środa, 12 lipca 2017

5 filmów familijnych dla całej rodziny

Przybywam z kolejnym przeglądem filmowym. Mamy piękny dzień, w którym przynajmniej mi, niczego się nie chce. Postanowiłam nie zanudzać Was kolejną recenzją, a w ramach małego przerywnika od tego zafundować kolejną dawkę filmów. Mam teraz w końcu na to czas. Jeszcze do niedawna studiowałam i większość dni spędzałam albo na uczelni, albo przygotowując coś na zjazd - teraz mam wakacje, a studia też już skończyłam, więc ten czas mogę poświęcić sobie i swojej rodzinie i ta opcja bardzo mi się podoba. Jeżeli mowa o rodzinie, to najlepszą kategorią filmów są filmy familijne. Prym wiodą tu filmy animowane, jednak postaram się przygotować mieszankę.


#1 JAK WYTRESOWAĆ SMOKA 1 i 2 - to była pierwsza propozycja na hasło "film familijny", która narodziła się w mojej głowie i nie wyobrażam sobie tego zestawienia bez tych dwóch pozycji. Bajka jest piękna, wzruszająca i mam wrażenie, że już dawno nikt takiego filmu animowanego nie stworzył. Cała akcja toczy się w wiosce wikingów na Wyspie Berk - główną postać gra tam wątłej postury Czkawka, syn wodza całej posady (Stoika). Spoczywa na nim ogromna presja, ma on bowiem w przyszłości zastąpić swojego ojca w pełnionej przez niego roli wodza. Nikt jednak nie wierzy, że kiedykolwiek Czkawka mógłby objąć to stanowisko - nawet on sam. Chłopiec uchodzi za "dziwnego", nie jest zbyt lubiany przez dzieci z osady. Pewnego dnia napotyka na swojej drodze zranionego smoka, któremu postanawia pomóc. Cały ten proces nie jest łatwy, ale w pewnym momencie chłopiec i smok zaprzyjaźniają się. Sielanka nie trwa jednak wiecznie, ponieważ smoki uchodzą za bestie, które trzeba tępić, a nie się z nimi przyjaźnić. Czy zatem cała wioska, jak i ojciec chłopca będą w stanie zaakceptować przyjaźń pomiędzy nimi? - musicie przekonać się o tym na własną rękę. Nie ukrywam, oglądałam zarówno pierwszą, jak i drugą część dziesiątki razy - za każdym razem płaczę, szczególnie na drugiej części. Pierwsza część idealnie ukazuje nam, jak ważną wartością jest przyjaźń i jeżeli jest prawdziwa, do jakich poświęceń jest zdolna. Druga część pięknie ukazuje wyższość dobra i miłości nad siłą fizyczną. 


#2 PIĘKNA I BESTIA - któż nie zna tej pięknej historii? Pamiętam, że w dzieciństwie miałam tę bajkę nagraną na kasetę vhs i oglądałam niemal codziennie. W tym zestawieniu nie proponuję jednak bajki, a film z tego roku. Oparty jest on głównie na miłości - córki do ojca, która jest w stanie poświęcić swoje życie i spędzić je w lochu w zamku bestii, by ochronić swojego ojca oraz tytułowej bestii do pięknej. Emma Watson, znana głównie z roli Hermiony Granger w Harrym Potterze odgrywa tę rolę bardzo wiarygodnie. Według mnie idealnie stopiła się z postacią delikatnej i dobrotliwej dziewczyny. Film zwraca nam uwagę na to, że nie należy oceniać ludzi po wyglądzie, a mieć na uwadze również wnętrze, które często potrafi być zdecydowanie bardziej bogate. Propozycja ta przepełniona jest wieloma piosenkami, więc jeżeli lubicie filmy śpiewane, to ten Wam się spodoba.


#3 MOJA DZIEWCZYNA - ten film jest starszy ode mnie, ma 26 lat, ale w dzieciństwie był jednym z moich ulubionych. Wydaje mi się, że film ten mogłaby obejrzeć matka z córką, by powoli wdrożyć ją w okres dojrzewania - film ten mógłby być zapowiedzią do "poważnej" i wartościowej rozmowy z młodą kobietką, bo pewien wątek z filmu mógłby ułatwić całą rozmowę. Ogólnie film opowiada o jedenastolatce o imieniu Vada, która mieszka z owdowiałym ojcem i babcią. Ojciec jest właścicielem zakładu pogrzebowego. Postanawia zatrudnić nową pracownicę, w której szybko  się zakochuje. Córka postanawia nie dopuścić do ewentualnego małżeństwa ojca, bo jest o niego zazdrosna. W realizacji planu pomaga jej najlepszy przyjaciel Thomas (Macaulay Culkin), z którym Vada spędza wiele czasu, choć ich przyjaźń przerywa tragiczne wydarzenie. Film ten jest świetny dlatego, że ukazuje w fajny i wiarygodny sposób, jak wygląda życie 11-letniego dziecka. Co odczuwa, jak postrzega świat, jak spędza czas wolny oraz jak wyglądają relacje między chłopcem, a dziewczyną. 

