środa, 9 grudnia 2015

Klipsy pomocne przy usuwaniu manicure hybrydowego

Ostatnio trochę przystopowałam z zakupami na Ebay, bo przestały już dochodzić do mnie w tak szybkim tempie jak kiedyś. Jeszcze niedawno było to 8-10 dni, teraz czekam od 26 października na większą przesyłkę i do dnia dzisiejszego nie mogę się jej doczekać. Na szczęście poniższe klipsy dotarły do mnie całkiem szybko, ostatnio były mi pomocne przy ściąganiu hybryd, dlatego dziś napiszę kilka słów na ich temat i o czym, czy warto wydać na nie te kilka złotych.


Dodałam je do koszyka w sumie z ciekawości, ale nie miałam co do nich zbyt wielkich oczekiwań. Kupiłam je po prostu dla sprawdzenia, jako taką nowinkę wśród akcesoriów do hybryd. Klipsy przyszły zapakowane jedynie w foliową kopertę, niezabezpieczone niczym - jestem w szoku, że przebyły tak wielką drogę i się nie połamały. Ich cena oscyluje w granicach $1-$1,5, co po przeliczeniu na złotówki daje nam jakieś 4-6 zł. Niewiele prawda? W polskich sklepach, te klipsy są do kupienia za 20 zł lub więcej - niezłe ździerstwo.


Przechodząc do ich niezbędności, to... Jeżeli ktoś, tak jak ja, robi sobie hybrydy w zaciszu domowy, to te klipsy mogą okazać mu się bardzo przydatne. Jestem w gorącej wodzie kąpana i ściągając hybrydy od razu zawijam sobie obie ręce w sreberko i płatki z acetonem. Nie jestem wtedy w stanie dokładnie zawinąć rąk tak, by wszystkie palce były odpowiednio zawinięte. Ostatnio co nie ruszyłam ręką, to jakieś "zawiniątko" mi spadało z palca. Wtedy przypomniałam sobie, że przecież mam te klipsy!


Na pierwszą rękę założyłam klipsy standardowo, drugą ręką. Potem było już ciężej, bo założyłam je ustami i poradziłam sobie (o dziwo!) bardzo sprawnie. Klipsy są po to, by nie używać folii aluminiowej, co jest sporą oszczędnością czasu i pieniędzy. Ja wtedy miałam zarówno folię i klipsy, bo bez sensu było, bym ją ściągała. Ręczniczek bezpyłowy ściśnięty klipsem idealnie przylegał do paznokci, powodując, że lakier szybciej odmiękał. Jestem zadowolona z tego zakupu jest to bardzo dobrze wydane 5 zł. Polecam nie przepłacać w polskich sklepach, tylko zamówić je sobie na Ebay - płacąc przez paypala lub na Aliexpress - płacąc normalnie złotówkami. Jedynym minusem jakiego się doszukałam jest fakt, że nie na każde palce klipsy będą odpowiednie. Nie są na tyle uniwersalne,by dopasować się do wszystkich palców, a wiadomo, że każdy z nas ma inne.

Czy czytają mnie osoby, które robią manicure hybrydowy? Używacie takich klipsów? 

Mam głupie skojarzenie co do tych klipsów, bo kojarzą mi się z rybkami Ostatnio też w jakimś filmie widziałam piękne, duże akwarium i zapragnęłam do tego powrócić. Kiedyś miałam malutkie, 10 l akwarium, teraz chciałabym coś większego. Przydałyby się jakieś akcesoria jakie oferuje np. sklep http://www.plantica.pl/. Znalazłam tam kilka ciekawych produktów jak mieszanka z potasem, która na pewno jest rybkom potrzebna. Kiedyś o takich wynalazkach nawet nie wiedziałam. Dobrze czasem zrobić rozeznanie.



