliwe pudełko). Swojego czasu było wielkie "bum" na jajeczka do podkładu tej samej marki. Ja jednak nigdy się na nie nie skusiłam, bo aplikowanie podkładu za pomocą gąbki mi nie wychodzi. Cieszę się, że mam szansę poznać markę z nieco innej strony. Pełną recenzję produktu znajdziecie TU.

#2 MOLLON PRO - UTWARDZAJĄCY LAKIER DO PAZNOKCI - odkąd wykonuję manicure hybrydowy wszelka obecność w pudełkach lakierów niezwiązanych z hybrydami nie do końca mi odpowiada. Z pewnością jest też wiele osób subskrybujących pudełka, które z kolei nie miałyby co zrobić z hybrydą, dlatego bardzo cieszyłabym się, gdyby w przyszłości lakiery zostały zastępowane produktem bardziej ogólnym, który ma większa szanse na wpasowanie się w gusta Shinies. Tym razem miałam trochę pecha, bo nie dość, że trafiłam na lakier, to jeszcze w perłowym odcieniu - a takich nie znoszę! Mimo to kolor jest całkiem ciekawy i oryginalny, bo ani to róż, ani fiolet - taka mieszanka. Z trwałości lakierów Mollon Pro, byłam zawsze zadowolona, więc myślę, że i ten nie zawiedzie.


#3 DELAWELL - SŁODKIE MASŁO DO CIAŁA SWEET&NATURAL - bardzo dużo radochy sprawiło mi masełko Delawell, ponieważ ja uwielbiam wszystko co cytrusowe - taki paradoks, bo mam alergię na cytrusy, więc jem je naprawdę sporadycznie i w maleńkich ilościach, dlatego potrafię docenić fajnego cytrusa. Masełko ma świetną konsystencję, która jest zbita, ale w kontakcie z ciepłem rąk fajnie się roztapia i przyjemnie rozprowadza. Pachnie niczym cytrynowa mamba. Na drugim miejscu w składzie ma masło kakaowe (na pierwszym jest oczywiście woda). Dalej w składzie bardzo dużo olejków. Masełko szybko się wchłania, ale zostawia na skórze delikatną powłoczkę. Nie jest ona tłusta czy nieprzyjemna, w niczym nie przeszkadza, nie klei się. Daje świetne nawilżenie i otula cudnym zapachem.


#4 STENDERS - ŻURAWINOWY ŻEL POD PRYSZNIC -  nie kryję zadowolenia, że po otwarciu pudełka, moje oczy ujrzały kolejny produkt Stenders. Miałam już z tej firmy pomadkę i krem do rąk - oba kosmetyki sprawiły się świetnie, a że w żelach pod prysznic nie jestem wybredna, wiedziałam, że i tym razem będzie dobrze. Nie pomyliłam się. Zapach żelu jest owocowy, ale bardzo delikatny i przyjemny. Miniaturka starczyła mi na 2 użycia, więc nie powiem za wiele. Produkt dobrze się pieni, jak już wspomniałam ładnie pachnie i dobrze oczyszcza skórę z codziennych zabrudzeń. Mam nadzieję, że kiedyś w pudełku znajdę jeszcze jakiś produkt tej marki, ale w opakowaniu pełnowymiarowym.


#5 ELFA PHARM - MYDŁO DO TWARZY I CIAŁA VIS PLANTIS - w pudełku dostępne były dwa warianty - mydło lanolinowe i biszoptowe. Mi trafilo się mydełko lanolinowe. Nie za bardzo cieszę się, kiedy w pudełkach pojawiają się mydła, ponieważ nie używam ich w takiej formie. Oddalam je mamie. Kosmetyk ma delikatny, jakby dziecięcy zapach, co jest przyjemne. Oczyszcza w sposób delikatny nie napinając skóry. Wzbogacone jest olejem z oliwek i substancją aktywną. 


#6 DELIA - BŁYSZCZYK DO UST GLAMOUR LIQUID COLOR - błyszczyk do ust od Delia trafił mi się w odcieniu nude i mimo, że to tylko błyszczyk, to trochę odznacza się na ustach tym kolorem, a mi takie jasne kolorki nie pasują, więc również oddałam go mamie. Konsystencja przyjemnie rozprowadza się po ustach. Błyszczyk nie podkreśla suchych skórek. Zaryzykuję stwierdzenie, że nawet trochę nawilża usta.


#7 CONSTANCE CARROLL - PUDER PRASOWANY COMPACT REFILL - otwierając wieczko martwiłam się, czy aby odcień pudru będzie dla mnie odpowiedni, bo ja jestem raczej z tych bladolicych. Początkowo wydał mi się ciemny jednak kiedy użyłam go na twarzy już mi się tak nie wydawało, bo nie odróżniał się zbytnio, a fajnie zmatowił skórę i utrwalił makijaż.



#8 QBOX - HERBATA SMAKOWA IDEALNY PORANEK - tak jak nie cieszę się z obecności mydeł w pudełku, tak herbatki zawsze widuję tam z miłą chęcią. Nie lubię kawy, ale za to jestem uzależniona od herbaty, więc piję ją w dużych ilościach. Herbata prezentuje się świetnie, ma ładne opakowanie i fajną nazwę. Świetnie komponuje się ze śniadankiem, jest bardzo smaczna.

Co sądzicie o tym pudełku?

Czytaj dalej