 
#4 RAMONA I BEEZUS - jest to ekranizacja książek autorki Beverly Cleary, która opowiada o bardzo pomysłowej, posiadającej wielką wyobraźnię dziewczynce, uczennicy szkoły podstawowej. Jej starsza siostra (Beezus) jest wzorową uczennicą i grzeczną nastolatką, z kolei Ramona jest jej przeciwieństwem. Wielka wyobraźnia jest często powodem jej problemów, np. podczas pisania wypracowania używa wymyślonych przez siebie słów, co nie spotyka się z aprobatą nauczycielki. Fantazjuje niemalże cały czas, co często doprowadza do kłopotów. Nie jest to film wysokich lotów, ale bardzo przyjemnie się go ogląda.


W zestawieniu pojawiły się 4 punkty, a tytuł mówi o 5 propozycjach, jednak pierwszy punkt składa się z 2 części, które potraktowałam, jako dwie oddzielne pozycje, bo tak naprawdę jest. Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo lubię oglądać filmy animowane i wstyd się przyznać, ale większość z nich doprowadza mnie do łez prędzej czy później. Mój narzeczony zawsze się ze mnie śmieje, ale cóż zrobić, jak człowiek urodził takim wrażliwce. W niedalekiej przyszłości zrobię wpis z moimi ulubionymi bajkami animowanymi - mam nadzieję, że się Wam spodoba!

Pogoda dopisuje i oby ten stan utrzymał się, jak najdłużej. Na ulicach pojawiają się auta w typie cabrio - z garażów powyjeżdżaloi również sezonowi motocykliści. Wczoraj oglądałam drastyczny filmik, na którym widziałam wypadek motocyklowy (motocykl uderzył w auto), a osoby na nim nie iały odpowiedniego stroju. Wyrwało ich z motorów niczym kukły i polecieli w powietrzu naprawdę sporą odległość uderzając kolejno o asfalt. Jazda na motorze to super sprawa, ale nie zapominajmy o bezpieczeństwie i odpowiednim stroju. Różne akcesoria możecie skompletować na stronie akcesoriamotocyklowe.pl.  Warto o siebie zadbać.

Jaki jest Wasz ulubiony film familijny? Robicie sobie wspólnie ze swoimi przyjaciółmi, partnerami czy rodzinami domowe kino?
Czytaj dalej

Lovely - extra lasting - matowe pomadki w płynie Matt & Lasting - nr 1 i 2

Matowe pomadki w płynie już od dawna robią furorę. Z tego co się orientuję, wśród moich koleżanek, ale i również wśród blogów, które obserwuję, najbardziej popularne są pomadki Golden Rose Longstay Liquid Matte Lipstick. Niestety do wyspy Golden Rose mi nie po drodze, w mojej okolicy jej nie ma, a zamawianie przez internet mija się z celem, ponieważ ceny przesyłek są kosmiczne. Mimo to, zapragnęłam mieć jakieś matowe pomadki w płynie w swoich zbiorach, więc korzystając z promocji w Rossmannie kupiłam dwie. Dziś chciałabym pokazać Wam matowe pomadki w płynie Lovely Extra Lasting.


Opakowania mają niczym błyszczyki - odkręcane, z aplikatorami na końcu. Aplikatory są dość długie i cienkie, dzięki czemu można w sposób przyzwoity, precyzyjnie i szybko pomalować usta. Na zakrętkach są naklejki, ale napisy z nich się wycierają, co widać po jednej z pomadek. W zasadzie nie ma się co dziwić, tę akurat nosiłam w torebce przez długi czas, więc prędzej czy później to musiało się tak skończyć. Z kolei czarny napis na opakowaniu pozostaje bez skazy. Teoretycznie naklejkę mogę już zdrapać, by nie szpeciła.