Czytaj dalej

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Wianek na rattanowym kole na drzwi wejściowe - świąteczne DIY + dekoracja podwórkowa

Powoli w moim domu robi się coraz bardziej świątecznie. Dziś wykonałam wianek na drzwi wejściowe swojego domu. Mimo, iż jest on skromny, to wydaje mi się, że prezentuje się całkiem ładnie. Najważniejsze jest dla mnie to, że wykonany jest z żywego igliwia. Sztuczne nigdy do mnie nie przemawiało i na pewno nie będzie. Zrobienie takiego wianka, to nie jest skomplikowana sprawa, jednak postanowiłam sfotografować to krok po kroku - a nuż komuś się przyda.

#1. Standardowo, najpierw należy przygotować sobie wszystko, co zamierzamy wykorzystać do naszego wianka. Jeżeli o mnie chodzi, to wybrałam rattanowe koło (kupione za grosze na targu staroci), do tego wstążka, kokardki, igliwie i kwiaty.


#2 Korzystając z przerw jakie są w kole, postanowiłam wetknąć tam świerk. Poszło mi to całkiem sprawnie. Poucinałam sobie, tak jak widać na zdjęciu pierwszym, gałązki niezbyt dużych rozmiarów, by łatwiej mi się nimi operowało i wtykałam je tak gęsto jak to było możliwe.


  

#3 Gotowe koło prezentuje się niezbyt fajnie. Gałązki są nierówne, sterczą na wszystkie strony. Wszystko dlatego, że tak naprawdę ciężko jest równo wepchnąć je do tych rowków. Postanowiłam pomóc sobie nicią.


  

#4 Teraz całość wygląda bardziej zdyscyplinowanie. Postanowiłam nie owijać koła dookoła i zostawić wolne miejsce na górze i na dole. Na dole od razu zabrałam się za przymocowanie czerwonej kokardy, którą kupiłam w Pepco.

  

 #5 Górę z kolei owinęłam wstążką, którą kupiłam bodajże w Chińskim Centrum lub w Świecie udanych zakupów. Za całą, ogromną szpulkę zapłaciłam 7 zł. Wianek już prawie gotowy. Teraz trzeba udekorować trochę gałązki. Zrezygnowałam z wcześniej pokazywanych poinsecji, bo były za duże i znalazłam w domu ich mniejsze wersje, po 3 sztuki na gałązce, więc wpięłam je w odpowiednim miejscu.


  

#6 Ostatnią dekoracją było zawieszenie na górze dzwonka. Całość wygląda dość skromnie, muszę ją jeszcze czymś ożywić. Wymyśliłam, że kupię szpilki z perełkami w kolorze złotych lub ecru i powtykam je w gałązki. Na pewno zrobię to na dniach. Pozostało jedynie zawiesić wianek na drzwiach.

  



Na zdjęciach jeszcze bardziej widzę jak brakuje mi tam tych perełek. Muszę je kupić jak najszybciej i dokończyć swoje dzieło. Jakiś czas temu pokazywałam na Instagramie, jak udekorowałam korytka na dworze, w których latem trzymamy pelargonie. Po nich już nie ma śladu, więc trzeba było włożyć tam trochę Świąt. Włożyłam tam różnego rodzaju igliwie: świerk zwykły, świerk srebrny, 2 rodzaje sosny, mahonię oraz berberys. Na całość rozwiesiłam lampki - kulki.






Do doniczek powędrowały także kokardki w kraciasty wzór w iście świątecznych kolorach. Bardzo mi się to podoba. Musicie mi wierzyć jedynie na słowo, że na żywo wygląda to o niebo lepiej niż na zdjęciach. Niebawem zacznę dekorować resztę podwórka - bardzo lubię to robić, a Wy?

A czy Wy powoli już dekorujecie swoje mieszkania i podwórka?

Pozostając w tematyce projektów DIY. Rok niebawem się kończy, a ja nie mam nawet na oku przyzwoitego kalendarza. Dwa lata temu zrobiłam kalendarz samodzielnie, ze zdjęciami najważniejszych dla mnie chwil i osób. Był super, ale w tym roku nie mam na niego weny. Muszę koniecznie jakiś kupić, więc chętnie skorzystam z oferty firmy http://www.polishdruk.pl/, która robi fotokalendarze, ulotki i wizytówki. Fajną opcją jest to, że firma może go zaprojektować za Ciebie - to wersja dla leniuszków. Ja o ile się zdecyduję, będę chciała go zrobić od początku do końca sama.