Jeżeli chodzi o nanoszenie, to konsystencja na ustach jest dość śliska, więc przez pierwsze sekundy, można sobie pomóc w rozprowadzaniu jej za pomocą pocierania ust. Po jakimś czasie (w zasadzie dość szybko) zastyga na ustach. Ogólnie usta są dość lepkie, co na początku było dla mnie trochę dziwne (więc tu minus), ale teraz się już przyzwyczaiłam. Pomadka super utrzymuje się na ustach, podczas picia nie odbija się na szklance. Jeżeli przytkniemy usta z całej siły do dłoni, co nie co się odbije, ale naprawdę minimalnie. Odbije się głównie w tych miejscach, gdzie nałożyliśmy pomadki za dużo. Na ustach utrzymuje się ok. 5-6 godzin, a jak jemy, to trochę krócej, zaczyna się po prostu wycierać. Podczas demakijażu pomadki stawiają opór - mam tu na myśli ich ciężką po zastygnięciu konsystencję, ale wystarczy trochę więcej micela i schodzą w mig.


A tak pomadki prezentują się na ustach. Jestem w posiadaniu dwóch kolorów, tj nr 1 i 2. Na kolażu pokazałam je odwrotnie, ale dopiero podczas pisania posta to zauważyłam. Na pierwszym zdjęciu widzicie pomadkę w kolorze nr 2, na dalszym w nr 1. Dwójeczka to piękny, soczysty róż, dość mocno wpadający w fuksję, z kolei jedynka, to bardzo codzienna pomadka. Kolor ma nietypowy, bo to dla mnie mieszanka brudnego różu z brązem. Jest to trochę bardziej intensywny kolor niż moje usta. W obu kolorach czuję się bardzo dobrze. Z tego co się orientuję, to te pomadki występują w 6 kolorach i zdecydowanie chcę swoją skromną kolekcję o jeszcze kilka sztuk powiększyć. Na promocji udało mi się je kupić za lekko ponad 5 zł / sztuka, to prawie, jak za darmo.

Ostatnio mam szał na matowe pomadki - te w płynie dopiero poznaję. Szał sięgnął też kategorię pędzli, bo szaleję na punkcie tych z mieniącymi się trzonkami Z akcesoriami do telefonu trochę się uspokoiłam, bo odkąd mam etui uniwersalne od Stilgut, to ograniczam się do większych zakupów w tej materii, a staram się zużywać to, co już nagromadziłam. Dla posiadaczy smartfonów Samsung Galaxy A3 też się coś znajdzie: https://stilgut.pl/etui-na-telefon-smartfon-samsung-galaxy-a3-2017. Lećcie oglądać asortyment, bo znajdziecie tam dużo fajnych rzeczy.

Znacie pomadki Lovely Extra Lasting? Który kolor jest Waszym ulubieńcem?
Czytaj dalej

poniedziałek, 10 lipca 2017

Liferia - Summer Vibes - czerwiec 2017 - dawka kosmetyków z całego świata

W końcu dotarło do mnie najnowsze pudełko Liferia. Jak zwykle nie mogłam się doczekać. Miałam maleńką nadzieję, że dotrze do mnie w piątek, niestety okres oczekiwania wydłużył się o weekend, a moja ciekawość, co do zawartości, rosła i rosła. Dziś chwilę po południu przyszła wyczekiwana listonoszka, a ja mogłam w pełni poznać zawartość pudełka. Na fanpage były pewne przesłanki, co do zawartości, ale to jednak nie to samo, co usiąść i zabrać się do rozpakowywania. Jeżeli jesteście ciekawi cóż takiego skrywa w sobie to różowe pudełko, to zapraszam do lektury.


A tak prezentuje się zawartość pudełka w całej okazałości. Edycja czerwcowa zawiera  5 kosmetyków, z czego cztery z nich są pełnowymiarowe, a jeden w rozmiarze travel size. Jeden z produktów występuje zamiennie (w pudełku znajdziemy albo peeling do ciała, albo serum rozświetlające ). 



#1 IDEA TOSCANA - NATURALNY SZAMPON DO WŁOSÓW, WŁOCHY - Innowacyjna mieszanka łagodnych składników aktywnych zawartych w naturalnym szamponie do włosów usuwa zanieczyszczenia nagromadzone na włosach nie uszkadzając ich delikatnej struktury Szampon przeznaczony jest do codziennego używania. Odpowiedni nawet do włosów suchych, kruchych i łamliwych. Cena: 13 zł / 50 ml.


#2 SKIN DRENCH - KREM NA NOC, ANGLIA - ten regenerujący krem na noc koi, wzmacnia i zapewnia skórze odpowiedni poziom nawilżenia. Dzięki zawartości witaminy E oraz kiełkom pieprzycy siewnej stanowi doskonałą ochronę przed wolnymi rodnikami. Cena: 120 zł / 50 ml.



#3 NABLA - MATOWA SZMINKA DIVA CRIME, ODCIEŃ OMBRE ROSE, WŁOCHY -  matowa szminka o długotrwałej, lecz lekkiej formule, dzięki której nwilża i regeneruje usta. Nie zawiera silikonów ani parabenów i jest odpowiednia dla wegan. Cena: 55 zł /szt.


#4 LAB 5033 - PEELING DO CIAŁA, ANGLIA -  dzięki minerałom z morza martwego redukuje wszelkie podrażnienia i koi skórę, a zawarta w peelingu witamina C nadaje blasku i rozświetla. Wmasuj niewielką ilość okrężnymi ruchami w wilgotną skórę, a następnie zmyj ciepłą wodą. Cena: 40 zł / 200 ml.



#5 DERMO PHARMA -  ŻELOWE PŁATKI 4D POD OCZY, POLSKA - dzięki zawartości kwasu hialuronowego, fitokolagenu oraz miłorząba japońskiego płatki zapewniają ekspresowe nawilżenie i odświeżenie, likwidując wszelkie oznaki zmęczenia i stresu. Idealne dla skóry która jest matowa, przesuszona i zmęczona. Cena: 7 zł / op.


Z całego pudełka najbardziej nie mogłam się doczekać szminki. Bardzo chciałam ją przetestować, dlatego od razu po rozpakowaniu pudełka nałożyłam ją na usta. Konsystencja jest kremowa i świetnie rozprowadza się po ustach. Kolor dość codzienny, więc świetnie się złożyło, bo takich kolorów mi brak. Poza tym, całe pudełko oceniam bardzo dobrze. Cieszę się, że poza szminką nie było więcej kolorówki, a pielęgnacja. Poza tym, 80% pudełka to produkty zagraniczne. Zabieram się za testowanie. Dziś na wieczór robię sobie spa i użyję płatków pod oczy.

Co sądzicie o zawartości pudełka? Podoba Wam się?
Czytaj dalej

piątek, 7 lipca 2017

Pro Skin Laboratory - kwiatowo-aloesowe mydło w piance

Kosmetyki w formie pianek skradły moje serce już bardzo dawno temu. Najczęściej używanym kosmetykiem w tej formie jest u mnie pianka do mycia twarzy. Na blogach odwiedzanych blogerek bardzo często widywałam wpisy z piankami do mycia rąk. Przyznaję, sama jeszcze żadnej nie miałam, tym bardziej skusiła mnie promocja w Rossmannie na mydło w piance Pro Skin Laboratory. Do wyboru miałam trzy warianty, skusiłam się na kwiatowy.


Na samym początku warto pochwalić za opakowanie. Ja kupuję je w całości! Wygląda skromnie, schludnie i świetnie prezentuje się na łazienkowej, białej umywalce. Butelka ma ciekawy i zgrabny kształt. Aplikacja za pomocą pompki. Produkt ma pojemność 320 ml, czyli całkiem sporo. Kosztowało mnie ok. 6 zł, więc to żaden majątek biorąc pod uwagę moją dużą ciekawość w stosunku do tych produktów. Już od dawna przyglądałam im się w Rossmannie, ale cena regularnie nie do końca mnie zachęciła. Niech żyją promocje!


Za jego pomocą nie usuwam z rąk zbyt mocnych zabrudzeń - jakoś się nie złożyło. Używam go w codziennych sytuacjach, w których myje się ręce. Pianka jest delikatna, do tego pięknie pachnie, a zapach unosi się w powietrzu, co bardzo mi się podoba, bo jest piękny, kwiatowy i przyjemny dla zmysłu powonienia. Aloesu nie wyczuwam zbyt mocno, gra drugie skrzypce. Pianka nie wysusza skóry moich dłoni, mimo, że skład jest typowo drogeryjny. Jeżeli mam byś szczera, to bez takich pianek mogłabym żyć. Nie sądzę, by poradziły sobie z mocnymi zabrudzeniami, jednak używanie ich jest na tyle przyjemne (głównie dzięki konsystencji i zapachowi), że chętnie skuszę się jeszcze w przyszłości na jakąś. Mam nadzieję, że trafię na inne, równie pięknie pachnące warianty zapachowe. Z tego co widziałam, u mnie w Rossmannie było jeszcze cytrynowe mydło w piance do kuchni, które niweluje brzydki zapach z rąk (np. po rybie), ale jakoś mnie nie kusi oraz mydło dla dzieci o zapachu gumy balonowej, które kręci mnie bardziej.