Czytaj dalej

niedziela, 6 grudnia 2015

Carex - Antybakteryjne mydło w płynie o zapachu truskawkowych cukierków

Jakiś czas temu na blogu pojawiła się już recenzja mydła antybakteryjnego Carex, jednak w wersji zapachowej pure blue. Tym razem z Rossmannowej półki sięgnęłam po wersję dla dzieci o zapachu truskawkowych cukierków. Dzieckiem nie jestem już od dawna, ale mentalnie gdzieś tam jeszcze jego część się we mnie ukrywa i to ona kazała mi to mydełko kupić. Czy żałuję zakupu? Dowiecie się niżej.


Jeżeli mam być szczera, to poza zmianą zapachu, więcej różnic między tymi mydełkami nie dostrzegam i bardzo się z tego powodu cieszę, ponieważ z wersji pure blue byłam bardzo zadowolona. Opakowanie jest wykonane z przezroczystego plastiku, przez który widać piękną, soczystą, żelową i różową konsystencję produktu, która przykuwa wzrok w łazience.


Grafika jest bardzo przyjemna dla oka i wydaje mi się, że w połączeniu z zapachem jest dużą zachętą dla dzieci do tego, by często myły rączki, a szczególnie przed posiłkami. Dozowanie za pomocą pompki - w sumie nie wyobrażam sobie by w tym wypadku mogło być inaczej. Nie zacina się, dozuje odpowiednią ilość mydła na jedno mycie rąk. Dozownik jest bardzo wygodny, dociskając pompkę do końca ilość wyciśnięta, będzie odpowiednia dla osoby dorosłej, dociskając do połowy, odmierzymy dobrą ilość dla dziecka.



Ręce po jego stosowaniu są widocznie czyste, domyte, pięknie pachnące. Zapach dodatkowo przez jakiś czas unosi się w powietrzu, co jest kolejnym plusem. Kupiłam go na promocji i jego cena wynosiła około 4 zł, więc grzech było nie skorzystać. Wydajność przemawia również na jego korzyść i z przyjemnością jeszcze do niego powrócę. Chciałabym przetestować wszystkie warianty zapachowe Carexa i mam nadzieję, że z czasem tak się stanie.

Lubicie mydła Carex? Macie swoje ulubione mydło w płynie?

Święta zbliżają się małymi krokami. Jest to zdecydowanie bardzo intensywny czas dla kobiet. Mamy wtedy tyle do roboty, że głowa mała. Dom sam się nie posprząta, pranie samo się nie zrobi, ciasta same się nie popieką i można by tak w nieskończoność wymieniać. Fajnie byłoby mieć taki rejestrator czasu pracy jak np. firma https://www.autoid.pl/ i zliczyć czas jaki poświęcamy na te wszystkie czynności. Coś czuję, że nazbierałoby się tam sporo.
Czytaj dalej

sobota, 5 grudnia 2015

Regital - truskawkowa pomadka do ust

Na dworze coraz zimniej, a brzydka pogoda tylko czyha na nasze usta i chce sprawić, by nie wyglądały zbyt ponętnie i atrakcyjnie. Jeżeli o mnie chodzi, stan moich ust potrafi pogorszyć się z godziny na godzinę. Wiem, że to dziwne, ale tak jest, dlatego o tej porze roku smaruję się namiętnie wszystkimi pomadkami jakie mam. Staram się mieć coś do ust w każdej torebce, by wychodząc z domu czuć komfort nawilżenia. Ostatnio w moje ręce wpadła truskawkowa pomadka Regital.



Początkowo była ona zapakowana w piękny, różowy w kwiaty, papierowy kartonik, jednak wybaczcie, gdzieś mi się zapodział i nie znalazł się na tej sesji. Opakowanie właściwe wykonane jest z taniego, słabego plastiku. Nie przypominam sobie, by pomadka mi upadła, a mimo to, część służąca do zamknięcia już jest pęknięta. Wizualnie bardzo mi się podoba. Przemawia do mnie ta soczysta, fuksjowa kolorystyka, jednak ja zachowałabym ją dla pomadki w wersji malinowej. Truskawkę utrzymałabym w czerwonej kolorystyce.