Na marginesie. Jaka pogoda u Was? U mnie w kratkę. Było dwa dni słońca, ale w między czasie jeszcze popadało, dziś grzmi i jest pochmurno, ale ciepło, więc pewnie na wieczór popada. Przy takiej duchocie zawsze spadnie trochę deszczu. Wyjęłam już dość dawno z lamusa swój rower, ale jeszcze w tym roku na nim nie jeździłam. Póki co go umyłam, dopuściłam powietrza w kołach, bo po zimie trochę go ubyło (swoją drogą, jak Wy to robicie? Ja już od dawna nie mam w domu pompek do kół od rowerów, bo albo się psują, albo je gdzieś zgubię. Na szczęście tata ma sprężarkę tłokową kaeser.pl i już nie muszę się o to martwić - koło napompowane w kilka sekund), zaczepiłam koszyk, a na dniach mama uszyje mi do niego nowy, różowy pokrowiec z chustą w grochy, którą przewiążę kosz i zawiążę kokardkę. Pochwalę się Wam efektem końcowym na story na IG. 

Używacie mydełek w piance? Jakiej marki mydełka  polecacie? Znacie powyższe?

Czytaj dalej

czwartek, 6 lipca 2017

Balneokosmetyki - płyn micelarny do demakijażu skóry wrażliwej

W jednym z pudełek Liferia, bodajże w pudełku kwietniowym, znalazłam bardzo dużo ciekawych kosmetyków. Jednym z nich był płyn micelarny nieznanej mi dotąd marki Balneokosmetyki. Może nieco źle się wyraziłam - firmę znałam i to bardzo dobrze z recenzji koleżanek-blogerek. Sama jednak nie miałam okazji dotąd używać niczego. Płyn prawie dobił już dna, więc najwyższa pora by Wam go opisać, bo zdecydowanie na to zasłużył.


Płyn mieści się w plastikowej, podłużnej butelce, która jest jakby mleczna, niemal dookoła przyklejona jest naklejka. Piszę niemal, ponieważ z boku mamy wolny pasek, przez który możemy kontrolować zużycie. Pomysł  z mlecznym plastikiem przypadł mi do gustu, ponieważ płyn wygląda inaczej niż wszystkie te, które mam czy miałam, a to zawsze jakaś odmiana. Zamknięcie na klik - całkiem praktyczne i wygodne w użyciu.



Płyn micelarny przeznaczony jest do skóry wrażliwej, czyli wpasowuje się w moje preferencje idealnie. Znajdziemy w nim wyciąg z kaktusa, wodę oczarową oraz d-pantenol. Skład jest dość krótki i wydaje mi się, że przyzwoity. Balneokosmetyki, według producenta, oparte są na bazie naturalnych i leczniczych surowców uzdrowiskowych. Płyn ten ma za zadanie oczyścić i tonizować skórę, usuwać makijaż i zanieczyszczenia, odświeżyć i rozświetlić cerę, wygładzić i głęboko nawilżyć, łagodzić podrażnienia i zaczerwienienia. Ktoś mógłby pomyśleć, że to troszkę za dużo zadań, jak na jedną, skromną butelkę. Otóż ja jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym produktem, ponieważ obietnice producenta nie są tu rzucane na wiatr. Płyn świetnie oczyszcza i łagodzi podrażnienia czy zaczerwienienia, twarz po demakijażu jest odświeżona i po prostu czysta. Micel zostawia na twarzy delikatną powłoczkę, która po jakimś czasie się wchłania. Nie wysusza, wręcz przeciwnie. Nie zauważyłam jedynie rozświetlenia cery. W kontakcie z oczami jest bardzo łagodny i delikatny - nie odczuwam żadnego dyskomfortu związanego z jego używaniem. Z miłą chęcią poznam inne produkty firmy Balneokosmetyki, bo czuję, że w ofercie może skrywać się więcej perełek.

Ostatnio napisałam dla Was tekst o odblaskach na drodze. Wiele osób zauważyło konieczność mówienia głośno o takich sprawach, bo choć są one oczywiste, to nie każdy się do nich stosuje, narażając życie swoje oraz swoich bliskich. Bardzo dużo słyszy się w tv czy czyta w gazetach o wypadkach na drodze - warto tego uniknąć, szczególnie w wakacje, kiedy to wyjeżdżamy w różne zakątki Polski czy świata i nie robić sobie problemów. Często latami toczone są wojny o odszkodowanie, a lepiej zawczasu dmuchać na zimne. Zachęcam Was również do nagłaśniania tego tematu.

Znacie ten płyn micelarny? A może używaliście innych produktów marki Balneokosmetyki? Możecie mi jakiś polecić?
Czytaj dalej