Po otwarciu i wysunięciu pomadki, naszym oczom ukazuje się kolejny, piękny i soczysty kolor, a zaraz za nim słodka i przyjemna dla nosa truskawkowa woń. Wyczuwam też jakby domieszkę poziomek, które bardzo lubię. Konsystencja jest dość miękka, ale nie na tyle by się złamać. Idealnie sunie po ustach zostawiając na nich sporą dawkę nawilżenia. Jest to niewątpliwie przyjemna ulga dla ust.



Efekt jednak nie jest zbyt długotrwały. Pomadka utrzymuje się na ustach do godziny. Często trzeba powtarzać aplikację, jednak zupełnie mi to nie przeszkadza. Zapach jest tak piękny, że z wielką przyjemnością powtarzam tę czynność jeszcze częściej niż trzeba. Pomadka nadaje ustom bardzo delikatny kolorek, przez co ładnie się one prezentują. Próbuję znaleźć na jakiejś stronie internetowej jaki jest jej koszt, jednak nigdzie nie mogę tego znaleźć. Myślę, że jednak nie jest to duża kwota.

Lubicie używać pomadek i innych mazidełek o tej porze roku? Macie swoją ulubioną pomadkę?
Często mam jakąś pomadkę na biurku przy komputerze, bym mogła się smarować w każdej chwili i bym miała ją na widoku. Często smaruję się w sumie już odruchowo przeglądając blogi lub oglądając filmy i seriale on-line, głównie na stronie http://goldvod.tv/. Lubię taką formę oglądania, ponieważ można oszczędzić sobie półgodzinnych reklam, jak to jest w TV. Teraz, mimo że pogada dopisuje, to ja i tak zaszywam się w zaciszu domowym i lubię wtedy obejrzeć coś fajnego. Na stronie można również oglądać telewizję online - świetna opcja.
Czytaj dalej

czwartek, 3 grudnia 2015

Tatuaże - książka do kolorowania

Kolorowanki wciągnęły mnie na dobre. Lubię sobie każdego wieczora usiąść i w ramach relaksu pokolorować jeden czy dwa rysunki. Ucieszyłam się, kiedy przyszła do mnie kolorowanka od Wydawnictwa Kaktus. Wcześniej sama wybrałam tematykę kolorowanki i mój wybór padł na Tatuaże.


Książka zawiera bardzo dużo obrazków, tych trudniejszych i łatwiejszych do kolorowania. Używam do tego cienkopisów oraz kredek Bambino. Cienkopisami koloruję drobne elementy, gdyż są na tyle cienkie, że bez wychodzenia poza linie udaje mi się pokolorować co chcę. Z kolei kredki Bambino są znacznie grubsze i kolorowania małych elementów nie wchodzi w grę, więc służą mi do kolorowania większych obrazków.


Na powyższym obrazku widać, że przy rysunku po lewej stronie, kolorowanie jest już w toku. Ubolewam trochę, że moje rysunki są do siebie bardzo podobne, gdyż liczba kolorów jakie mam w posiadaniu jest ograniczona. Mimo to świetnie się bawię i relaksuję. Książka wykonana jest z dość grubego papieru, przez który nie prześwitują cienkopisy, więc spokojnie można nimi malować bez obaw o zniszczenie rysunku po drugiej stronie.


Ostatnio dostałam kolejną kolorowankę od swojej bratowej, więc teraz naprawdę mam wybór i codziennie mogę kolorować inne obrazki, by nie wkradła się monotonia tematyczna. Polecam wszelkiego rodzaju kolorowanki, a jak ktoś nie ma czasu, to w to nie uwierzę. Na pewno w ciągu dnia znajdzie się te 15 minut, by totalnie zapomnieć o wszystkim i zrelaksować się przy kolorowaniu - to naprawdę fajna zabawa.

Lubicie kolorowanki antystresowe?
Czytaj dalej